DRUKUJ
 
Rómulo Cuartas Londono OCD
Święta Teresa i kłamstwo
Zeszyty Karmelitańskie
 


Umiłowanie prawdy św. Teresy jest zrozumieniem, że tylko Bóg jest stały, wierny i prawdziwy. Wszystko inne jest przemijające i nietrwałe. Dzięki świadomości stałości Boga i przemijalności świata Teresa staje się szczególnie wyczulona na fałsz, oszustwo i kłamstwo.
 
Mogę się mylić, ale nie kłamać
 
Według relacji Teresy umiłowanie prawdy było cnotą szczególnie rozwijaną i praktykowaną w jej rodzinie. Święta daje nam to do zrozumienia, gdy mówi, że jej ojciec „nigdy nie kłamał” (Księga mojego życia [1] [Ż] 7,12). Możemy stąd wnosić, że była to wartość mocno zakorzeniona w życiu rodzinnym.
 
Teresa przyznaje, że w czasie swojego kryzysu w modlitwie oszukiwała ojca, twierdząc, że się modli, podczas gdy w rzeczywistości z powodu fałszywej pokory i poczucia, że jest niegodna, zaniedbywała modlitwę. Ale działo się tak raczej dlatego, że sama została zwiedziona i zabrakło jej wewnętrznego światła. Dlatego zwraca się do Pana, mówiąc: „Z pewnością mogę się mylić..., ale Ty, mój Panie, dobrze widzisz, że na tyle, na ile zdołam zrozumieć, nie kłamię” (Ż 6,9).
 
Ten błąd sprawia, że Teresa bardzo obawia się niewiedzy, ponieważ wie, jak łatwo jest pod wpływem jej mroków popaść w kłamstwo. Sama boleśnie tego doświadczyła w przypadku spowiedników, którzy „nie chcieli jej zwodzić”, ale „wielką szkodę wyrządzili jej duszy” po prostu dlatego, że „nie znali nic więcej” (Ż 5,3). Stąd jej żywe zainteresowanie i nieustanne poszukiwanie światła u spowiedników, w kazaniach, w książkach i rozlicznych poradach zasięganych u tych i innych. Bardzo dba o to, by nie oszukiwać samej siebie ani nie oszukiwać innych, gdyż kłamstwo jest w jej opinii najgorszym zniewoleniem, źródłem zła i wielu niepokojów.
 
Tak wyraźny i zdecydowany wstręt do kłamstwa i odraza do niewiedzy są nie tylko łaską Bożą, ale też owocem długoletniego doświadczenia.
 
Z powodu niewiedzy Teresa dała się zwieść samej sobie, gdy „rok i więcej” nie praktykowała modlitwy, bowiem wydawało jej się to „większą pokorą”, a była to największa pokusa, jakiej doświadczyła w swoim życiu duchowym (Ż 7,11).
 
Po wielokroć zwiódł ją lęk spowiedników lub obawy uczonych, skłonnych raczej widzieć demona „tam gdzie możemy mówić: «Bóg!», «Bóg!»” i tak spowodować drżenie samego demona” (Ż 25,22).
 
Obserwowała, jak wiele wysiłku wkłada społeczeństwo jej czasów w to, by „zadowolić świat” i jak bardzo dba o „honor” i zachowanie pozorów. W czasie, który decyzją prowincjała spędziła z doą Luisą de la Cerda w Toledo (w przededniu założenia klasztoru Świętego Józefa), zrobiło jej się bardzo żal tej wielmożnej pani, gdy widziała „jak wiele razy dla wypełnienia [wymogów] swojego stanu postępuje niezgodnie ze swoją skłonnością”, a w zgodzie z wymogami społecznymi, które narzuca jej pozycja osoby znaczącej. Dlatego też Święta podsumowuje: „Jest to jedno z tych kłamstw, które świat rozgłasza, nazywając panami tego pokroju osoby, które, jak mi się zdaje, nie są niczym innym, jak niewolnikami tysięcy spraw” (Ż 34,4).
 
