DRUKUJ
 
kl. Dariusz Trzebuniak scj
Do zobaczenia w niebie
wstań
 


Każdy dzień pielęgniarki jest inny. Każdy jednak zaczyna się od Mszy Świętej z chorymi. Nie ma dwóch identycznych dyżurów, choć pacjenci są tacy sami. O swojej pasji i powołaniu w powołaniu kl. Dariuszowi Trzebuniakowi opowiada s. Emilia Purc, która odkrywa przed nami tajniki swojej posługi pielęgniarskiej.
 
 
Siostra Emilia Purc, kim jest i czym się zajmuje?
 
Z wykształcenia jestem magistrem pielęgniarstwa. Od 20 lat pracuję z chorymi. Urodziłam się w Pliszczynie, a do szkoły uczęszczałam w Lublinie. Po maturze wstąpiłam do sercanek. Całe wykształcenie medyczne zdobyłam w klasztorze, jako siostra zakonna. Tam też zaczęła się moja pasja.
 
A kto Siostrę nakłonił do pójścia w stronę pielęgniarstwa? Przełożeni, czy może jest to przejaw osobistego zainteresowania, pasji życiowej?
 
Myślę, że zadziałali tutaj moi przełożeni. Widocznie widzieli we mnie jakieś predyspozycje. Skończyłam studium medyczne w Warszawie, a później studia magisterskie w Łodzi. Obecnie posługuję jako pielęgniarka. Podjęłam się pracy z osobami z różnymi schorzeniami. Są to osoby chodzące świadome, chodzące nieświadome, leżące świadome i leżące nieświadome. Dużo tego, prawda? Z czasem pielęgniarstwo stało się moją pasją życiową.
 
Obecnie pracuje Siostra w…
 
W kieleckim Domu Pomocy Społecznej, gdzie skierowali mnie przełożeni. Praca z chorymi jest ciężka. Jeśli chodzi o obsadę medyczną, to personelu jest bardzo mało. Pracują tam osoby świeckie i siostry zakonne. Dlatego jeśli ktoś chce iść na zwolnienie lekarskie albo gdy zbliża się okres urlopowy, to sytuacja się komplikuje. Zaspokajać potrzeby duchowe i fizyczne mieszkańców trzeba codziennie. Nie możemy zamknąć ośrodka na trzy dni i pojechać gdzieś na wycieczkę. Tutaj chorzy potrzebują opieki 24 godziny na dobę. Ten personel, który wówczas jest w zmniejszonej ilości, musi więc wykonać te same czynności, które normalnie wykonuje więcej osób. Po dwunastogodzinnym dyżurze czuję cały ciężar pracy i całodziennego zabiegania.
 
W spotkaniach z chorymi rodzą się pytania: Po co cierpienie? Dlaczego akurat ja? Jak sobie Siostra z nimi radzi?
 
Często się zdarza, że ktoś wykrzykuje w moją stronę takie pytania. To jest pewien bunt wobec Boga. Dlaczego ja? Dlaczego cierpienie? Dla mnie cierpienie jest tajemnicą. Do końca tego nie zrozumiemy. Bardzo lubię się odwoływać do postawy Matki Bożej, która była bez grzechu, a tyle cierpiała jako matka. Gdyby Jezus chciał, to spowodowałby, żeby jego Matka nie cierpiała, a jednak tego nie zrobił. Bóg poprzez swoje upokorzenie, cierpienie, zniewagi na swojej skórze doświadczył, co to znaczy cierpieć. I to do Niego mamy się odwoływać, aby móc właściwie przeżywać cierpienie. Ale nie zapominajmy, że cierpienie ma swój finał w postaci zmartwychwstania.
 
To, co Siostra powiedziała, przypomina mi raczej wykład z teologii. Czy ludzie kupują to, co Siostra im mówi? Łatwo jest mówić o cierpieniu, gdy ono nas nie dotyka… 
 
Gdy widzę, że ktoś cierpi, to nie prawię mu kazań! Staram się mu pomóc na tyle, aby to cierpienie do granic możliwości zlikwidować. Zminimalizować w maksymalny sposób. Ludzie się buntują i ja to doskonale rozumiem, bo sama doświadczyłam cierpienia fizycznego. Dwa lata temu miałam dyskopatię kręgosłupa lędźwiowego i szyjnego i na swojej skórze odczułam, co to ból. Ale starałam się złączyć to cierpienie z Jezusem. Ciekawe jest to, że wtedy ten ból inaczej przeżywałam. Tego nie da się wytłumaczyć nikomu, tego trzeba po prostu doświadczyć. Trzeba cierpieć, bo Jezus cierpiał – to zbyt banalne i nigdy tak nie mówię, ale staram się chorym to cierpienie złagodzić. Nigdy nie wolno podtrzymywać ludzi w cierpiętnictwie. Ja przynajmniej tego nie robię.
 
