DRUKUJ
 
Łukasz Kaźmierczak
Nasz Święty Ojciec
Przewodnik Katolicki
 


Rozmowa z abp. Mieczysławem Mokrzyckim, metropolitą lwowskim, sekretarzem papieskim w latach 1996–2007.


Niewielu z nas może powiedzieć tak jak Ksiądz Arcybiskup: od dzisiaj mam w niebie swojego osobistego świętego…
 
Ale przecież od 27 kwietnia wszyscy go już tam mamy! Przyznaję jednak, że kanonizacja Jana Pawła II jest dla mnie rzeczywiście szczególnie wyjątkową chwilą. Ojciec Święty był za życia bardzo mi bliski i mogłem osobiście doświadczyć tej jego bliskości i takiej niezwykłej serdeczności w stosunku do mojej osoby. Wierzę jednak głęboko, że od tego momentu jeszcze bardziej będę odczuwał jego troskę o mnie i o moją posługę. Jan Paweł II poprzez swoje orędownictwo będzie teraz moim przewodnikiem, głównym patronem i towarzyszem dalszego życia.
 
Gdzie Ksiądz Arcybiskup będzie przebywał w czasie kanonizacji Jana Pawła II?

Przeżywania tak ważnego momentu dla Kościoła i dla mnie osobiście nie wyobrażam sobie inaczej niż poprzez osobistą obecność na placu św. Piotra. Przybędę do Rzymu już we wtorek, aby spokojnie duchowo przygotować się do tej podniosłej uroczystości poprzez modlitwę, ale także poprzez spotkania z wieloma przyjaciółmi, m.in. będę miał zaszczyt spotkać się z Ojcem Świętym Benedyktem XVI, który zaprosił mnie do siebie na obiad.
W poniedziałek po kanonizacji wezmę natomiast udział we Mszy św. dziękczynnej, a we wtorek dokonam intronizacji relikwii I klasy już Świętego Jana Pawła II do parafii w Rawennie.
 
Ksiądz Arcybiskup przygotowywał się więc w sposób szczególny do kanonizacji papieża Polaka.

Oczywiście, jesteśmy przecież świadkami wielkiego wydarzenia nie tylko dla całego Kościoła, ale także dla nas, Polaków. I tak jak przygotowujemy się sumiennie do matury, obrony doktoratu czy do święceń kapłańskich, tak samo należy duchowo przygotować się do kanonizacji tak niezwykle ważnej dla nas postaci. Dlatego bardzo dużo czasu w ostatnich miesiącach poświęcam na pogłębioną refleksję wokół osoby Jana Pawła II, ponownie przybliżam sobie szczegóły jego biografii i nauczania, a także zastanawiam się nad wpływem Ojca Świętego na moje osobiste życie. Zadaję sobie pytanie: co takiego działo się w życiu, słowach i czynach Karola Wojtyła, że Kościół po raz kolejny oficjalnie potwierdził heroiczność cnót papieża Polaka i orzekł, że błogosławiony Jan Paweł II zostanie włączony do grona świętych? I to w tak bezprecedensowo szybkim w historii nowożytnego Kościoła czasie?!
 
Szybkość kanonizacji zaskoczyła Księdza Arcybiskupa?

Na pewno nie myślałem, że do kanonizacji dojdzie w tak szybkim tempie. Tak naprawdę cieszymy się przecież jeszcze nadal beatyfikacją Jana Pawła II. Terminy są tutaj zresztą wtórne, ponieważ i tak wszyscy byliśmy absolutnie przekonani co do świętości papieża Polaka. Gdyby jednak doszło do kanonizacji za kilka, kilkanaście, a nawet za kilkadziesiąt lat, to też nic złego by się nie stało i nie byłoby to żadną szkodą dla bł. Jana Pawła II. Przeciwnie, można byłoby wręcz widzieć w tym wiele korzyści.
 
Korzyści?

Owszem, ponieważ postać papieża Polaka byłaby wtedy jeszcze bardziej przybliżona tym wiernym, którzy prawdopodobnie nie znaliby już postaci Jana Pawła II ze swojego życia. Dla przyszłych pokoleń będzie to przede wszystkim postać historyczna, już nie tak namacalna i doświadczalna jak dla zdecydowanej większości współczesnych chrześcijan.
 
