DRUKUJ
 
ks. Artur Andrzejewski
Rozmowa!
Wieczernik
 


Ktoś zapyta: a gdzie tu mowa o Bożym Słowie?! Znajduje się ono w samym centrum tych tekstów. Warto uświadomić sobie fakt, że nasze życie jest drogą, która przebiega wśród mgieł i ciemności. Nie wiemy, co będzie czekało nas w czasie pokonywania najbliższych kroków, nie mamy pewności, czy ścieżka naszego życia nie zacznie nagle wznosić się stromo ku górze, wyciskając z nas resztki duchowej siły, ani też nie możemy zapewnić, że w najbliższym czasie nie będzie w naszym życiu ostrych zwrotów (czytaj: zakrętów). Cóż nam zostaje wobec tej niepewności, jak nie powierzenie swojej drogi dobremu Bogu w słowach ufnego wyznania: Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce (Ps 119, 105). Upewnia nas co do tego fragment Drugiego Listu św. Piotra, w którym światło Bożego Słowa stawiane jest ponad świetliste doświadczenia apostołów na Górze Przemienienia. Otrzymujemy wówczas pouczenie, które dotyka istoty modlitewnego trwania przy Piśmie Świętym: Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach (2 P 1, 19).
 
W tym miejscu odkrywamy głębszy sens samej modlitwy. Modlitwa to bowiem coś więcej niż rozmowa – to trwanie przy Bogu nawet wtedy, gdy brakuje słów. Oświecenie Bożym Słowem będzie możliwe, jeżeli nie będziemy traktowali Pisma Świętego jako zbioru sentencji, ani też jako księgi zawierających mądre opowieści i pouczenia, ale jako list kochającego Boga do ukochanego człowieka, który w swojej wszechmocy zwraca się w sposób bezpośredni do każdego człowieka. W pewnym sensie można powiedzieć, że w Biblii nie najważniejsze jest to, „co się stało”. Ważniejsze od tego jest bowiem: to, „co to znaczy”. Ale najważniejsze jest „co to znaczy dla mnie – dzisiaj!” I właśnie to dzisiaj, w którym wieczny Bóg, który ciągle JEST, spotyka się z ludzką doczesnością, która w nim staje się dopiero dojrzała stanowi przestrzeń modlitwy.
 
Takie stwierdzenie nie rozwiąże wszystkich problemów, które rodzić się będą przy spotkaniu Boga za pośrednictwem świętych tekstów, ale taka modlitwa będzie wyrażeniem zgody na działanie w nas Ducha Świętego. Gdy oczy będą wodziły za poszczególnymi słowami, umysł będzie próbował je zrozumieć, intelekt skojarzyć z innymi tekstami i skonfrontować z naszym życie, to tak sformułowany akt strzelisty otworzy nasze serce na objawiającą się moc Ducha. I nawet jeżeli nasze uczucia nie będą podążały za wielkością tego spotkania, to tenże Duch przyjdzie z pomocą naszej słabości i choć nie będziemy potrafili modlić się tak, jak trzeba, sam Duch będzie przyczyniał się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (por. Rz 8, 26).
 
Pisma nam wyjaśnia
 
Czy czytanie Biblii zawsze jest modlitwą? Tak, jeżeli przed rozpoczęciem lektury zwrócimy się z ufnością do Boga ze słowami: Mów, bo sługa twój słucha (1 Sm 3, 10). Nawet jeżeli słowa te wypowiada człowiek „niewyrobiony” duchowo, a takim w momencie wypowiedzenia tych słów był Samuel, to przygoda wiary będzie jego udziałem.
 
Warto pamiętać, że czytając całe rozdziały narażamy się na ryzyko „przesytu duchowego”. Nie należy jednak rezygnować z takiej lektury Pisma Świętego, gdyż w tym Słowie spotykamy objawiającego się Boga, a jak mówi mądre przysłowie: Kto z kim przestaje takim się staje. Dużo bardziej efektywne będzie jednak zatrzymanie się na małym fragmencie tekstu biblijnego, np. perykopie ewangelijnej czytanej podczas Eucharystii danego dnia. Jeżeli bowiem Paweł zachęca nas: Módlcie się nieustannie (1 Tes 5, 17), to realizacja tego polecenia ma bardzo biblijne konsekwencje.
 
Biblijnym ideałem modlitwy będzie przeprowadzenie takiego spotkania z Pismem Świętym, w którym pierwszy etap — studium fragmentu, stanie się punktem wyjścia do rozmowy z Bogiem. Niezależnie czy do pracy, szkoły czy na uczelnie udamy się pociągiem, tramwajem czy samochodem, poznany tekst będzie wówczas stanowił podstawę dziękczynienia, uwielbienia, przeprosin i próśb. Gdy będziemy szukać jego głębszego zrozumienia, same pytania stawiane Bogu będą modlitwą, a przychodzące natchnienia powiewem Jego Ducha. Każda wolna chwila, a tym bardziej soczyste ich wieczorne kawałki mogą przybliżać do Tego, który jest w nas sprawcą i chcenia i działania zgodnie z Jego wolą (por. Flp 2, 13).
 
Czy tak nie dokonała się wspaniała modlitwa, jaka miała miejsce w Zwiastowaniu! Była ona tak płodna, że do dziś powtarzamy słowa: błogosławiony owoc żywota twojego – Jezus. Każde takie spotkanie ze słowem powinno rodzić także w nas konkretne owoce i napełnić nas błogosławieństwem. O tym właśnie mówi św. Jakub: Kto zaś pilnie rozważa doskonałe Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma błogosławieństwo (Jk 1, 25).
 
Dziś Jezus daje nam się inaczej niż przed laty. Możemy zazdrościć Piotrowi, Andrzejowi, Janowi czy Filipowi, że na własne uszy słyszeli słowa Jezusa, że byli tak blisko, że On osobiście się do nich zwracał. Ale czy zmieniło się naprawdę tak wiele? Przecież Jezus powiedział, że jest z nami aż do skończenia świata (por. Mt 28,20), a słowa, które mają tę samą teandryczną (bosko-ludzką) naturę, mogą dokonywać cudu przemiany naszych serc, jak działo się to przed dwoma tysiącami lat. Niewiele potrzeba, aby spotykając Święte Teksty spotkać samego Jezusa. 
 
 
ks. Artur Andrzejewski   
 
strona: 1 2 3