DRUKUJ
 
ks. Alfons J. Skowronek
Promieniowanie dzieciństwa Jezusa
 


W tym niepozornym, ale godnym uwagi ruchu ciała dorosłych wyraża się tajemnica Bożego Narodzenia. Jest to mianowicie ten sam ruch, jaki najpierw zainscenizował Bóg w Bożym Narodzeniu. Aby być blisko nas, jak tylko to możliwe, nieskończony i wieczny Bóg opuścił niebo; niejako uklęknął na ziemskim gruncie ludzi. A Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1, 14). Bóg wykonuje tutaj ruch, który staje w poprzek naszych codziennych ludzkich zachowań. Albowiem ludzie często nie wytrzymują w swoim człowieczeństwie i pragną stać się jak Bóg. Objawia się to w tym, iż sami czynimy siebie miarą wszystkich rzeczy, intronizując siebie jako panowie życia i śmierci. Utożsamiamy się z obietnicą rajskiego węża: Będziecie jako Bóg (Rdz 3, 5).
 
W tej karkołomnej próbie przebóstwienia siebie biblijne orędzie lokalizuje pragrzech pierwszej pary ludzkiej, który zaciera różnicę między Bogiem a człowiekiem, między Stwórcą a stworzeniem. Celnie ujmuje tę rzeczywistość Marcin Luter: „Ponieważ w grzechu Adama opuściliśmy nasze człowieczeństwo, aby się wznieść na szczebel podobieństwa do Boga, Bóg opuścił swoją boskość, zstąpił w Chrystusie w nasze ciało i przywrócił nam nasze porzucone człowieczeństwo”. Bóg wkroczył w samo centrum ludzkiej rzeczywistości. W swym Synu sam staje się dzieckiem. W betlejemską noc Anioł dokładnie tak mówi do pasterzy: A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie (Łk 2, 12). Aby nam spojrzeć prosto w oczy, Bóg nie pragnie stać się tylko odrobinę człowiekiem, przyjmuje nasze człowieczeństwo w całości, bez cięć.
 
Co to znaczy być człowiekiem? To pytanie narzuca się samo i pozostaje w orbicie problematyki naszego dzieciństwa. Przechodzenie do dojrzałości to niezmierny, absolutnie jednorazowy proces! Czy my, ludzie, jesteśmy w Bożych oczach aż tak ważni, że On dosłownie pragnie stać się jednym z nas? Faktycznie – rzecz ma się dokładnie tak. Dla Boga jesteśmy nieskończenie ważni i to w tej mierze, że Bóg chce dzielić nasze życie, naszym życiem żyć. Czy ten stan rzeczy nie wpływa na to, jak my sami pojmujemy siebie jako ludzie? Czy często podejmowaliśmy refleksję nad tym, co to znaczy „być człowiekiem”? Prawdopodobnie raczej rzadko. Zastanówmy się nad tym przez chwilę.
 
Pod niejednym względem jesteśmy istotami jedynymi w swoim rodzaju. Wśród wszystkich żyjących istot tylko my rozporządzamy duchem i inteligencją, potrafimy myśleć, pojmować i twórczo pracować. Tylko my jesteśmy osobami zdolnymi miłować i budować relacje. Tylko my dysponujemy wolnością, możemy podejmować decyzje, czynić świadomie dobro i ponosić odpowiedzialność. Biorąc to pod uwagę, wolno powiedzieć, iż być człowiekiem to rzecz wielka, jedyna w swoim rodzaju. Czy z tego powodu możemy być dumni?
 
Nasze człowieczeństwo ma jednak i swą drugą stronę. Jak wszystkie inne żyjące istoty włączeni jesteśmy w nurt przemijania, jesteśmy śmiertelni, wydani na pastwę chorób, nieszczęśliwych wypadków i nieobliczalnego losu. Jak żadna inna żywa istota możemy dokonywać także straszliwych rzeczy: nadużywamy naszej inteligencji, aby niszczyć. Potrafimy nie tylko kochać, ale też okrutnie nienawidzić i ranić. Nadużywamy naszej wolności i dopuszczamy się okrucieństw. Ludzie zachowują się niekiedy bardziej „zwierzęco” od zwierząt. Czują się nierzadko beznadziejnie podle, są rozdarci i pełni strachu, rozpaczają nad sensem swego życia. Czasami człowiek robi wrażenie istoty tragicznej, wręcz pogardzonej.
 
