DRUKUJ
 
Ks. Mariusz Pohl
”Szczęśliwi owi słudzy...”
Mateusz.pl
 


Kolejna Ewangelia, która stanowi rozwinięcie myśli sprzed kilku tygodni: żebyśmy się nie lękali i zaufali Bogu. Bóg jest naszym Ojcem, który doskonale zna kondycję i potrzeby swoich dzieci, i potrafi się o nie zatroszczyć. Jednakże nasze doświadczenia i bagaż historii mówią nam co innego: zabezpiecz się, nie ufaj nikomu, gromadź pieniądze i broń, nie popuszczaj władzy. Więc kto ma rację: Chrystus, który wzywa do zdystansowania się od dóbr, czy świat, który pożąda władzy i bogactw?

Celem jest Bóg
 
Zanim sami podejmiemy decyzję i wytyczymy kierunek dla swego życia, spróbujmy przyjrzeć się i dobrze zrozumieć obydwie propozycje. Po pierwsze: z całokształtu Objawienia i nauki Kościoła wcale nie wynika, jakoby chrześcijanie musieli być ubodzy i nic nie posiadać. Ubóstwo nie jest i nigdy nie było celem samym w sobie. Jest ono tylko drogą do celu, a celem jest Bóg i nasza wewnętrzna, chrześcijańska dojrzałość, polegająca na całkowitym zawierzeniu Bogu. Z drugiej strony, celem w sobie nie może być i bogactwo, gdyż wtedy podporządkowuje sobie ono człowieka.

Po drugie: Chrystus zalecał ubóstwo w sensie duchowym, a nie materialnym. To nie rzeczy same w sobie stanowią zagrożenie, lecz pożądanie tych rzeczy i oddanie się im w niewolę. A więc liczy się nie to, ile mamy, lecz jak mamy. Człowiek, który ufność i sens życia pokłada w rzeczach materialnych i swoim stanie posiadania, uzależnia niejako swoją wartość, swój byt, od przedmiotów, a więc od rzeczy czysto zewnętrznych i przypadkowych. Można je w każdej chwili stracić, a tym samym stracić sens życia. Chrześciajnin powinien mieć dystans do bogactw, a swoją wartość upatrywać w sobie i w Bogu.
 
Po trzecie: własność, nawet najbardziej osobista i wypracowana własnym trudem, nie stanowi autonomicznej wartości, o której mogę dowolnie decydować. Jest ona tylko darem, lub może depozytem otrzymanym od Boga w tym celu, bym ją pomnożył i wykorzystał dla dobra swego i innych ludzi. A więc powinienem być wrażliwy na potrzeby innych i gotowy je zaspokajać na miarę swych możliwości. Dlatego możliwości te, w postaci dóbr, powinno się pomnażać, by mogły jak najlepiej służyć.

I po czwarte: trzeba być czujnym i gotowym rozpoznawać okoliczności, zobowiązania, potrzeby, za które jestem odpowiedzialny. Jeśli nadarza się szansa pomocy, współpracy, postępu, uczciwego zysku i korzyści społecznej, należy ją wykorzystać. Człowiek i poddana mu ziemia, mają stawać się coraz doskonalsi. Taka postawa przyczyni się do naszego osobowego rozwoju i społecznego postępu.

Wbrew wszelkim złudzniom

Świat przeciwstawia Chrystusowi swój styl, oparty na pożądliwości i rywalizacji. Każe człowiekowi walczyć nie o, lecz z. I dlatego innych traktuje się jako wrogów, a nie sprzymierzeńców, dlatego za wszelką cenę próbuje się ich podporządkować swojej władzy, ubezwłasnowolnić, kupić. Bo skoro ostateczną instancją i celem jest tylko ten świat, to trzeba go maksymalnie wyeksploatować, póki starczy sił, a straczy ich – wbrew wszelkim złudzniom – najwyżej na paredziesiąt lat.

Wezwani do rozpoznawania woli Bożej

Chrystus chce, aby nasze panowanie było roztropne i łagodne, by przyczyniało się do rozwoju człowieka i świata. Dlatego wzywa nas do mądrego i przemyślnego rozpoznawania woli Bożej, do wzmacniania naszego poczucia odpowiedzialności za duchowy i materialny postęp ludzkości. Bo skoro żądza pieniędzy pobudziła tyle aktywności, o ileż bardziej pragnienie doskonałości powinno mobilizować wierzących do wzrostu i służby? Kto to rozumie, a jednak jest bierny, ten będzie odpowiadał za wiele ludzkich nieszczęść i jeszcze za zgorszenie bezczynności i niezaradności. A więc do roboty!

ks. Mariusz Pohl