Święta wie z doświadczenia, że nie ma kłamstw małych czy dużych. Wszystko bowiem, co się mówi czy robi wbrew temu, co się wie, myśli czy w co się wierzy, jest kłamstwem. Dlatego też prosi Pana, aby „Jego Majestat wspierał mnie dla uznawania za wytchnienie to, co jest wytchnieniem, a za cześć to, co jest czcią, i za rozkosz to, co jest rozkoszą, a nie wszystko na odwrót” (Ż 25,22).
 
To przekonanie tłumaczy też jej wysiłek, by być przejrzystą i nie ukrywać żadnego ze swych wewnętrznych doświadczeń wobec teologów i spowiedników, którzy nią kierowali. Nie miało dla niej znaczenia, jeśli jej nie rozumieli. Dla niej liczyło się to, by nie kłamać na temat żadnego wydarzenia, łaski czy doświadczenia duchowego, jakiegokolwiek rodzaju i jakiejkolwiek wagi. Nawet w sprawie mało ważnej nie skłamałaby pod żadnym pozorem (Ż 30,13).
 
Przyglądając się sobie, Święta wyznaje, że otrzymała od Boga naturalny wstręt do kłamstwa (Ż 40,4). Dlatego też może stwierdzić, że „za nic na świecie nie podałaby jednej rzeczy za inną” (Ż 28,4).
 
Te świadectwa samej Świętej, przedstawiające ją jako przyjaciółkę prawdy i nieprzyjaciółkę kłamstwa, znajdują po-twierdzenie u osób, które ją znały i miały z nią do czynienia. Najbardziej uprawnionym ze świadków jest o. Domingo Bánez, dominikanin, teolog, spowiednik Świętej Teresy i cenzor Księgi mojego życia. Oprócz tego, że ocenia to pierwsze wielkie pisane dzieło Świętej jako pełną otwartości relację „z tego wszystkiego, co dokonuje się w jej duszy, w tym celu, aby zostać pouczoną i poprowadzoną przez swoich spowiedników”, i nie znajduje w nim niczego, co byłoby „złą doktryną”, przeciwnie, „wiele [spraw mogących być] wielkim zbudowaniem i wskazówką dla osób, które zajmują się modlitwą”, kończy swoją opinię takimi słowami poparcia i aprobaty dla Matki Teresy: „Ta kobieta, według tego, co ukazuje jej relacja, nawet jeśli sama pomyliłaby się w [jakiejś kwestii], to jednak nie jest oszustką. Mówi bowiem w sposób tak otwarty o dobrych i złych [rzeczach] oraz z tak wielką chęcią trafnego oddania tego w słowach, że nie można powątpiewać w jej dobrą intencję” (Ż, s. 480-481).
 
Kłamstwo świata
 
Na „kłamstwie świata” opiera się to, co święta Teresa nazywa przeklętą czcią, „przeklętą troską o uznanie w oczach innych” (Ż 31,23). Pojęcie to ma wiele znaczeń, jak szacunek, poważanie, honor i prestiż. W rozumieniu społeczeństwa hiszpańskiego XVI wieku, aby mieć cześć, trzeba było dobrze się urodzić lub być czystej krwi, posiadać jakąś władzę, bogactwo niezbędne do jej utrzymania i zaspokojenia rozlicznych wymogów społecznych oraz cieszyć się właściwą społeczną reputacją, zwłaszcza w sferze seksualnej, co w szczególny sposób dotyczyło kobiet. Aby zachować cześć i społeczne uznanie, osoby „wrażliwe na punkcie swojej czci” popadały w prawdziwą niewolę, co Święta stwierdziła w kontaktach z wysoko urodzonymi, jak wymieniona już dona Luisa de la Cerda, w której domu w Toledo Teresa mogła z bliska zobaczyć „kłamstwo” społeczne i „jak mało należy cenić wielmożność [urodzenia]”, aby ostatecznie całkowicie obrzydzić sobie „pragnienie bycia wielmożną panią” (Ż 34,4).
 
strona: 1 2