Wspomniał Ksiądz Arcybiskup o powszechnym przekonaniu o świętości papieża – stąd to słynne „Santo subito” zaraz po śmierci Jana Pawła II.

Bez wątpienia tak. Jan Paweł II całym swoim życiem, swoim nauczaniem i swoją postawą wskazywał nam, że jest człowiekiem bezgranicznie oddanym Panu Bogu. Człowiekiem, który z niezwykłą rzetelnością, ogromną duchową siłą, a na końcu również z przejmującym heroizmem wypełniał swoją misję. Człowiekiem nieustannie zatroskanym o Kościół i o cały świat. To była świętość realizowana w codziennym życiu, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
 
Czasem wystarczyło dosłownie jedno spojrzenie na Ojca Świętego, by widzieć tę świętość…

Tak, o tym zaświadcza wiele osób, mówiąc, że kiedy spotykało się twarzą w twarz z Janem Pawłem II, a zwłaszcza kiedy miało możliwość choćby krótkiej rozmowy z papieżem, wówczas odczuwało tę nadzwyczajność jego osoby, magnetyzm osobowości i tę nadprzyrodzoną łaskę, która od Niego promieniowała. Wielu z nich mówiło: „Ojcze Święty, Ty nie jesteś Ojciec Święty, Ty jesteś Święty Ojciec!”.
 
Jan Paweł II to także człowiek niezwykłej modlitwy.

Modlitwa była dla papieża najważniejsza, stanowiła integralną część każdego dnia. On nie dzielił swojego życia na zajęcia, on się wszystkim modlił. Papież całym sobą, całym swoim życiem i każdą jego chwilą modlił się. Owa modlitwa była jednak raczej dialogiem, rozmową z Panem Bogiem. W sposób szczególny można było to zaobserwować wtedy, kiedy Ojciec Święty przebywał w kaplicy – widać było wówczas jakieś jego szczególne wyobcowanie, taką nierealną obecność w kaplicy, głęboką kontemplację, jakby rodzaj zjednoczenia i bezpośredniej rozmowy z Panem Bogiem. Ten widok nie mógł pozostawić nikogo obojętnym.
 
Jak wyglądał codzienny rytm papieskiej modlitwy?

Ojciec Święty nie tylko oddawał się głębokiej kontemplacji i modlitewnym rozmyślaniom, ale bardzo wiele uwagi poświęcał także kultywowaniu prostych, najbardziej powszechnych praktyk religijnych. Każdy dzień zaczynał od odmawiania cząstki Różańca, leżąc krzyżem w swoim pokoju. Potem odmawiał cały pacierz katechizmowy: „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Mario”, „Wierzę w Boga”, „Dziesięć przykazań Bożych”, „Pięć przykazań kościelnych”, „Prawdy wiary”. Śpiewał codziennie godzinki, odmawiał litanie, Różaniec, odprawiał Drogę Krzyżową – i to nie tylko w okresie Wielkiego Postu, ale także przez cały rok – śpiewał Gorzkie żale, a w maju majówki, praktykował Godzinę Świętą, w czerwcu odmawiał Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jako wielki teolog nie wstydził się wcale nosić szkaplerza i kultywować prostych form pobożności „ludowej”.
 
W pamięci Księdza Arcybiskupa zapadły jakieś szczególne modlitewne gesty Jana Pawła II?

Ojciec Święty podczas swoich modlitw zawsze padał na kolana – i to w sensie dosłownym – a potem trwał całymi kwadransami przed Panem Bogiem, na kolanach i ze złożonymi rękoma. Albo inny obrazek: Jan Paweł II z rękoma podpierającymi skronie, zatopiony w modlitwie. Jednak dla mnie, jako kapłana, szczególnie przejmujące było wielkie skupienie Ojca Świętego podczas Podniesienia. I jakiś taki wyjątkowy sposób, w który unosił Hostię i Kielich, a potem długo wpatrywał się w Ciało i Krew Pańską…
 
strona: 1 2