DRUKUJ
 
Stanislaw Mieszczak SCJ
Zbawiciel a człowiek chory
wstań
 


Kiedy Pan Jezus chodził po ziemi...

Możemy się zastanawiać, dlaczego w czasach, kiedy Pan Jezus chodził po ziemi, uzdrowił tylko niektórych chorych. Możemy przypuszczać, że było ich wielu, o czym poświadczają nam Ewangelie (np. Mt 8,16). Przechodził bowiem przez miasta i wioski, i wszędzie, gdzie się zatrzymywał, tam przynosili do Niego chorych, a On wkładał na nich ręce i uzdrawiał ich. Ale przecież nie byli to wszyscy chorzy w Izraelu ani nawet w danej miejscowości. Kiedy rozsyłał swoich uczniów, aby nieśli Dobrą Nowinę, również kazał im uzdrawiać chorych (por. Mk 6,13).

Uzdrawianie chorych było czymś bardzo ważnym w Jego misji. Już na początku swojej publicznej działalności przywołał w synagodze w Nazarecie to, co mówił o Nim prorok Izajasz: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi (Łk 4,18-21). I Jezus tak czyni, spotykając się z człowiekiem chorym i potrzebującym. To, co należy tutaj podkreślić, to fakt owego osobistego spotkania. Uzdrowienia dokonane przez Jezusa Chrystusa osobiście i te dokonane w Jego imię przez uczniów zawsze miały charakter osobistego spotkania. Nie były jakimś działaniem automatycznym.

Zbawienne spotkanie trędowatego z Jezusem

Zanim ktoś poprosi Chrystusa o pomoc, musi o Nim cośkolwiek wiedzieć i mieć przynajmniej bardzo ogólne pojęcie o Jego mocy zbawczej. Powróćmy jeszcze raz do wydarzeń opisanych w Ewangeliach. Trędowaty, o którym pisze św. Mateusz (Mt 8,1-4), musiał mieć bardzo mocną motywację wiary, ponieważ zwraca się do Jezusa ze słowami: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić! Znał, co Jezus uczynił już wcześniej innym chorym, więc nie waha się wyjść ze swego odosobnienia i narazić się nawet na szykany (trędowaty musiał pozostać w wyznaczonych miejscach), prosząc Go o pomoc w swojej beznadziejnej sytuacji. To zbawienne spotkanie trędowatego z Jezusem było przygotowywane już o wiele wcześniej, gdy usłyszał o Nim i zaczął planować pójście do Niego.

Piękny przykład trędowatego z Ewangelii powinien zainspirować każdego wierzącego. Z pewnością nikt z nas nie może się skarżyć, że nie słyszał, Kim naprawdę jest Jezus Chrystus. Prawda o Nim dociera do nas przez uczestnictwo w praktykach religijnych, podczas których słyszymy Jego Słowo i przyjmujemy Jego sakramenty. Ugruntowanie wiary, pogłębianie wiary, zdobywanie pogłębionej wiedzy o Panu Bogu jest zadaniem każdego ochrzczonego, a przynosi zbawienne owoce, szczególnie w trudnych sytuacjach choroby i nieszczęścia. Doświadczenie choroby tylko wtedy, gdy jest przeżywane z wiarą, ułatwia kontakt z Panem Bogiem. Tylko prawdziwie wierzący wie o tym, że w jego cierpieniu sam Chrystus cierpiący jest blisko niego i może wtedy prosić Go o pomoc. Gdy braknie wiary, cierpienie staje się strasznie trudnym doświadczeniem, które rodzi nienawiść do całego świata, zgryźliwość i nierzadko jeszcze bardziej oddala od Pana Boga. Wniosek więc jest prosty – stale pogłębiana i praktykowana wiara pozwala dostrzec Zbawiciela i poprowadzi na spotkanie z Nim. A tylko On może pomóc.

Pogłębianie wiary

Choremu należy zatem ułatwić owo pogłębianie wiary. Należy więc zadbać o to, by nie brakowało obok niego znaków religijnych: krzyża i świętych obrazów. Z wielkim szacunkiem należy traktować zwyczaj umieszczania świętych obrazków obok łóżka chorego. Bardzo ważna jest też wspólna modlitwa z chorym, wspólne czytanie Pisma Świętego, co jest przecież dzieleniem się żywą wiarą. Kościół zachęca do tych praktyk, co widzimy chociażby w rytuale. Niejednokrotnie pięknym gestem będzie wskazanie kaplicy czy innego miejsca modlitwy, udostępnienie prasy religijnej. Cennym i wzywającym wołaniem będzie pojawienie się kapłana z posługą duszpasterską, bo stwarza choremu okazję do zwrócenia się do Zbawiciela. Wiemy, że wiarę nosi się w sercu, jest ona czymś osobistym, ale zewnętrzne znaki pomagają ją ugruntować i stają się świadectwem również wobec innych. I tutaj wspólne dzielenie się wiarą, szczególnie ze strony bliskich, i wysiłki duszpasterzy stają szczególnie cenne.

Zewnętrznym przejawem woli przyjęcia sakramentu chorych będzie także przygotowanie się do tego przez samego chorego. Jest to ważne wydarzenie w jego życiu. Wypada to zatem podkreślić odpowiednim ubiorem i odpowiednią postawą. W przypadku chorego będzie to oczywiście jakieś oporządzenie łóżka, zmiana bielizny. Pozwoli to lepiej odczuć ważność tej chwili. Przejawem wiary będzie także oczekiwanie na kapłana z modlitwą w sercu i w jakimś religijnym skupieniu, ze świadomością, że zbliża się coś ważnego. Ogromną rolę ma tutaj do spełnienia najbliższe otoczenie.

Celebracja sakramentu chorych

Celebracja sakramentu chorych wymaga także przygotowania odpowiedniego miejsca. Ponieważ wiąże się to najczęściej z przyjęciem Komunii Świętej, dom musi być odpowiednio przygotowany. W pomieszczeniu, w którym jest chory, powinien się pojawić stolik nakryty białym obrusem, najlepiej w miejscu widocznym dla chorego. Staje się on wtedy znakiem ołtarza z kościoła, na którym dokonuje się Najświętsza Ofiara Jezusa Chrystusa – z nią to łączy się teraz nasz chory. Na stoliku, ciągle jak na ołtarzu, należy postawić krzyż i obok świece. Ponieważ celebracja rozpoczyna się od przypomnienia tajemnicy chrztu świętego, należy także przygotować naczynie z wodą święconą oraz kropidło (lub w zastępstwie jakąś zieloną gałązkę). Tą wodą zostaniemy pokropieni, aby odnowić fundament naszej wiary. Na stoliku warto także przygotować szklankę z wodą, która może być potrzebna w momencie Komunii Świętej, oraz kawałek waty. Ważne jest, aby wokół chorego zgromadziła się także rodzina i z wiarą przeżywała to zbawcze wydarzenie.

Zwrócenie się do Zbawiciela

Pan Jezus nie uzdrowił wszystkich chorych, bo nie wszyscy chorzy przyszli do Niego lub nie zostali do Niego przyniesieni albo też nie poproszono Pana Jezusa, by do nich przyszedł (setnik prosił Pana Jezusa, by przyszedł do jego sługi). Zwrócenie się do Zbawiciela jest wyznaniem wiary w Jego boską moc. Gdy więc pojawia się w naszym środowisku choroba, nie może zabraknąć mądrej troski o chorego, by ulżyć mu w cierpieniu, ale też nie może zabraknąć naszego zwrócenia się do Zbawiciela o pomoc.

Stanislaw Mieszczak SCJ