DRUKUJ
 
Kasper Kaproń OFM
Co przynosi papież z końca świata?
Więź
 


W tutejszej rzeczywistości działalność charytatywna i realizacja nauki społecznej Kościoła stają się niczym innym jak konkretyzacją zbawczego orędzia Chrystusa. Kościół ubogi dla ubogich to Kościół głoszący światu nadzieję, ukazujący godność każdej istoty ludzkiej, ale także mocno piętnujący istniejące nadużycia. To Kościół odważnie wzywający przedsiębiorców do zapewnienia godziwych warunków pracy i sprawiedliwej zapłaty, mobilizujący rządy państw rozwiniętych, aby wypracowały odpowiednie plany rozwoju dla krajów ubogich i nie potęgowały zjawiska emigracji.

Przed Kościołem stają także konkretne zadania edukacji społeczeństwa i promocji godności osoby ludzkiej. Międzynarodowe organizacje przeciwdziałają niezaplanowanym ciążom poprzez darmowe rozdawnictwo prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych. Właściwa edukacja seksualna ukazująca godność osoby ludzkiej i ucząca szacunku dla poczętego życia ciągle jest niewystarczająca, a często abstrakcyjna.

Stary Kontynent i Nowy Świat

Papież Franciszek stał się dla tutejszej społeczności znakiem nadziei. Jest kimś, kto doskonale zna i rozumie problemy ubogiego Południa i może dążyć do zintensyfikowania przez Kościół wysiłków na rzecz budowania cywilizacji miłości.

Co przynosi papież z końca świata

W 1978 roku na balkonie Bazyliki św. Piotra pojawił się papież „z dalekiego kraju”. Przybył zza żelaznej kurtyny, ze świata, w którym narzucona ideologia gwałciła podstawowe prawa człowieka. Pontyfikat papieża Polaka przyczynił się do upadku komunizmu i do tego, że runął mur między Wschodem a Zachodem – którego realnym ucieleśnieniem był mur berliński.

W 2013 roku na tym samym balkonie pojawił się papież „z końca świata”. Przybywa z ziemi, której mieszkańcy wyraźnie widzą, że aktualny system ekonomiczny jest źródłem niesprawiedliwości i wyzysku. Czy pontyfikat papieża Argentyńczyka przyczyni się do upadku drapieżnego kapitalizmu i do tego, że runie mur między Północą a Południem, którego realnym ucieleśnieniem jest mur między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem? Zbyt duże marzenia? A któż z nas w 1978 roku myślał, że komunizm upadnie tak szybko?

Już od pierwszych dni pontyfikatu papież Franciszek zdobył sobie powszechną sympatię dzięki spontaniczności zachowań. Stał się bliski dla zwykłego człowieka. Jego pełne prostoty gesty, które tak zachwyciły Europejczyków, nie były jednak niczym nadzwyczajnym w kulturze latynoskiej – także w przypadku księży czy biskupów z tego regionu świata. Fakt, że jesteśmy zaskoczeni naturalnością zachowań papieża, świadczy raczej o naszych europejskich konwenansach i skostnieniu.

Papież Franciszek, przychodzący z Nowego Świata – z Kościoła młodego w wierze, ale także w zdecydowanej większości Kościoła ludzi młodych – staje się niejako lekarstwem prowadzącym ku odmłodzeniu struktur Kościoła. Większa spontaniczność i naturalność zachowań przyda się Kościołowi na kontynencie, który nie tylko z nazwy określany jest jako stary. Wiekowy misjonarz z Niemiec powiedział mi w przeddzień rozpoczęcia konklawe: „Jako Kościół w Europie niewiele już chyba mamy do zaoferowania światu. Zamknęliśmy się w naszych problemach i ciągle to samo powtarzamy: laicyzacja, celibat, święcenia kobiet… Kościołowi potrzeba czegoś nowego, nowych wyzwań, świeżości. Kościół to życie, to nowość, to Chrystus, który zmartwychwstał”.

