DRUKUJ
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Kościół i niesakramentalni
Idziemy
 


Sens znaku sakramentalnego
 
Skoro zatem nie musimy wszystkich „niesakramentalnych” postrzegać jako żyjących w grzechu ciężkim, to czy nie należałoby dopuścić niektórych do Komunii sakramentalnej? Zauważmy, że sam Jezus bardzo wyraźnie odrzucił możliwość rozwodów, jaką dawało prawo Mojżeszowe. Wskazał, że na początku żadnych listów rozwodowych nie było i w Nowym Prawie też być ich nie może (zob. Mt 19, 1nn). Potwierdził tym samym nierozerwalność małżeństwa. Czy Jezus w tym przypadku okazał się rygorystą nieczułym na ludzką słabość, której należałoby wyjść naprzeciw? Oczywiście, że nie!
 
Niektórzy twierdzą, że nierozerwalność małżeństwa jest poza dyskusją, ale z tego nie wynika, że nie możemy być bardziej otwarci na Komunię sakramentalną dla „niesakramentalnych”. Problem nie polega jednak na jakiejś „otwartości”, ale na sensie znaku sakramentalnego. Sakramentalna Komunia dla „niesakramentalnych” byłaby sama w sobie sprzecznością z punktu widzenia logiki sakramentalnej, która opiera się m.in. na spójności widzialnych znaków. Sytuacja rozwodu i drugiego związku stoi w widzialnej sprzeczności z relacją Chrystus–Kościół, która ma się przejawiać zarówno w Eucharystii, jak i w sakramencie małżeństwa (zob. Ef 5, 21-33).
 
Zwolennicy Komunii dla „niesakramentalnych” powtarzają, że Kościół nie może nikogo wykluczać i powinien być miłosierny. Tyle że istnieje fałszywe miłosierdzie, które funkcjonuje na zasadzie niedopowiedzeń, zamazywania prawdy, chęci przypodobania się światu. Kościół nie wyklucza nikogo, bo do wszystkich kieruje ewangeliczne orędzie o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. I za wszystkich się modli. Sakramenty jednak nigdy nie były ogólnodostępne, ale stanowiły element inicjacji chrześcijańskiej, w której kolejne znaki sakramentalne nawzajem się przenikały i tłumaczyły. Obecnie istnieje niebezpieczeństwo, że sakramenty zaczną być rozumiane jako jakieś ogólne znaki przychylności Boga, który towarzyszy ludziom w ich krętej drodze od sytuacji niedoskonałych ku nieosiągalnemu w tym życiu ideałowi. Po Komunii dla „niesakramentalnych” przyszedłby zatem czas na formułowanie postulatów, przy użyciu analogicznych argumentów, udzielania Komunii parom homoseksualnym czy też niekatolikom, którzy jednak wyrażą takie pragnienie i wiarę w obecność Chrystusa w konsekrowanym chlebie.
 
Bóg zbawia też pozasakramentalnie
 
Czy z powyższych rozważań wynika, że Kościół odrzuca „niesakramentalnych”? Nic podobnego! Kościół zachęca ich do czerpania ze skarbca Kościoła, ale w sposób adekwatny do sytuacji, w której się znaleźli. Sakramenty są uprzywilejowaną drogą rozwoju zbawczej relacji z Bogiem, ale nie jedyną. W Gaudium et spes czytamy: „Musimy uznać, że Duch Święty wszystkim ofiarowuje możliwość dojścia w sposób Bogu wiadomy do uczestnictwa w tej paschalnej tajemnicy”. To zdanie możemy odnieść do „niesakramentalnych”, którzy są ludźmi dobrej woli i chcą być blisko Boga. Takim osobom Kościół powinien otwierać drzwi, ale niekoniecznie drzwi Komunii sakramentalnej.
 
Katolik, który nie może bez uszczerbku dla przykazania miłości uregulować swej sytuacji małżeńskiej, ale pomimo tego ma nadzieję, że na drodze niesakramentalnej, słuchając Słowa i modląc się, ma udział w tajemnicy paschalnej, świadczy paradoksalnie o znaczeniu sakramentów, w tym o nierozerwalnym małżeństwie jako znaku miłości Chrystusa do Kościoła. Brak możliwości przystąpienia do Komunii staje się znakiem miłosierdzia, które – w poszanowaniu prawdy znaków sakramentalnych – szuka innych, pozasakramentalnych dróg zbawienia. Co więcej, na takiej drodze „niesakramentalni” mogą dojść do większej zażyłości z Bogiem niż niektóre osoby nie mające przeszkód w przystępowaniu do Komunii. Gdyby jednak „niesakramentalni” zostali dopuszczeni do Komunii, to paradoksalnie wcale nie zrobiliby kroku naprzód, ale w tył, weszliby bowiem w jakieś fałszowanie rzeczywistości.
 
Duszpasterskie zamieszanie
 
Powróćmy jeszcze do argumentu Jana Pawła II, który nazwaliśmy duszpasterskim: „dopuszczenie ich [„niesakramentalnych”] do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa”. Ten argument jest dziś aktualny bardziej niż kiedykolwiek. Przy obecnym zamieszaniu w sprawie małżeństwa i rodziny Kościół powinien dawać jednoznaczne sygnały, a nie zwiększać jeszcze owo zamieszanie. Trzeba zgodzić się z kard. Angelem Scolą, który stwierdził: „Z jednej strony uważa się, że nierozerwalność małżeństwa nie podlega dyskusji, z drugiej zaprzecza się temu faktami, dokonując swego rodzaju podziału między doktryną, duszpasterstwem i dyscypliną”. Ten sposób rozumienia nierozerwalności „sprowadza ją do pewnego rodzaju idei platonicznej, która nie ma związku z życiem”. Co więcej, „stwarza to poważny problem wychowawczy: jak przekonać młodych ludzi, którzy zawierają dziś związek małżeński i dla których trudne jest już samo «na zawsze», że małżeństwo jest nierozerwalne, jeżeli zawsze znajdzie się jakieś wyjście?”.
 
Wprowadzenie Komunii dla „niesakramentalnych” nie ożywi Kościoła, ale pogłębi zamęt, oddalając ludzi od nauki Chrystusa. Zamiast rozmiękczać znaczenie nierozerwalności małżeństwa i znaku Eucharystii, lepiej podjąć teologiczno-duszpasterską pracę nad przygotowaniem do sakramentów. Trzeba budzić wiarę, a nie preparować katolicyzm „bezstresowy” – nawet jeśli miałoby to oznaczać zmniejszenie podatków na Kościół. Pozostaje modlić się za synod biskupów, aby odkrył, co Duch mówi w tej kwestii do Kościoła.
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Idziemy nr 14 (497), 5 kwietnia 2015 r.

fot. mrhayata, Couple 
Flickr (cc)
 
strona: 1 2