DRUKUJ
 
Tomasz Franc OP
Anatomia pokusy
Stacja 7
 


Zabierz pokusy, a nikt nie będzie zbawiony
 
Rozpocznę od dowcipu, być może niektórym znanego, ale wydaje się, że w dość żartobliwy sposób ujmującego nasze stereotypowe pojmowanie tego, czym jest pokusa. Rzecz dzieje się w niebie, gdzie na zasłużonym, przez lata wypracowanym dobrymi uczynkami wiecznym odpoczynku spoczywa pewien Niebianin. Rytm niebiańskiego dnia jest dość monotonny, rano pacierze, później śniadanie, spacer po niebiańskich obłokach, znów modlitwy i tak dzień w dzień, ale w nocy… W nocy, do nieba dochodzą z piekła odgłosy hucznej zabawy, śmiech, dźwięki muzyki, widać światła sztucznych ogni. Niebianin z utęsknieniem wpatruje się w piekło. Podczas jednego z codziennych obiadów spożywanych u świętego Piotra podejmuje decyzję, że chce się tam przenieść. U bram piekła wita go sam Lucyfer, który z uśmiechem zaprasza do... zimnej i wilgotnej celi. Oburzony Niebianin pyta, gdzie znajduje się to, co podziwiał zerkając z nieba? Lucyfer odpowiada: Eee tam, to tylko nasz dział reklamy.
 
Opierając się na wymowie tego żartu, możemy zadać pytanie, czy rzeczywiście pokusa jest tylko wysublimowanym "działem reklamy", którego jedynym zadaniem jest odcięcie nas od może szarego, ale jednak realnego świata? Wydaje się to zbyt dużym uproszczeniem. W naszej codzienności pokusa i rzeczywistość wzajemnie się przeplatają. Trudno zająć wobec tego zjawiska jednoznaczne stanowisko. Czasem z pokusą jest tak, że się jej ulega, albo z nią walczy, a o wiele rzadziej próbuje się ją oswoić. A może warto, żeby taki "dział reklamy" pracował na nasze konto.
 
Pokusa towarzyszy każdemu z nas od samego początku życia, może bardziej trafnym określeniem byłoby, od pierwszych przebłysków samoświadomości. Zdolność do jej przeżywania jest warunkiem nierozłącznym posiadania wolnej woli.
 
Czy wobec tego z pokusą jest jak z solą, gdy jej brakuje, pokarm staje się mdły, a gdy jest jej w nadmiarze, nadaje się do wyrzucenia? Wydaje się, i to może zaskakiwać, że istnienie pokus jest koniecznym warunkiem rozwoju. Oczywiście bardzo często zdarza się, że tak zwane pójście za pokusą wiąże się z upadkiem, przegraną i degradacją, ale jak zwykło się mawiać, nie ma róży bez kolców, a prawdziwe dobro nie jest osiągane bez trudu. Warto jednak sprawiedliwie przyznać, że pozytywny wymiar pokusy, doświadczany jest przez nas o wiele rzadziej niż jej niszczący charakter.
 
Doświadczenie wewnętrznej pustki 
 
Przestrzenią, w której doświadczamy pierwszego spotkania z pokusą jest doświadczenie wewnętrznej pustki. Tej samej, która również jest naturalnym środowiskiem życia naszych potrzeb. Pragnienie, głód i brak rodzące się w pustce są sygnałami o tym, że jest „coś”, co jest niezbędne dla naszego rozwoju, czego potrzebujemy do prawidłowego funkcjonowania, czy wprost do życia. Zatem, i potrzeba i pokusa spotykają się u wspólnego źródła, jakim jest odczuwany przez nas brak upragnionego dobra. Warto zwrócić uwagę na to, w jaki sposób obydwie te doświadczane przez nas rzeczywistości próbują odpowiedzieć na to pragnienie.
 
Konfrontując się z różnego rodzaju niedostatkami doświadczamy emocji, które wpływają na podejmowane przez nas sądy dotyczące sytuacji, w których się znaleźliśmy i potrzeb, dostrzeżonych i nazwanych przez nasz umysł. Próbując odpowiedzieć na te potrzeby musimy podjąć wysiłek zmierzenia się z rzeczywistością, to znaczy, postawienia sobie pytania, czy to, co jest naszym brakiem może być zaspokojone przez to czego pragniemy i czy środki podejmowane w drodze do osiągnięcia tego są adekwatne. Emocje oczywiście mogą dopingować nas w podejmowaniu decyzji, są wręcz niezbędne do tego, żeby skutecznie działać, ale mogą także sprawić, że zbyt pochopnie powzięte kroki wprowadzą nas na błędną drogę. Obrazowo można to wyrazić w taki sposób, że paliwem napędzającym potrzeby są emocje, ale kierunek realizacji nadaje im intelekt, posługujący się racjonalnym osądem rzeczywistości. Ta zasada realizowania potrzeb opierająca się na współpracy intelektu i emocji, nie tylko może być, ale wręcz jest zmieniana pod wpływem pokusy. Czyli, że w ten swego rodzaju układ: potrzeby, emocje, intelekt, działanie wchodzi dodatkowa zmienna, jaką jest właśnie pokusa. To ona sprawia, że wydawałoby się proste decyzje naznaczone są zawsze elementem ryzyka, bycia niejako „na granicy”.
 
Pokusa niejako ubarwia, koloruje nasz osąd realności, wprowadzając weń element irracjonalności, nieskrępowanych fantazji i marzeń, co jednocześnie wyostrza i eskaluje emocje. Wobec tego, ocena naszych potrzeb, to, czego nam brakuje, a także sposoby ich realizacji, czy wreszcie cel, do którego dążymy, narażone są na zniekształcenie. Może okazać się, że pragnienie zmieni się w nieskrępowane niczym pożądanie, a potrzeba stanie się zniewalającym przymusem.
 
strona: 1 2