DRUKUJ
 
Marta i Henryk Kuczaj
Świadectwo dwojga, którzy są jednym
eSPe
 


Sakramentalne małżeństwo jako znak radykalnego umiłowania Boga

Przykład życia

Człowiek zwykle oczekuje potwierdzenia wypowiadanych słów i gwarancji składanych obietnic. Nie inaczej jest w kwestiach życia, miłości i wiary. Współczesny wierzący, a tym bardziej niewierzący, domaga się przykładu życia, którym kochające się osoby potwierdzą aktualność nauki Jezusa Chrystusa. Równa godność mężczyzny i kobiety wyraża się między innymi w nieograniczonej możliwości dawania świadectwa przynależności do Boga i wierności drodze, która prowadzi do szczęśliwej wieczności, dlatego na każdym spoczywa olbrzymia odpowiedzialność za czyny. Dobre pomagają innym wierzyć w Boga; złe poddają w wątpliwość istnienie prawdziwej miłości. Jakże wymowne w tym kontekście są słowa zaczerpnięte z Ewangelii Wasza mowa ma być: tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5, 37).

Nieradykalna miłość

W dobie relatywizmu etycznego i stałego atakowania instytucji małżeństwa i rodziny, dawanie świadectwa ukazującego ich wartość jest szczególnie trudne i wymaga odwagi, dlatego jest tym bardziej konieczne. Trudność ze świadczeniem o Bogu polega przede wszystkim na tym, że nieodzowny radykalizm bywa ośmieszany i prezentowany jako zacofanie i fanatyzm. Trzeba jednak przypomnieć, że miłość, która nie jest radykalna, nie ma nic wspólnego z prawdą. Podobnie wiara bez ewangelicznego radykalizmu przestaje być wiarą w Boga, a staje się pewnego rodzaju ideologią. Któż nie chciałby być kochany miłością radykalną?

Małżeństwa bez Boga

Ciągłe ataki na małżeństwo i rodzinę przyczyniające się do rozwodów (których liczba lawinowo się zwiększa), konsekwencją których jest lawinowo rosnąca liczba rozwodów, głównie małżeństw zawieranych z pominięciem Boga, potwierdza prawdę, że związek oparty wyłącznie na siłach ludzkich jest zbyt słaby, aby przetrwać. Dzisiaj samo zawarcie z przekonania sakramentalnego małżeństwa urasta do rangi wielkiego świadectwa wierności Bogu. Tylko zawarcie sakramentalnego związku i życie w nim z Bożą pomocą jest znakiem prawdziwej miłości. Wierność słowom przysięgi: "nie opuszczę cię aż do śmierci" i czynienie daru z siebie jest pięknym świadectwem genialności zamysłu Stwórcy względem małżeństwa.

Pierwszy impuls

Kochający się mąż i żona, trwający w sakramentalnej komunii, stają się znakiem nadziei dla pragnących wstąpić w związek małżeński. Świadectwo życia małżeństw sakramentalnych może stać się pierwszym impulsem do zmiany życia i nawrócenia dla odrzucających błogosławieństwo takiego związku.

Małżonkowie w pierwszej kolejności powinni być świadkami dla siebie, a później dla swoich dzieci. Rodzice spełniają to zadanie, kiedy wzajemną miłością potrafią ukazać prawdziwy obraz Boga. Skoro rodzina jest pierwszą szkołą miłości i wiary, powinna być również miejscem odkrywania autentycznych potrzeb i nabywania umiejętności czynienia dobra. Moc uzdalniająca do tego płynie z wierności Panu Bogu, dlatego miłość człowieka do człowieka jest na miarę wiary w dobro i prawdę pochodzącą od Boga. Wierność Jemu uzdalnia do miłowania drugiego człowieka.

Czerpać ze szczęścia innych

Świadectwo małżonków ma wartość o tyle, o ile wynika z dążenia do świętości, gwarancją jego prawdziwości jest ciągłe pragnienie sprostania powołaniu zadanemu przez Boga. Jeżeli świadectwo będzie wynikało z chęci przypodobania się ludziom, wcześniej czy później stanie się antyświadectwem. Każdy poszukuje znaków, które potwierdzałyby słuszność czynów a ostateczną miarą świadectwa jest świętość.