Kościół w Ameryce Południowej także nie jest wolny od problemów. Istnieje jednak zasadnicza różnica miedzy problemami Kościoła na Starym Kontynencie a tymi w krajach Nowego Świata. Można je porównać, z jednej strony, do problemów starego, znudzonego życiem i opływającego w dostatek człowieka, szukającego sposobów na zabicie nudy, a z drugiej – do problemów nastolatka (może nawet dziecka), który coś zbroi, popełni jakąś głupotę, może nawet spróbuje zakazanego owocu, ale jest pełen życia.

Autobusem na podwórko

Przed nami trudny okres, który będzie wymagał radykalnych zmian nawyków i przyzwyczajeń. Sporo jest obecnie zachwytu wobec tego, co zostało określane mianem Bergoglio-style. Latynoski sposób bycia może zachwycać swobodą i brakiem rygoryzmu w przestrzeganiu obowiązujących norm papieskiego ceremoniału. Jest to jednak zachwyt podobny do tego, jaki ma miejsce w pierwszym kontakcie z nową kulturą. Zjawisko zderzenia kultur doskonale znają emigranci i ci wszyscy, którzy z różnych przyczyn musieli zamieszkać na dłuższy czas w nowym środowisku. Po wstępnym okresie zachwytu odmiennością i egzotyką z czasem przychodzi jednak bunt i rozczarowanie, z jednoczesną gloryfikacją kultury i kraju pochodzenia. Następuje okres, gdy wszystko zaczyna denerwować: inne pojęcie czasu, podejście do obowiązków, inne spojrzenie i ocena rzeczywistości.

Zmiana jednak dobrze zrobi – i Europie, i Kościołowi, i nam wszystkim. Zesztywnieliśmy w naszym porządku i dobrobycie. Europie zmiana jest potrzebna – i opatrznościowo Duch Święty zaprowadził kardynałów za Atlantyk, aby tam znaleźli nowego następcę św. Piotra. Jaki będzie ten nowy papież? Myślę, że będzie on bardziej biskupem Rzymu niż pasterzem uniwersalnym. Dokona się decentralizacja i większa ilość obowiązków zacznie spoczywać na lokalnych ordynariuszach. W konsekwencji nastąpi także reforma Kurii Rzymskiej. Nowy papież będzie chyba dużo mniej podróżował, starając się zbytnio nie ingerować w kompetencje lokalnych biskupów. Rola papieża jako biskupa Rzymu będzie rozumiana bardziej w kategoriach primus inter pares (symbol jedności Kościoła). Oczywiście będzie to miało wielki wpływ na dialog ekumeniczny, szczególnie z prawosławnym Wschodem.

Na pewno przyzwyczajenie się do stylu papieża Franciszka nie będzie procesem bezkonfliktowym. Niedawno wracałem do domu autobusem z Santa Cruz. W tutejszej latynoskiej rzeczywistości autobus to środek transportu nie tylko ludzi, ale także wszelkiego rodzaju sprzętów i produktów. Sam wiozłem dwie duże palmy do zasadzenia przed kościołem. W bagażniku znajdowały się skrzynki pełne pomidorów, sterty papieru toaletowego – zaopatrzenie do lokalnych sklepików. Była także sporych rozmiarów lodówka. Jej nowy właściciel poprosił kierowcę autobusu, aby zajechał do niego do domu na podwórko. Mieszka wszak spory kawałek od drogi, a lodówka jest przecież dość ciężka. Nie było sprawy! Autobus ze wszystkimi pasażerami zjechał z trasy i wjechał właścicielowi na podwórko.

Dlaczego o tym piszę? Może to być symbol napięć, jakie wywołuje wewnątrz Kościoła styl nowego pontyfikatu – jakże odmienny od poprzednika czy nawet Jana Pawła II. Jedni się nim zachwycają, inni wzywają do ostrożności, choćby patrząc na inne podejście do liturgii. Latynoski sposób bycia może zachwycać bezpośredniością i swobodą – autobusem wjeżdżający komuś na podwórko. Może jednak i drażnić – tych, którzy lubią porządek i są przekonani, że trzeba sztywno trzymać się rozkładu jazdy. Przed nami trudna lekcja inkulturacji.

Kasper Kaproń OFM     
 
strona: 1 2 3