Dziecięctwo Boże i ludzka godność
 
Tymczasem ewangeliczne opowiadania dzieciństwa niepostrzeżenie i niejako samorzutnie nasuwają myśl o Bożym dziecięctwie. Spójrzmy w jego promieniach spokojnie na siebie samych! Jak często sami jesteśmy zrozpaczeni. Niejednemu życie jawi się jako pustka i istnienie bez sensu. Inni cierpią pod brzemieniem winy albo czują, iż zawiedli na całej linii. Niekiedy odnosi się wrażenie, że drudzy patrzą na człowieka już tylko „z ukosa” albo traktują go „jak powietrze”, istotę literalnie „wdeptaną w błoto”. I właśnie wtedy mogę sobie powiedzieć, że rozdarte ludzkie życie jest dla Boga do tego stopnia ważne i wartościowe, że sam we własnej osobie „rzuca się” w nie. Opowiadania o dzieciństwie Jezusa krzeszą odwagę do rozpoczęcia życia od nowa. I nawet wtedy, kiedy sam czuję się winny lub upodobniłem się do życiowego rozbitka, kiedy mam wrażenie, że wszyscy sprzysięgli się przeciwko mnie lub mną gardzą, Bóg także wówczas nie pozwala mi upaść. Pozostaję Jego umiłowanym dzieckiem. Ta świadomość podnosi mnie na powrót.
 
Bardziej niż kiedykolwiek wizerunek Bożego dziecięctwa, zakodowany w opowiadaniach dzieciństwa Jezusa, kieruje swe promienie na potężną w skali światowej kategorię ludzi, których los wnika szczególnie w naszą dzisiejszą świadomość: rzesze bezrobotnych. W większości krajów świata nie istnieje instytucja wsparcia tej masy naszych braci i sióstr. I w naszym kraju nierzadko usłyszeć można głos, iż pracy nie brakuje, ale bezrobotni są leniwi i do niej się nie kwapią. Ten, kto utracił pracę w sposób niezawiniony, taką mową poczuje się głęboko dotknięty. W promieniach tajemnicy Bożych narodzin problem ten jawi się inaczej: Bóg nie ocenia człowieka wedle taryfy jego osiągnięć. Każdy człowiek jest Jego stworzeniem, Jego dzieckiem i stąd wywodzi się jego niezbywalna godność, której nigdy nie może utracić. Jeżeli Bóg odnosi się do każdego człowieka z respektem, to i my mamy zachowywać się tak samo. Kto swą pracę stracił, ten ponad to nie może utracić jeszcze i szacunku dla siebie samego. Przeciwnie: kiedy każdego człowieka będziemy szanowali i miłowali ze względu na niego samego, a nie przez wzgląd na jego dokonania, utwierdzimy go w jego ludzkiej godności i chrześcijańskiej nadziei. W oczach Bożych ci ludzie zachowują swą nieskończoną wartość niezależnie od tego, czy mogą zdziałać wiele, czy niewiele. Każdy z nich jest umiłowanym przez Boga dzieckiem. Jako Boże dzieci mogą kroczyć przez życie z podniesionym czołem.
 
„Rób tak jak Bóg: stań się człowiekiem!”. Zachowajmy to hasło w pamięci: dla nas, dla mnie Bóg staje się człowiekiem. Tak jestem dla Niego ważny. Strzeżmy i pielęgnujmy zmysł naszej wartości i godności jako dzieci Boże! Nie ma nic ważniejszego, jak móc żyć prawdziwie jako człowiek.
 
[1] Plutarch, Cztery żywoty, Warszawa 1954, s. 153.
 
ks. Alfons J. Skowronek
Życie Duchowe, ZIMA 53/2008
 
fot. Magic Madzik 361/366: Baby Jesus 
Flickr (cc) 
 
strona: 1 2