Chcąc być szczęśliwymi, ludzie szukają wzorów postępowania wśród świętych i autorytetów z przeszłości, jednak najbardziej przekonywający pozostają świadkowie żyjący obok nas. Trzeba czerpać ze szczęścia innych, aby uczynić własne życie lepszym, stając się jednocześnie światłem dla innych. Dzielenie się dobrem jest misją każdego człowieka, a szczególnie chrześcijanina.

Mając świadomość własnych niedoskonałości, chcemy choćby w części wypełnić to zadanie, dlatego pragniemy podzielić się krótkim świadectwem własnego życia. Chcemy nim wyrazić wdzięczność Bogu za ludzi, którzy nas ukształtowali i nadal to czynią, a przede wszystkim osobom duchownym, którym tak bardzo zależy na szczęściu małżeństw i rodzin.

Nie posiadamy telewizora

Jesteśmy małżeństwem od ponad dziesięciu lat. Cieszymy się trzema córeczkami i oczekujemy na kolejne dziecko. Uważamy się za szczęśliwą rodzinę. Mamy wrażenie, że nasza miłość od dnia ślubu ciągle wzrasta. Mieszkamy w niewielkim mieszkaniu. Nie obrażamy się na siebie nawzajem i nikt nikomu nie ubliża. Nie używamy wulgarnych słów. Wiele czasu poświęcamy na wartościową lekturę i rozmowy. Głównie jest to zasługa tego, że z wyboru nie posiadamy telewizora.

Dużo czasu spędzamy w gronie rodzinnym, między innymi na wypadach poza miasto, np. w góry. Każdej niedzieli uczestniczymy we Mszy świętej, a w każdą drugą niedzielę miesiąca, na pamiątkę ślubu, pełne uczestnictwo w Eucharystii ofiarujemy za siebie nawzajem i nasze dzieci. Codziennie modlimy się i czytamy Pismo Święte, a wieczorem odmawiamy lub śpiewamy wraz z córeczkami Apel Jasnogórski. W życiu rodzinnym i małżeńskim towarzyszy nam myśl zaczerpnięta z pism św. Joanny Beretta Molla: "Co mogę zrobić, aby Cię uszczęśliwić?" Naturalnie zdarzają się sprzeczki i konflikty, które wynikają głównie z różnicy naszych charakterów, ale za każdym razem gdy je rozwiążemy, zbliżamy się do siebie. Zauważyliśmy, że nasza miłość małżeńska oraz miłość do dzieci wzrasta proporcjonalnie do pogłębianej więzi z Panem Bogiem. Pragniemy skromnie podzielić się własnym przeświadczeniem, że gdzie ma miejsce miłość do Boga, tam również jest miłość do człowieka. Jesteśmy także przekonani, że jaka miłość do Pana Boga, taka i do współmałżonka. 

W dążeniu do świętości

Nasze największe pragnienie jako małżonków i rodziców to nie zrobić nic, co by przeszkodziło dzieciom w dążeniu do świętości. Najstarsza córka czasami konfrontuje nasze życie rodzinne z życiem rodzinnym jej rówieśników i ma niekiedy pretensje – głównie o to, że nie ma tego wszystkiego, co inni. Wtedy zawsze staramy się ją przekonywać, że ważne jest to, jakim się jest człowiekiem, a nie to, co się ma. Ta sama córka urzekła nas kiedyś odpowiedzią na pytanie, czy wolałaby, aby urodził się braciszek czy siostrzyczka.

Odpowiedziała wówczas, że nie jest ważne, kto się urodzi, ale ważne, aby go kochać!!! Podczas naszego ślubu ksiądz nie powiedział kazania. Najpierw byliśmy zaskoczeni i było nam trochę żal. Jednak zaraz po nabożeństwie powzięliśmy myśl, że własnym życiem małżeńskim je napiszemy. Z Bożą pomocą staramy się być wierni temu spontanicznemu zobowiązaniu. Bardzo pragniemy tak żyć i kochać, aby na pytanie dzieci, co jest najważniejsze w życiu, móc zawsze z całkowitym przekonaniem powiedzieć: MIŁOŚĆ!

Marta i Henryk Kuczaj