DRUKUJ
 
Józef Augustyn SJ
Eucharystia szkołą miłości
Mateusz.pl
 


Nierzadko Eucharystia, w której uczestniczymy być może nawet regularnie, angażując przy tym całą dobrą wolę, nie ma większego wpływu na nasze życie codzienne: na sposób podejścia do siebie samych i na nasze relacje z Bogiem i z bliźnimi. Eucharystia bywa jakby czasem wyłączonym z naszej codzienności. Dostrzegamy wprawdzie ten rozdźwięk między szarą codziennością a świętem sprawowania Eucharystii, ale najczęściej jesteśmy bezradni wobec tego faktu. I choć Eucharystia bywa dla nas czasem żarliwej modlitwy, często w naszym odczuciu nie różni się jednak od każdej innej modlitwy. Tymczasem Eucharystia winna być naszą pierwszą modlitwą i jej szczytem.
 
W naszych rozważaniach będziemy odkrywać te miejsca naszej codzienności, w których może spełniać się żywa Eucharystia. W Eucharystię wchodzimy bowiem z całym naszym życiem. Celem uczestnictwa w niej jest przemiana naszego życia. To właśnie Eucharystia ma sprawić, aby nasze życie było podobne do życia Jezusa Chrystusa, aby samo stało się Eucharystią.
 
Miłość mierzy się darem
 
Używając analogii możemy powiedzieć, że Eucharystia jest dla nas chrześcijan słońcem. Słońce jest źródłem życiodajnej energii. Tam, gdzie nie docierają promienie słońca, nie ma życia. W ciemnościach życie nie rozwija się. Jeżeli chrześcijanin nie uczestniczy w Eucharystii, jego życie wiary stopniowo zamiera, jak zamiera roślina pozbawiona światła.
 
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, w okresie wielkich prześladowań, chrześcijanie zawsze gromadzili się na łamaniu chleba wbrew zakazom i groźbom prześladowców. Prowadzeni przed trybunały sądowe odpowiadali z odwagą, iż nie mogą nie uczestniczyć w Eucharystii, ponieważ są chrześcijanami. Wielu ponosiło śmierć męczeńską za wierność Eucharystii. Tak było również w okresie wszystkich późniejszych prześladowań. Eucharystia przez całe dwadzieścia wieków chrześcijaństwa stała zawsze w centrum liturgii Kościoła, była pierwszą modlitwą i szczytem modlitwy Kościoła.
 
Dlaczego? Ponieważ Eucharystia jest rzeczywistym uobecnieniem najważniejszego momentu historii zbawienia: śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Eucharystia jest najświętszą Ofiarą Kościoła, w której Jezus Chrystus, nasz jedyny Kapłan, który raz jeden ofiarował się na krzyżu za zbawienie całego świata, ponawia i uobecnia to swoje ofiarowanie. W Eucharystii Jezus nieustannie oddaje się w ręce Ojca dla nas i za nas. W tym akcie oddania się Syna Ojcu uczestniczy cały Kościół, uczestniczy każdy z nas.
 
Ciało i Krew Jezusa, uobecniane pod postaciami chleba i wina, są rzeczywistymi znakami Jezusowej śmierci na krzyżu. Śmierć Jezusa, uobecniana w Eucharystii, nieustannie objawia nam najwyższą miłość Boga do człowieka. W Eucharystii spełniają się słowa Jezusa: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16).
 
Wielkość każdej miłości mierzy się wielkością daru. Miłość Boga ku nam jest nieskończona, jak nieskończony jest dar ofiarowany nam przez Ojca w Jezusie Chrystusie. Jeżeli doświadczymy, bardziej sercem niż rozumem, tej nieskończonej miłości Ojca, zrozumiemy istotne znaczenie Eucharystii. Z drugiej strony kontemplacja Eucharystii, żywe uczestnictwo w niej, może nam przybliżyć nieskończoną miłość Boga do nas.
 
Eucharystia nie tylko objawia nieskończoną miłość Boga do człowieka, ale napełnia chrześcijanina tą samą miłością. Dzięki Eucharystii chrześcijanin może kochać tą miłością, którą kocha go sam Bóg. Jak Ojciec mnie umiłował, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej (J 15, 9). Dzięki Eucharystii trwamy w miłości samego Boga. I choć miłość chrześcijanina nie jest miłością nieskończoną, jak miłość Boga, to jednak posiada tę samą naturę, co miłość Boga. Krucha i słaba miłość ludzka w Eucharystii zostaje przebóstwiona. Dzięki Niej Ciało i Krew Chrystusa rozchodzą się po naszych członkach. Tak stajemy się uczestnikami Boskiej Natury, Boskiej miłości (św. Cyryl Jerozolimski).
 
Eucharystia jest dla chrześcijanina źródłem każdej miłości: miłości Boga, ludzi, świata, siebie samego; miłości przyjacielskiej, małżeńskiej, rodzicielskiej, kapłańskiej, zakonnej; miłości realizowanej w każdym powołaniu i stanie życia. Eucharystia wzywa chrześcijan, aby kochali tak samo jak kochał Chrystus, który oddał za nas życie swoje (1 J 3, 16). Taka postawa miłości –miłości oddającej życie – jest możliwa tylko wówczas, kiedy dzięki Eucharystii chrześcijanin wejdzie w logikę miłości mierzonej darem.
 
Miłość mierzy się darem. Miarę miłości wyznacza miara daru. Największym zaś darem będzie zawsze dar z życia. Jezus mówi: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). Im większą ofiarę ponosimy dla osoby kochanej, tym większą darzymy ją miłością.
 
Eucharystia zadaje nam nieustannie pytanie o kształt naszej miłości, o to, na czym się ona opiera. Czy na naszych ludzkich tylko potrzebach i odczuciach, czy na czymś więcej? Co w niej dominuje: szukanie jedynie uczucia, wrażeń, doznań, czy też pragnienie ofiarnego trudzenia się dla drugiego: dla Boga i człowieka? Możemy sprawdzać i mierzyć naszą miłość do Boga, do bliźnich, do świata i do siebie samych patrząc na naszą ofiarę i trud związany z nią.
 
Prawdziwej miłości ludzkiej nie mierzy się najpierw uczuciem. Uczucie towarzyszy miłości jako jej ważny element, ale nie stanowi jej istoty. Samo bowiem uczucie jest zmienne, niestałe i ślepe. Nierzadko zdarza się, że ci, którzy najpierw kochają się do szaleństwa uczuciową, zmysłową tylko miłością, po pewnym czasie również do szaleństwa nienawidzą siebie. Uczucia nienawiści i miłości leżą blisko siebie. Nienawiść bywa bowiem zawiedzionym uczuciem miłości, sfrustrowaną potrzebą miłości. Łatwo znienawidzić człowieka, którego się kocha, jeżeli miłość ta opiera się tylko na pragnieniu zaspokajania wielorakich ludzkich potrzeb. Miłość zawsze potrzebuje przynajmniej pewnej stałość uczuciowej. Stałość ta jest owocem uporządkowania emocjonalnego. Nie chodzi tylko o uporządkowanie uczuć związanych z miłością, ale o wszystkie ludzkie odczucia, potrzeby, pragnienia. Tylko w wolności emocjonalnej możemy być zdolni do tego, aby czuć do siebie nawzajem te same uczucia, które były w Jezusie Chrystusie (por. Rz 15, 5). Im większa w nas wolność emocjonalna, tym bardziej w miłowaniu upodabniamy się do Jezusa.
 
strona: 1 2 3