DRUKUJ
 
Michał Jędrzejek
Religia zastępcza
Znak
 


Wygląda więc na to, że Europę czeka wkrótce powrót religijności.

Ludzie religijni mają więcej dzieci, ale niebezpieczna byłaby prosta ekstrapolacja w przyszłość, gdyż należałoby założyć, że wszystkie inne rzeczy pozostaną takie same. A przecież tak się nie stanie.

Większość Europejczyków deklaruje wiarę w Boga lub porządek nadprzyrodzony (tylko w Czechach, Estonii i wschodnich Niemczech niewierzący dominują nad wierzącymi), ale nie uczestniczy w praktykach religijnych. Na przykład w niepraktykującej Finlandii trzy czwarte obywateli przynależy do jakiegoś wyznania. Dla opisania tej sytuacji zaproponowała Pani nowy termin vicarious religion (religia zastępcza): mniejszość społeczeństwa praktykuje w imieniu większości, która przynajmniej implicite akceptuje jej działania. Tylko po co?

Pomyślmy o vicarious religion w kategoriach języka angielskiego. Vicar to powszechne słowo na określenie księży w Kościele anglikańskim. Działają oni w imieniu biskupa, są jego przedstawicielami w parafii. Podobnie papież to wikariusz Chrystusa, Jego zastępca na Ziemi. Vicarious to słowo używane na co dzień, a tak silnie naznaczone teologicznie. W mojej koncepcji religia rozumiana jest jako instytucja użyteczności publicznej. W systemie parafialnym ludzie mają świadomość, iż określona świątynia jest właśnie dla nich.

Kiedy z powodu braku pieniędzy świątynia zostaje zamknięta albo odchodzi z niej pastor, mieszkańcy protestują – również ci, którzy nigdy nie chodzą do kościoła. Religia ukazuje swoje znaczenie także wtedy, kiedy społeczność konfrontuje się z dramatycznymi wydarzeniami. Religijna mniejszość musi praktykować w zastępstwie większości, aby instytucja przetrwała i pełniła swoje usługi na czarną godzinę.

Koncepcja religii zastępczej wyrasta z innej Pani formuły. „Wiara bez przynależności” to opis różnicy między wysokim poziomem deklaracji wierzeń religijnych a niewielką liczbą praktykujących. W Europie narasta teraz zjawisko odwrotne, „przynależność bez wiary”: obywatele płacą podatek kościelny, ale nie są wierzący. Czemu więc płacą?

Niektórzy pozostają bierni religijnie, gdyż sprzymierzają religię z tożsamością narodową: bycie Polakiem czy Włochem musi łączyć się według nich z katolicyzmem, a bycie Grekiem oznacza przynależność do prawosławia. Ciekawe są wyniki badań nad reakcjami Europejczyków na zjawisko rosnącej imigracji: ludzie zeświecczeni są bardziej tolerancyjni niż ludzie religijni. Spośród religijnych jednak to osoby aktywnie religijnie są bardziej tolerancyjne niż osoby bierne. Te drugie są skłonne do wykluczania mniejszości religijnych. Dla czynnych wyznawców wiara związana z chrześcijańską etyką zobowiązuje do pomocy obcemu. To interesująca trwała zależność, jaką możemy dostrzec w Europie.
 
Czy religia zastępcza pozostaje tylko koncepcją teoretyczną, czy ma swoje rzeczywiste obrazy?
 
Gdy w 1994 r. na Morzu Bałtyckim zatonął szwedzko-estoński prom, zeświecczeni Szwedzi przeżywali żałobę w kościołach: palili świece, modlili się czy rozmyślali w ciszy. Podobnie było w Anglii po śmierci księżnej Diany. W innym wymiarze było to widać na przykładzie Jade Goody. Brytyjska celebrytka, młoda i prowokująca, gdy dowiedziała się, że choruje na śmiertelny nowotwór, przyjęła chrzest i ochrzciła dwoje swoich dzieci. Uregulowała także relację ze swoim partnerem, będącym wówczas w więzieniu, i wzięła z nim ślub w szpitalu. Po śmierci otrzymała chrześcijański pogrzeb.

Zachodnich badaczy nurtuje to pytanie: dlaczego ludzie wciąż wracają do kościołów? Vicarious religion to moja odpowiedź. Mechanizm pokazany na tych publicznych przykładach stosuje się tak samo do sfery prywatnej. Duża część Europejczyków w obliczu poważnych trudności i dramatów zwraca się w stronę religii.

To dlatego, gdy w Polsce doszło do katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, Kościół katolicki miał monopol na zarządzanie żałobą? Ludzie gromadzili się w kościołach, a przeżywanie żałoby w przestrzeni publicznej odbywało się w konwencji religijnej.

A więc Kościół w Polsce, potężniejszy niż na Zachodzie, ma wciąż moc jednoczenia i pocieszania ludzi. Gdy podróżuję po Europie z wykładami o religii zastępczej, słuchacze świetnie rozumieją tę koncepcję, znajdują odpowiednie słowa, wskazują lokalne przykłady. Jednak wśród Amerykanów nie spotykam się ze zrozumieniem – aż tak różni nas rozumienie roli państwa i religii w życiu publicznym.

Rozmawiał Michał Jędrzejek
 
strona: 1 2