Spotkanie ze śmiercią nie jest Siostrze obce. Ociera się Siostra o śmierć, widzi jej owoce…
 
W mojej obecności umarło kilka osób. Pamiętam szczególnie dwie panie. Jedna z nich, staruszka, do której przyszła córka z zięciem, umierała z uśmiechem na twarzy. Ci ludzie, widząc, że ich mama kona, uklękli i byli spanikowani, bali się śmierci. A ja w pewnym momencie zauważyłam uśmiech na twarzy umierającej. Najgorsze są jednak śmierci przez uduszenie, gdy wszelkie środki medyczne zawodzą. Może się to wydawać banalne, ale staram się wtedy modlić Koronką do Miłosierdzia Bożego.
 
Czyli takie towarzyszenie przy umierającym, bycie przy nim?
 
Czuwamy nad tym, aby nikt nam nie umarł bez sakramentu pojednania. Przydarzyła mi się dziwna sytuacja, gdy jeszcze pracowałam w Łodzi. Znajdowała się u nas pani, która miała ograniczoną świadomość. Była przekorna, cały czas coś ściskała. Bardzo ciężko się nią opiekowało. Poprosiłam ks. kapelana, aby udzielił jej absolucji, bo była już nieświadoma. Myślałyśmy, że po prostu zgaśnie. Ksiądz wypowiedział słowa absolucji – rozgrzeszenia i ta osoba, która leżała nieprzytomna, zaczęła wyć, krzyczeć… Wszyscy struchleli. Ewidentnie było to uwolnienie od wpływu szatana, bo inaczej tego nie jestem w stanie wytłumaczyć. Ta reakcja była nietypowa.
 
Czy łatwiej jest przeżywać cierpienie osobie konsekrowanej niż zwykłej pielęgniarce?
 
Myślę, że tak, bo inne mamy nastawienie. Jeśli patrzymy na cierpiącego Jezusa, to nie patrzymy na strajki, zarobki, ale staramy się po prostu tym ludziom służyć. A to niestety kosztuje: czas, pracę, wysiłek psychiczny itp.
 
Pielęgniarstwo to posługa, służba, a może zwyczajna praca?
 
Siostry nie pracują tylko dla pieniędzy! Pomóc potrzebującemu choremu, to dla mnie sprawa oczywista. W przypadku pielęgniarek świeckich na pierwszy plan wysuwa się kwestia zarobków. One mają do utrzymania rodziny, dzieci. To jest zrozumiałe. Pielęgniarstwo jest bardzo ciężkie. Szczególnie jeśli chce się wykonać pracę uczciwie, solidnie, czasami przy braku sprzętu medycznego. Pacjent ma bardzo duże prawa, ludzie mają ogromne wymagania w stosunku do nas, a do tego nie mamy na to wszystko środków i możliwości. Nasza pomoc w niesieniu ulgi w cierpieniu niekiedy jest ograniczona. Do tego pielęgniarka jest traktowana przeważnie jak osoba z niższego rzędu.
 
Ukryta, niezauważalna, w cieniu, ale wykonująca najgorsze funkcje.
 
Podtrzymanie kogoś za rękę, wysłuchanie czasami więcej znaczy niż jakakolwiek tabletka czy zastrzyk. Cierpienie duchowe jest jednak bardziej dotkliwe. Jeżeli osoba cierpiąca fizycznie ma rodzinę, która ją wspiera i pomaga jej, a ona to widzi, to wtedy inaczej to znosi. Ale jeśli ktoś nie otrzymuje pomocy i troski od najbliższych, to cierpi duchowo. A takie cierpienie jest o wiele dotkliwsze.
 
Jaka jest Siostry busola postępowania z chorym pacjentem?
 
Podejście empatyczne i indywidualne. Każdy człowiek jest inny i do każdego podchodzimy inaczej. Cierpliwość, wyrozumiałość i przede wszystkim postawienie dobrej diagnozy pielęgniarskiej. Czasami ktoś symuluje objawy, aby znaleźć zainteresowanie.
 
