DRUKUJ
 
Andrzej Iwański
Moje miejsce w Kościele
Głos Ojca Pio
 


Miejsca w Kościele szuka człowiek, który przeżył wcześniej głębokie nawrócenie i osobiste spotkanie z Jezusem. Dopiero na tym etapie może on odkryć w sobie potrzebę działania na rzecz wspólnoty – pragnienie bycia nie tylko tym, który bierze i jest obsługiwany, ale też tym, który się angażuje – mówi biskup Grzegorz Ryś.

Z bp Grzegorzem Rysiem rozmawia Andrzej Iwański

Czym dla Księdza Biskupa jest Kościół?
 
Pierwsze skojarzenie jest oczywiste: to wspólnota. Drugie – ciało Chrystusa. Określenia te są potrzebne, ponieważ nie chodzi o każdy rodzaj wspólnoty. Kościół łączy ludzi bardzo głębokimi więzami, takimi, jakimi są połączone członki jednego ciała. Ważne jest wewnętrzne spoiwo, które wynika z duchowego związku każdego z nas z Jezusem Chrystusem. 
 
Zawsze myślę też o Kościele jako przedłużonym Wcieleniu, czyli o takiej rzeczywistości, w której Pan Bóg jest nadal namacalny, słyszalny, działający, udzielający łaski, dostępny w komunii, jedności.
 
Czy takie rozumienie Kościoła towarzyszy Księdzu Biskupowi od dawna? 
 
Ono rosło. To kwestia rozumienia, ale i doświadczenia. Nie wystarczy sam akt rozumu, bo można komuś zaproponować wykłady z eklezjologii i nauczy się wszystkiego o Kościele. Istotne jest, aby potem takiego Kościoła doświadczyć.
 
Jak to się stało, że Ksiądz Biskup odnalazł swoje miejsce w Kościele? Był to proces, a może wydarzenie?

To nigdy nie jest jednorazowe wydarzenie. Miejsce człowieka w Kościele nie jest stałe. Nawet gdy jest duchownym, odkrywa kolejne powołanie, a potem następne. Nie ma jednego miejsca, w którym się zasiedzi – kolejne powołanie dookreśla miejsce człowieka w Kościele albo je całkiem zmienia. 
 
Dla mnie odkrycie Kościoła zaczęło się od Ruchu Światło-Życie, kiedy przebywałem w konkretnej wspólnocie, a nawet pełniłem w niej funkcję animatora… Nie chodzi o to, że człowiek chce zrealizować swoją potrzebę aktywizmu, tylko Ruch ma bardzo konkretną formację, która właśnie ku temu zmierza. Rozpoczyna się ona od odkrycia Chrystusa jako osobistego Pana i Zbawiciela, co jest kluczowe, by rzeczywiście Go spotkać. Potem jest drugi stopień, który mówi, że to spotkanie odbywa się podczas liturgii. I wreszcie przychodzi stopień trzeci, poświęcony tajemnicy Kościoła – Ecclesia Mater – który zawsze kończy się pytaniem: Jakie jest twoje miejsce we wspólnocie Kościoła? Gdzie Ty się odnajdujesz? Co byś chciał w tym Kościele robić? Jak działać? Było to dla mnie doświadczenie ważne, które współgrało z powołaniem do kapłaństwa. No, a potem już jest prosto – Kościół pokazuje miejsce, które wyznacza księdzu, i mówi: chcę cię tu albo tu. 
 
Co w przypadku świeckiej osoby, która szuka samodzielnie? Jak odkryć swoje miejsce w Kościele, od czego zacząć, co jest konieczne?
 
Miejsca w Kościele szuka człowiek, który przeżył wcześniej głębokie nawrócenie i osobiste spotkanie z Jezusem. Dopiero na tym etapie może on odkryć w sobie potrzebę działania na rzecz wspólnoty: pragnienie bycia nie tylko tym, który bierze i jest obsługiwany, ale też tym, który się angażuje. 
 
Co więcej, myślę, że bez uprzedniego odkrycia osobistej więzi z Jezusem, która też otwiera człowieka na dar Ducha Świętego, zaangażowanie w Kościół grozi bardzo szybkim rozczarowaniem albo wypaleniem. Człowiek poniecha rozmaitych przedsięwzięć, kiedy zostanie zakwestionowany w swoim działaniu. Jeśli nie ma w sobie głębokiego powodu, dla którego podejmuje kościelne zaangażowanie, tylko oparł je na pomyśle, że fajnie byłoby coś zrobić, to rzuci wszystko i odejdzie. 
 
Tam, gdzie Kościół jest przeżywany konkretnie, człowiek szukający miejsca nie pozostaje sam. Konkretne wspólnoty pomagają mu odkryć własne charyzmaty. Nie zdarzy się to ani w przypadku grupy anonimowej (np. w ogromnej parafii, gdzie jest wszystko jedno, co się dzieje, bo ona i tak się nie rozpisuje na mniejsze wspólnoty, w których relacje są personalistyczne), ani bardzo małej i tak dalece sekciarskiej, że liczy się tylko prowadzący, który decyduje o wszystkim i za każdego. Natomiast tam, gdzie rzeczywiście mamy do czynienia z Kościołem, wspólnota jest bardzo zainteresowana tym, kto i w jaki sposób może w niej posługiwać. I wyzwala charyzmaty, a nawet pobudza do działania ludzi z natury mało ekspansywnych, zwykle siedzących w kącie, bojących się pokazać. 
 
Konieczne jest spełnienie dwóch warunków, aby mówić o prawdziwym odkryciu swojego miejsca w Kościele. Po pierwsze: człowiek nawrócony, który spotkał Jezusa Chrystusa i został napełniony darem Duch Świętego, chce posługiwać, czuje się wezwany do służby. Po drugie: wspólnota Kościoła naprawdę pomaga mu rozeznać jego charyzmat. Dam przykład. Kiedy młody człowiek przychodzi do seminarium i mówi, że coś go „popycha” do kapłaństwa, nikt tego nie kwestionuje; ale gdy dochodzi do święceń, to rektor seminarium staje przed biskupem i mówi: „Ojcze, Matka Kościół prosi, żebyś tego człowieka wyświęcił na diakona czy prezbitera”. Ostatecznie to Kościół rozeznał i Kościół prosi. Spotkały się dwa rozeznania: młody człowiek odkrył, że chce być kapłanem, ale otrzymał też potwierdzenie ze strony Kościoła.
 
strona: 1 2