DRUKUJ
 
ks. Jakub Szcześniak
Twoje Słowo obdarza mnie życiem
Zeszyty Formacji Duchowej
 


To mówienie Panu „później” sprawia, że nie postępujemy za Nim. Co więcej, przez to „później” wchodzą „teraz” do serca wszystkie wady i grzechy, które praktycznie odciągają nas od Boga. Opieszałość wobec łaski Pana sprawia, że ukrywa się On przed nami. W Pieśni nad Pieśniami wahanie oblubienicy powoduje odejście Oblubieńca, a szukanie Go sprawia cierpienie: „Otworzyłam ukochanemu memu, lecz ukochany odszedł i znikł; życie mi odeszło, iż się oddalił. Szukałam go, lecz nie znalazłam, wołałam go, lecz mi nie odpowiedział. Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto, zbili i poranili mnie(...), jeśli umiłowanego mego znajdziecie, cóż mu oznajmicie? Że chora jestem z miłości” (Pnp 5,6-8). Ewangelię Jezusa trzeba przyjąć na serio „tu” i „teraz”, a nie „później”.

Szczerość i otwartość

 
Drugim etapem jest szczerość i otwartość serca. Słowa Jezusa, Jego czyny, gesty, postawy, zachowania, znaki i cudowne, nadprzyrodzone interwencje u jednych budziły podziw, drugich skłaniały do przemiany życia, u innych wydobywały złość, agresję, a nawet nienawiść, wreszcie inni pozostawali obojętni bądź zamknięci. Od tego nie byli wolni nawet najbliżsi Jezusa, krewni i znajomi z tej samej wioski, którzy powątpiewali w Niego, pytając się samych siebie: „Skąd On to ma” (Mk 6,2). 
 
Istotne jest tutaj wypowiedzenie i przyjęcie tego, co przeżywa moje serce w zetknięciu ze Słowem Bożym, szczere opowiedzenie Jezusowi o swym sercu, które nieść może zarówno zachwyt, uwielbienie, miłość wobec Niego, jak i bunt, rozczarowanie, zgorzknienie. Potrzeba nam postawy dziecka, które wie, że może wylać swoją duszę przed Panem (zob. 1Sm 1,15). Anna, matka Samuela przeżywając smutek i upokorzenie mówi o tym przed obliczem Pana. Jej ufność to codzienne łzy towarzyszące od wielu lat tej modlitwie. Przypomina mi się tutaj pewna młoda osoba, która ze łzami w oczach wyznała: „Wiem, że Bóg jest miłością i mnie kocha, ale ja zupełnie tego nie czuję”. To pokorne wyznanie pozwala odnaleźć Boga pośród tego właśnie doświadczenia. Otwartość serca oznacza w tym przypadku nic innego, jak wyzbycie się udawania kogoś innego niż jesteśmy. To, co nas zamyka, to odgrywanie roli dobrego chrześcijanina, ojca, matki, księdza czy siostry zakonnej, według scenariusza naszych własnych wyobrażeń i stereotypów.
 
Pewna dostojność i przywiązanie do owej roli nie pozwalają przyjść do Jezusa w świetle, lecz tylko nocą, w ukryciu. Nikodem, „dostojnik żydowski” (J 3,1), potrzebuje osłony nocy, aby przyjść do Jezusa i stawiać Mu pytania jak dziecko. Potrzebne mu było doświadczenie ciemnej nocy, męki i śmierci Jezusa, by wyjść na światło i stanąć przy Panu, okazując wiele czułości i miłości, podczas gdy ciało Chrystusa składano w grobie. 
 
Niebezpieczne jest dla naszego ducha, gdy inni jesteśmy na zewnątrz w tym, co mówimy, a inni w tym, co przeżywamy i czujemy. Nasza zewnętrzna poprawność staje się z biegiem czasu fasadą, za którą kryje się cała nasza nędza i zepsucie. 

Zaufanie
 
Trzecim etapem drogi ze Słowem Bożym, które przecież jest Logosem, Synem Ojca, jest zaufanie temuż Ojcu. 
Co oznacza zaufać słowu Ojca? Historia patriarchy Abrahama ukazuje jego zaufanie, gdyż będąc posłuszny słowu Boga, „wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie” (Hbr 11,8). Abraham postawiony na szczycie góry Moria wobec słowa, którego nie rozumie i które po ludzku jest nie do przyjęcia, znajduje odpowiedź tylko w Bogu, który „upatrzy sobie jagnię na całopalenie” (Rdz 22,8). Oznacza to, że zaufanie Ojcu jest zwróceniem serca w stronę Jezusa, „który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę i zasiadł po prawicy tronu Boga” (Hbr 12,2). 
 
Jezus jest Słowem Ojca, a Jego męka i śmierć są słowem – kluczem, w którym możemy właściwie odczytać nie tylko znaczenie i sens Pisma, ale i naszego własnego życia. „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,1). Tym mówieniem Boga jest siedem słów Jezusa na krzyżu podczas milczenia Ojca. Zaufać słowu Ojca, to zgodzić się na to milczenie. Jest to ta gorycz słowa, która napełnia nas, gdy je przyjmujemy. Jest ona konieczna, aby objawiło się w nas życie Jezusa. „I wziąłem książeczkę z ręki anioła i połknąłem ją, a w ustach moich stała się słodka jak miód, a gdy ją spożyłem, goryczą napełniły się moje wnętrzności” (Ap 10,10).
 
Najświętsza Maryja przyjmując Słowo Wcielone, Jezusa, przyjmuje również całą gorycz uczestnictwa w męce swego Syna. Dlatego Matka Jezusa jest tutaj naszą orędowniczką w drodze zaufania i wiary. Ona pierwsza spełnia polecenie według własnych słów z Kany Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5); nawet wtedy, gdy On mówi z wysokości krzyża. Co więcej, Maryja widząc konającego Syna, wie, że teraz jest On najpełniej w tym, co należy do Jego Ojca, czego zapowiedź usłyszała z ust 12-letniego Jezusa (zob. Łk 2,48-49). 
 
Zaufanie Ojcu, Jego słowu i obietnicom nie oznacza, że będziemy wolni od przeżywanego cierpienia. Jest to zaufanie słowu Boga wbrew bolesnym faktom naszego życia. Ufność nie przekreśla doświadczenia samotności. Sprawiedliwy Hiob wołał: „...Bóg mnie pognębił, swe sieci rozstawił wokoło. Drogę mi zamknął – nie przejdę; na ścieżkach ciemności roztoczył (...). Nadzieję mi podciął jak drzewo” (Hi 19,6.8.10.). 
 
Ta ufność jest miłowaniem Boga pośród takiego stanu ducha i ciała. To przekonanie, że jestem w Jego rękach i do Niego należę i Jemu daję całkowite prawo do mego życia, bo On jest moim Ojcem. Dlatego Hiob swoje wołanie kończy wyznaniem: „Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje... To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty” (Hi 19,25-27).
 
Zaufanie jest wreszcie tym, co jak refren wraca w Pieśni nad Pieśniami: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego...” (Pnp 2,16; zob. także 6,3 i 7,11). Jezus w godzinie swojej męki na krzyżu całkowicie przylgnął do Ojca, „który mógł Go wybawić od śmierci i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają” (Hbr 5,7-9). 
 
Owocem drogi zaufania Bogu, Jego słowu jest zamieszkanie Jego Syna w nas. „Jego domem my jesteśmy, jeśli ufność i chwalebną nadzieję aż do końca wytrwale zachowamy” (Hbr 3,6). 
 
 
strona: 1 2 3