Współczesna medycyna bardzo się rozwija. Czy w tym rozwoju technicznym jest miejsca dla pacjenta jako osoby?
 
Obserwuję ostatnio odhumanizowanie służby zdrowia. Inżynieria genetyczna, która miała człowiekowi służyć, poszła jednak za daleko. Pacjent jest spychany na dalszy plan.
 
Niektórzy mówią, że cierpienie jednak nie uszlachetnia…
 
Jeżeli podejdę do cierpienia w sposób czysto ludzki, to mogę tak to postrzegać… Jeżeli go nie zaakceptuję i odrzucę, to je zmarnuję. To jest po prostu marnowanie cierpienia. Jako osoba wierząca mogę cierpienie ofiarować Bogu i wiem, że ma ono jakiś sens, bo przemienia mnie od wewnątrz. Nie należy marnować cierpienia, lecz czynić go zasługującym.
 
Jakie reakcje towarzyszą najbliższej rodzinie chorego w obliczu nadchodzącej śmierci?
 
Jeśli to są rodziny, z którymi można logicznie porozmawiać, to zwyczajnie wyjaśnia się od strony medycznej, że jest to sytuacja bardzo ciężka. Staram się doprowadzać do akceptacji cierpienia i dramatycznej sytuacji chorego. Trzeba dać im do zrozumienia, że przyszedł po prostu czas. Najtrudniej jest rozmawiać z rodzinami, które nie akceptują śmierci najbliższej osoby, będącej w stanie agonalnym.

Co Siostra robi w takiej sytuacji?
 
Mówię: Do zobaczenia w niebie Pani Czesiu, Pani Krysiu! Czasami na ustach osób, które to słyszą, ale nie mogą wypowiedzieć żadnego słowa, pojawia się wtedy uśmiech lub łzy.
 
Czy w tym zabieganiu jest czas na modlitwę?
 
Dzień zaczynam od modlitwy brewiarzowej, medytacji oraz Mszy Świętej z chorymi. W ciągu dwunastogodzinnego dyżuru staram się przynajmniej odmówić brewiarz. Czasami się nie udaje, ale nadrabiam to po pracy.
 
Jakie jest Siostry zdanie o ekshibicjonizmie cierpienia, ale w takim pozytywnym znaczeniu? Posłużę się przykładem ks. Jana Kaczkowskiego, który sam siebie nazywa onkocelebrytą i otwarcie mówi o swoich problemach zdrowotnych.
 
Jeśli to jest z pozytywną intencją, to niech ten ksiądz to robi! Niech pokazuje, dodaje siły innym i będzie niezależny od opinii innych.
 
Pielęgniarki są zapracowane?
 
Jeśli chce się pracę wykonać uczciwie, to jest to bardzo trudne i męczące.
 
Lekarze mają władzę nad pacjentami, a pielęgniarki są od czarnej roboty?
 
To zależy od środowiska. W moim miejscu pracy to pielęgniarki sprawują większość posług. Udzielanie pierwszej pomocy, wzywanie pogotowia i wiele innych zadań należy właśnie do pielęgniarek. Lekarz jest u nas tylko konsultantem. Cały ciężar spoczywa na pielęgniarce.
 
Jak być dobrą pielęgniarką w XXI wieku?
 
Patrzeć na pacjenta z wiarą! Jeśli spojrzymy na pacjenta w duchu miłości bliźniego i nie potraktujemy go jako przedmiotu, który przeszkadza, to spełnimy swoją misję. Pacjent to osoba! Każdy dzień pielęgniarki jest inny. Nie ma dwóch identycznych dyżurów, choć pacjenci są tacy sami…
 
Gdyby Siostra jeszcze raz stanęła przed możliwością wyboru konkretnego zaangażowania, to…
 
Od dziecka interesował mnie cały człowiek. Jego dusza, ciało, psychika. Uwielbiam poznawać człowieka, szczególnie od strony psychologicznej. Pragnę go zgłębiać. Dlatego ponowiłabym swój wybór i została po raz kolejny pielęgniarką.
 
Czy bycie z cierpiącymi, ścieląc im łóżko, wymaga specjalnych kwalifikacji i certyfikatów?
 
Zmiana pościeli, przewinięcie dziecka – takie rzeczy potrafi każdy człowiek, a przynajmniej powinien.
 
Rozmawiał kl. Dariusz Trzebuniak scj
Wstań wrzesień-październik 2015
 
fot. TesaPhotography towel 
Pixabay (cc)