DRUKUJ
 
Iain Matthew OCD
Modlitwa namaszczenie umysłu
Głos Karmelu
 


Na ile jestem wolny, aby słyszeć to, co mówisz? Na ile jestem wolny, aby słyszeć to, czego nie mówisz? W jakiej mierze mój umysł przyzwala na to, aby zanurzyć się w świetle kogoś innego? Aby wzrastać w rozumieniu, trzeba dokonać tej trudnej rzeczy: „zachować umysł większy niż jego własne idee”.
 
Jeśli umysł jest bardziej nastawiony na otrzymywanie niż na osiąganie, kluczowe pytanie brzmi: Co otrzymuję? Czemu powierzam władzę nad moim umysłem? Jakim sprawom pozwalam pozostawić na mnie piętno? Jakim troskom czy celom pozwalam się kształtować?
 
W miarę jak Jan prowadzi nas swoją Drogą na Górę Karmel, nieustannie zadaje to właśnie pytanie: Co lub kto kształtuje twój umysł? Kto ma nad nim władzę? Jego propozycja uzdrowienia jest następująca: Pozwól, aby twój umysł kształtował się w wierze. Zapal w jego wnętrzu świecę wiary (por. DGK II, 16, 15). Niech słowo Boże wyciśnie na tobie swoją pieczęć. Pozwól, aby światło Ewangelii namaściło twój umysł.

Jak daleko sięga twoja gościnność?
 
Kiedy Jan mówi o wierze, nasuwają się dwa pytania. Jedno dotyczy tego, co zawiera w sobie wiara: Jakie światło ma nas namaścić? Dojdziemy do tego. Drugie dotyczy naszej otwartości na to światło: Jak głęboko je przyjmujemy? Wiara działa tam, gdzie nasze przyjęcie jest najgłębsze. W całej księdze II Drogi na Górę Karmel Jan mówi: Nie zamykaj się zbyt wcześnie.
 
Chociaż zadziwienie ma miejsce w ulotnej chwili, nie lubi pośpiechu. W świecie, który szuka niezbitych dowodów, szybkich sensacji i superbohaterów, trudno przyjąć nieco łagodniejsze światło. Wezwanie Jana do oderwania się od tego, co nas otacza, ma na celu ponowne przeszkolenie naszego wzroku i słuchu. Jan przeciwstawia się temu, co nas przytłacza (embarazar), powstrzymuje (impedir), przekarmia (cebar) (DGK II, 16, 6; 15, 3). Ostrzega nas przed korzystaniem z pokarmu typu fast food, który utrudnia kosztowanie manny (por. DGK I, 5, 3).
 
Tym, co blokuje otwartość umysłu, nie jest podejmowanie działań czy pomysłowość, lecz własne „ja”: dominacja osobistych kryteriów w postrzeganiu świata. Tym, co zaciemnia moje spojrzenie i ogranicza pole widzenia, jest moje pragnienie, by mnie zauważono, uznano, zaakceptowano, postawiono w centrum uwagi. Zakorzeniona w nas miłość własna powoduje zaćmienie umysłu i sprawia, że słońce nie może przebić się przez mgłę: 
 
„Rozum nie jest w stanie przyjąć oświecenia przez Bożą mądrość, podobnie jak światło słoneczne nie przeniknie chmur w ponury dzień; wola również nie może ogarnąć w sobie Boga w czystej miłości, tak jak zamglone lustro nie pokaże wyraźnego odbicia twarzy patrzącego. Tym bardziej też pamięć, którą przesłaniają nasze dezorientujące pragnienia, nie może przyjąć spokojnie obrazu Bożego w jego kształcie” (DGK I, 8, 2).
 
W księdze II Drogi na Górę Karmel Jan próbuje poprowadzić nas dalej: Jesteś wart więcej, jest ci przeznaczona większa miłość. Nie to, nie tamto, ani tamto – idź tylko naprzód, z wiarą.
 
To skłonne do otwarcia miejsce, gdzie wiara jest swobodna, Jan nazywa „duchem”. Duch to osoba na płaszczyźnie największego otwarcia. Gdyby było nieco mniejsze, nie przyjęłoby tego wszystkiego, co niesie ze sobą wiara. Wyjdź więc poza uciążliwość znaczeń – przestań polegać jedynie na tym, czego możesz dotknąć myślami, zbadać z ich pomocą; otwórz się na przestrzeń ducha, gdzie możesz otrzymać w całości to, co jest ci ofiarowane, bez dzielenia daru na kawałki, gdy tylko się pojawi. Dusza powinna zawsze zamykać oczy na wszystko, co może dostrzec i zrozumieć [...]. Niech raczej polega na tym, czego nie widzi, co dotyczy ducha [...]. To bowiem jedynie podnosi ją do zjednoczenia w wierze (DGK II, 16, 12).
W księdze II Drogi na Górę Karmel słowo Jana odpowiada zatem na pytanie: Jak głęboka jest twoja otwartość na przyjmowanie – w jakiej mierze jesteś otwarty? Jego odpowiedź brzmi: Wyjdź poza jaskrawe światła i trendy, wejdź w „głębiny wiary” (DGK II, 18, 2), obszar przyjmowania, gdzie człowiek patrzy i widzi.
 
„Wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1, 17) 
 
Ciemność i odosobnienie to warunki, w których stabilność umysłu jest wystawiona na ciężką próbę; umysł mógłby się poddać. Terry Waite spędził wiele lat uwięziony w samotnej celi; walcząc o przetrwanie, wiedział, że musi coś robić. Pozostał przy zdrowych zmysłach dzięki temu, że w myślach opowiadał sobie całą historię swojego życia.
 
W odosobnieniu więzienia w Toledo stabilność umysłu Jana także wisiała na włosku. Musiał coś zrobić. To, co zrobił, najlepiej wyraża jego poezja. W ciemności swojego lochu Jan otworzył swój umysł na światło. Każdy z wierszy ułożonych w Toledo – Pieśń duchowa, Znam dobrze źródło, romance – przekazuje to światło. Pieśń duchowa jest najbarwniejsza, ale też najbardziej ulotna. Źródłem światła jest w niej „Umiłowany”, postać główna z punktu widzenia Jana, której jednak nigdy nie określa. Natomiast inne wiersze więzienne nadają Umiłowanemu imię.
 
 
strona: 1 2 3 4