DRUKUJ
 
Alfred Cholewiński SJ
Krzyż – Boży sposób na zło
Mateusz.pl
 


Krzyż przeniknięty chwałą

Św. Paweł w 1 Liście do Koryntian referuje, że zbawienie ludzkości w Krzyżu Chrystusa i poprzez krzyż jego wyznawców, było dla Zydów zgorszeniem graniczącym z bluźnierstwem, a dla mądrych Greków — wyjątkową głupotą. Daleko jednak od zrozumienia krzyża jako Dobrej Nowiny są także chrześcijanie naszych czasów. A przecież Jezus po to cierpiał, abym ja nie cierpiał. „On się obarczył naszym cierpieniem” (Iz 53,4), by nas od niego uwolnić. Inna rzecz, że także w naszym życiu krzyż jest i będzie, inaczej nie bylibyśmy latoroślami krzewu winnego — Jezusa Chrystusa (J 15). Jednakże dla nas, chrześcijan, krzyż jest przeniknięty chwałą, jest krzyżem chwalebnym, nie zaś narzędziem zniszczenia, które miażdży i przed którym należy uciekać. Dla chrześcijanina krzyż w życiu jest faktem, ale przyjętym z miłością. Nie ma w nim już bezsensownego balastu, który druzgoce psychikę człowieka. W krzyżu swego życia chrześcijanin doświadcza obecności chwały Chrystusa, doświadcza mocy Jego zmartwychwstania. Czuje, że On go prowadzi sprawiając, że „płomienie” życia go nie palą. Chrześcijanie bowiem w świecie są jak ci trzej młodzieńcy w piecu ognistym z Księgi Daniela. Jest to obraz Kościoła w świecie. Jest „ogień”, który pali wszystkich ludzi na tym świecie. Są to rozmaite nieszczęścia, wypadki, choroby, ból zadany rodzicom przez dzieci, pokrzyżowane plany. Chrześcijanie nie są od tego wolni, życie ich też nie oszczędza. Tylko oni inaczej to przyjmują. „I chodzili wśród płomieni wysławiając Boga i błogosławiąc Pana” (Dn 3,24). Nie są sami, z nimi jest ktoś czwarty. Tym kimś jest Jezus Zmartwychwstały, który wspólnie dźwiga nasz krzyż, czyniąc go chwalebnym i zbawczym. Zmartwychwstały Chrystus sprawia, że płomienie, wśród których chodzimy, nie niszczą nas. I to jest świadectwo, które chrześcijanin winien dawać światu. Nie wystarczy wmawianie sobie, że kocham Jezusa, że On we mnie żyje. Jeśli nie żyjesz Bogiem naprawdę, to przyjdzie krzyż i cię „spali”. Krzyż bowiem jest próbą ogniową wskazującą czy jest w nas życie Boże, czy go nie ma.

W 1 Liście św. Jana czytamy: „Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności” (1J 1,5). Co to znaczy, że Bóg jest światłością? To wyrażenie stanowi klucz do pism Jana. To oznacza, że Bóg jest miłością do grzesznika, że go kocha. Takie określenie stanowi rewolucyjną treść. Nikt nie kocha grzesznika. Tego, który nas obraża, depcze, nic sobą nie reprezentuje. Takich się nie kocha. Sami tego doświadczamy, że lubią nas wtedy, gdy przedstawiamy sobą jakąś wartość: dajemy ciepło, poczucie bezpieczeństwa, możemy w czymś pomóc. Podobnych wartości również my oczekujemy od innych. Ale z chwilą, gdy przestajemy być użyteczni w sensie dosłownym: jako pomoc w pracy, jako atrakcyjny partner w przyjaźni itp., wówczas tracimy w oczach otoczenia, przyjaciele nas opuszczają, nikt nas nie akceptuje, wszyscy przestają nas kochać.

Tymczasem Bóg, będący światłością, akceptuje nas tam, gdzie nas nikt nie lubi. Tam, gdzie sami do siebie mamy pretensje. Właśnie tam sięga miłość Boga.

Ludzie chcą być kochani, wysilają się więc i starają się, by to osiągnąć. Wiemy, że w naszych grzechach nikt nas nie kocha. Dlatego wysilamy się na piękne fasady, retuszujemy swój obraz, starając się niczym olbrzymim kamieniem zasłonić przed innymi sytuację naszego wnętrza, podobną do leżącego w grobie i cuchnącego ciała Łazarza. Bo któż nas może pokochać w naszej prawdzie? Za tę grę płacimy olbrzymią cenę. Ileż to czasem wymaga wysiłku, aby utrzymać się na wysokości zadania. Czasem jednak psychika nie wytrzymuje i wówczas następuje załamanie. Na szczęście miłość do grzesznika objawia się w krzyżu Jezusa Chrystusa i tam jaśnieje pełnym blaskiem. W krzyżu spotyka się największa ludzka podłość z największą — Boską miłością. Stąd przychodzi przebaczenie. Zło wszystkich ludzi przybiło Jezusa do krzyża. Jego odpowiedzią na to było przebaczenie i zrozumienie. Jako Zmartwychwstały ma dla nas ofertę nowego życia. Dzięki zmartwychwstaniu krzyż stał się S wiatłem. S wiatłością naszego życia. Ale dla kogo z nas Ukrzyżowany jest źródłem S wiatła? Ludzie twierdzą, że dla nich światłem jest kultura, dobre wychowanie, wykształcenie itp. Zgodnie z tym ustanawiają prawa, a kto się im nie podporządkowuje, musi iść precz, bo dezorganizuje życie społeczne. Dla grzeszników nie ma miejsca na tej ziemi! Takie postawy również w nas mogą być mniej lub bardziej utajone. Tak łatwo przekreślamy ludzi trudnych, spychamy ich na margines.

Światło, jakie nam Bóg zapalił

Jedyne światło, jakie nam Bóg zapalił, to Jezus Chrystus na krzyżu, przebaczający grzesznikom i kochający wszystkich. „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1J 1,8). Jeśli uważam, że nie mam grzechu, to nigdy nie doświadczę Jego miłości, a Jego światłość nie wejdzie w moje życie. Żeby to światło weszło we mnie, muszę odważnie widzieć swój grzech, konfrontować siebie z Ewangelią, wierząc, że Bóg mnie kocha. Wówczas to światło uzdolni mnie do miłości w takim samym wymiarze. Inaczej będę wobec innych małym Hitlerem. Wszystkich ustawię pod jeden sznurek i będę wytykać im ich wady. A jeśli mam władzę, będę bezwzględny.

W czasie procesu Jezus stanął przed Piłatem, który chciał Go uwolnić, chcąc tym posunięciem upokorzyć Żydów i zrobić im na przekór. Piłat lubił swoją pozycję i dbał o nią. Tym razem chytrość jednak go zawiodła. Zaimprowizował konfrontację Jezusa z Barabaszem. Dla Piłata Barabasz był pospolitym złoczyńcą, ale nie dla Żydów. Dla nich był bohaterem walczącym o słuszne prawa narodu do niepodległości. W tej sytuacji Barabasz reprezentuje sprawiedliwość świata, w imię której należy dochodzić słusznych praw siłą, bo dobrocią i perswazją nic się nie wskóra. Czego nie wyrwiesz siłą, tego nie będziesz miał. To jest ta szeroka droga, którą wszyscy idą. Poczucie sprawiedliwości jest słuszne i należy oburzać się na bezprawie.

 
strona: 1 2 3 4 5