DRUKUJ
 
Jacek Salij OP
O podobaniu się ludziom
Idziemy
 


W Piśmie Świętym znajduje się wiele pouczeń, że należy zabiegać o podobanie się ludziom. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi – mówił Pan Jezus – aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16). Zaś Apostoł Paweł powiada tak: „Staram się przypodobać wszystkim pod każdym względem, nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni” (1 Kor 10,33).

Różne rodzaje podobania się ludziom
 
Jednak potrzeba podobania się ludziom może być również czymś negatywnym: „Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą; tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom” (Łk 6,26). Podobnie mówił Paweł: „Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa” (Ga 1,10).
 
A przecież wypowiedzi te nie są ze sobą sprzeczne. Przede wszystkim jest tylko Ktoś Jeden, komu powinniśmy się podobać zawsze i w każdej okoliczności. Tylko On jeden widzi człowieka w całej jego prawdzie, Jego Jednego nie da się zwieść pozorami i On Jeden nie przeoczy żadnego dobra, które jest w nas ukryte. Zresztą On jest nie tylko Świadkiem Absolutnym naszego dobra i niestety zła, ale On nas do czynienia dobra i do unikania zła uzdalnia.
 
Właśnie ta prawda określa różne rodzaje podobania się ludziom – dobre i złe. Kiedy człowiek przez swoje postępowanie podoba się Bogu, byłoby czymś najbardziej prawidłowym, gdyby to zarazem podobało się ludziom. Toteż kiedy czyniąc dobro, podobamy się ludziom, dziękujmy za to Bogu, bo jest w tym jakiś znak bliskości Królestwa Bożego. „Bo Królestwo Boże (...) to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. A kto w taki sposób służy Chrystusowi, ten podoba się Bogu i ma uznanie u ludzi” (Rz 14,17n). Jednak podobanie się ludziom nie może być celem czynienia dobra, w każdym razie nie głównym celem. Pan Jezus bardzo nastawał na to – czytamy o tym zwłaszcza w szóstym rozdziale Ewangelii Mateusza – żebyśmy nasze dobro czynili w obliczu Ojca, „który widzi w ukryciu”.
 
Czy wobec tego nie wolno nam zabiegać o to, żeby podobać się ludziom? Ależ owszem! – jeśli nie jest to naszym pierwszym celem i jeśli to służy czemuś dobremu. Zwłaszcza jeśli dzięki temu zbliżają się oni do Boga lub skłaniają ku jakiemuś niewątpliwemu dobru. Taki jest sens dwóch pierwszych pouczeń, które przytoczyłem na początku.
 
Natomiast nie tylko czymś podejrzanym, ale po prostu czymś zgubnym staje się chęć podobania ludziom, kiedy prowadzi nas ona do zła. Niestety, często – wskutek naszej słabości – ulegamy tej niebezpiecznej chęci. Przytoczmy parę pospolitych przykładów tej postawy.
 
Z braku odwagi
 
Przychodzi, dajmy na to, ktoś do mnie poradzić się w sprawie ważnej decyzji życiowej, jaką zamierza podjąć. Ja widzę, że jest to zła decyzja, ale widzę zarazem, że ten człowiek w gruncie rzeczy wcale nie szuka u mnie rady, on raczej oczekuje, że ja pochwalę tę jego decyzję. Czuję, że jeśli powiem mu, co o tym myślę naprawdę, zawiodę jego oczekiwania, a może nawet zrażę go do siebie gruntownie. Toteż przystępuję do gry. Zaczynam mówić mu rzeczy, które wcale nie płyną z mojego sumienia, ale z mojej słabości. Może gdyby starczyło mi spokojnej odwagi, żeby powiedzieć owemu człowiekowi, co o tym myślę, uratowałbym jego duszę. Tymczasem stałem się współuczestnikiem zła mojego bliźniego.
 
Niekiedy jestem przymuszany do współuczestnictwa w złu nie okrężnie, ale całkiem wprost. Na przykład żąda się ode mnie, abym rzucił swój kamień na kogoś, kto jest niemiły dyrektorowi. Albo koledzy w pracy zorganizowali sobie jakieś nieuczciwe pieniądze i wmuszają we mnie część osiągniętych zysków, jako że w ten sposób najłatwiej zamknąć usta niewygodnemu świadkowi. Albo wręcz spotykają mnie pogróżki, które mają mnie zmusić, bym przyklasnął czemuś, czego nie aprobuję. Ja nie chcę się narazić czy to dyrektorowi, czy to kolegom, czy owemu szantażyście, i zachowuję się po ich myśli. Aż tak potężny może być we mnie lęk przed tym, że może przestanę podobać się ludziom, od których czuję się zależny lub na których mi w tej chwili zależy.
 
Przypominają się tu słowa proroka Izajasza: „Dlaczego drżysz przed człowiekiem śmiertelnym? Zapomniałeś o Panu, twoim Stwórcy, który rozciągnął niebiosa i założył ziemię, a po całych dniach lękasz się wściekłości ciemiężcy, gdy ten się uwziął, by niszczyć” (Iz 51,12). Pan Jezus zaś mówił nam, że lepiej narazić się nawet własnemu ojcu lub matce niż stanąć po stronie zła. „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37).
 
strona: 1 2