DRUKUJ
 
Adam Langhammer SP
Nadzieja bez granic
eSPe
 


Czy niechęć mówienia o takiej nadziei nie wynika z lęku przed utratą wolności? Skoro Bóg i tak mnie zbawi, to na czym polega moja wolność? 
 
Tak, kwestia wolności jest bardzo istotna dla całej sprawy. Obrońcy nauki o wieczności piekła wynoszą wręcz ideał ludzkiej, stworzonej wolności tak wysoko, że sam Bóg jest wobec niego bezradny. Szanuje do końca zły wybór człowieka i dlatego nie ma wyjścia z sytuacji, bo w momencie śmierci następuje krystalizacja woli człowieka. Tymczasem inna intuicja, powtarzana w ciągu wieków, mówi o tym, że Bóg nie odważyłby się dać nam takiego daru, którego nie mógłby w nas ocalić. On go nie niszczy, On go respektuje do końca, ale nie pozostawia chorej, zbuntowanej wolności samej sobie. Wolność może być rzeczywiście zdegenerowana, zaślepiona, jednakże oddziaływanie Boże od wewnątrz trwające nawet – po ludzku mówiąc – przez „wieki wieków”, sprawia, że ta wolność może podlegać terapii i uzdrowieniu. 
 
Ze strony Boga nie będzie to amnestia. Główny problem polega na tym, czy ludzka wolność może być uleczona. Tradycyjna eschatologia stawia barierę miłosierdziu Bożemu. Uczy ona, że miłosierdzie rozciąga się tylko do momentu śmierci człowieka, a po śmierci pozostaje już tylko sprawiedliwość. Tradycja Wschodu chrześcijańskiego jest bardziej elastyczna i przedłuża proces dojrzewania, leczenia ludzkiej wolności także na drugą stronę życia. Bóg nie rezygnuje ze swojego daru. Potrafi go od wewnątrz leczyć i przeobrażać. Kategoria Boskiego przyciągania przez dobro i piękno jest bardzo ważną kategorią biblijną. 
 
W tym kontekście niestrudzenie przypominam słowa Jezusa z Ewangelii Janowej (12, 32): A Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie. Te słowa mówią o ogromnej, osobowej przyczynowości przyciągania. Siła tego przyciągania tkwi w tym, co uczynił On dla naszego zbawienia w swoim oddaniu, uniżeniu i miłości do końca (J 13,1). Bóg oddziałuje na ludzką wolę nie swoją wszechmocą (wtedy by ją zniszczył!), lecz przez uniżenie i ofiarną miłość swojego Syna. Ma takie argumenty do przekonania stworzonej wolności, jakich my nie znamy po tej stronie życia. Dlatego można mówić – czerpiąc intuicje z Pisma i z dzieł Ojców Kościoła – o tym, że ludzka wolność bynajmniej nie jest zniweczona. Człowiek będzie opierał się tak długo, jak będzie chciał, tyle że jest to wówczas ciągłe zniewolenie samego siebie. Jak długo człowiek nie chce przyjąć Boga, przedłuża się stan jego gehenny. Nie wiemy, jak długo trwają losy stworzenia zbuntowanego. Można jednak mieć nadzieję na to, że istota wolna zostanie uszanowana do końca w swojej wolności. Stwórca i Zbawiciel nie przestanie jednak pociągać jej ustawicznie ku sobie, leczyć i przemieniać.
 
Modlitwa za Złego
 
Czy Jezus swoją śmiercią zbawił Szatana? Czy zatem Szatan może pojednać się z Bogiem?
 
Nadzieja, o której mówię, nie wyklucza żadnego rozumnego stworzenia. Nie wyklucza również Szatana. Ten, którego nazwano Kyriosem (Panem), któremu jest dana wszelka władza w niebie i na ziemi (Mt 28,18), wstępuje również w niezbadane głębie tego, co nazywamy satanizmem. Boży Duch, który przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego (1 Kor 2,10), ma dostęp do tajników wolności swoich stworzeń. Trudno, rzecz jasna, wyciągać z tego daleko idące wnioski, bo wypowiedzi Biblii na temat losów Szatana są bardzo oszczędne. Nadzieja na ocalenie demonów żyje w tradycji chrześcijańskiej. Głosili ją wielcy Ojcowie Kościoła wschodniego, tej miary co Grzegorz z Nyssy oraz Izaak Syryjczyk. Kto wczyta się w ich śmiałe wypowiedzi, nie oprze się myśli, jak niezwykły i wspaniały jest Bóg, który również istot najbardziej godnych politowania nie pozostawia ich własnemu losowi. Jeżeli Jezus mówi o miłości nieprzyjaciół, to czy ona nie zobowiązuje także do tego, by wstawiać się za Nieprzyjacielem, którego ludzie wykluczają z wszelkiej modlitwy? W tradycji Wschodu spotykamy świętych, którzy mieli odwagę modlić się za Złego, ażeby – o ile to możliwe – i on został pojednany, żeby i on zobaczył swoją ślepotę, granice swojej dumy i uznał się za istniejące z dobroci Boga stworzenie. Wiele jest tego rodzaju intuicji w tradycji chrześcijańskiej. Pojawiają się także w naszej literaturze, m.in. w pismach Stanisława Vincenza. To, co się dokonało w śmierci Jezusa i Jego zmartwychwstaniu jest obietnicą dla wszechświata, dla wszystkich istot, dla całego kosmosu, także dla tego materialnego i nieożywionego.
 
Jak należałoby się modlić za Szatana? 
 
Odpowiednie miejsce na tę modlitwę jest chyba w Ojcze nasz, kiedy mówimy „i zbaw nas ode złego”. W tym miejscu wschodni mistycy i Ojcowie Kościoła chętnie dodawali: i samego Złego zbaw od jego złości. Ocal go, on jest także Twoim stworzeniem. Przeciwnikiem jest tylko w naszym świecie. W Ewangelii Jezus nazywa Szatana księciem „tego świata” (por. J 12,31). Czas jego działania jest ograniczony do tego świata. W przeszłości myśl o modlitwie za Szatana wywoływała przerażenie. Gdy Giovanni Papini napisał swoją książkę Il Diavolo (Diabeł), w której zalecał miłosierdzie i wstawiennictwo za diabłem, został potępiony przez Piusa XII. Myślę, że stopniowo czas dojrzewa ku temu, ażeby chrześcijanie duchowo poszerzali zakres swojej modlitwy. Trzeba się modlić tak, jak serce dyktuje, bez wymyślania specjalnych formułek. Jak prosimy o ocalenie nas, jak zwracamy się w Zdrowaś Maryjo do Matki Bożej, aby w godzinie śmierci wstawiała się za nami, tak możemy równocześnie, choćby błyskiem myśli, poszerzać modlitwę o ten właśnie wątek.
 
 
strona: 1 2 3 4