DRUKUJ
 
Iwona Świerżewska
Dopalacze – legalna trucizna?
Idziemy
 


Dobre miejsce to takie, gdzie w pobliżu jest szkoła lub dwie

Dopalaczowy biznes jest jak hydra, której na miejsce odciętej głowy odrastają dwie nowe. Jak trudno z nim walczyć, przekonali się mieszkańcy warszawskiego Grochowa.

Wszystko zaczyna się według sprawdzonego schematu. Dobre miejsce to takie, gdzie w pobliżu jest szkoła, a najlepiej dwie. Dobry czas to początek roku szkolnego. I już można otwierać dochodowy biznes. Taką niespodziankę dla pedagogów Gimnazjum nr 24 przygotowali właściciele nowego sklepu z dopalaczami Smart X Shop przy ul. Prochowej, który od szkoły dzieli kilka kroków.

- Kiedy wróciliśmy po wakacjach do pracy, ogrodzenie obwieszone było plakatami tego sklepu - mówi dyrektorka gimnazjum Ewa Różycka.
- Cała okolica była oplakatowana. Boimy się o uczniów. Są w wieku, kiedy jest się podatnym na wszelkie używki. Reklamy usunęliśmy, problem pozostał.

Feralny sklep

Zauważyła go nie tylko dyrekcja gimnazjum, ale też Szkoły Podstawowej nr 72 przy ul. Paca 44. Feralny sklep zajął miejsce strategiczne. Przez ulicę graniczy ze szkołą, a przez płot - z kościołem Nawrócenia św. Pawła Apostoła. Jakby tego było mało, ul. Prochowa jest częścią trasy, którą codziennie przemierzają uczniowie Szkoły Podstawowej nr 141 mieszczącej się przy ul. Szaserów 117.

- Zainteresowałam się sprawą, ponieważ mój ośmioletni syn wracając ze szkoły musi przechodzić obok sklepu - mówi matka jednego z uczniów, która wolała pozostać anonimowa, ponieważ obawia się właścicieli dopalaczowego interesu. - Moje dziecko jest na tyle małe, że samo nie stanie się klientem, ale boję się o jego bezpieczeństwo. Wiadomo, że w takie miejsca przychodzą różni ludzie, którzy będąc pod wpływem środków odurzających mogą zachowywać się agresywnie. Myślę też o parku im. Józefa Polińskiego, który był dotąd bezpiecznym miejscem, z placem zabaw i nowym boiskiem Orlik. Dzieci bawią się w nim bez opieki, a klienci sklepu będą w nim pewnie przesiadywać do późnej nocy.

Przeciwko otwarciu sklepu protestują też mieszkańcy budynku przy Prochowej. Jak twierdzi prezes Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej "Twój Dom" Marek Kubiński, jego skrzynka mailowa pełna jest listów ze skargami. Problem w tym, że nie jest w stanie pomóc. Policja i Straż Miejska też rozkładają ręce. Wszędzie odpowiedź jest taka sama: to jest legalne.

Fakty i mity

Z czym właściwie walczą szkoły i mieszkańcy? Wystarczy wejść na stronę wspomnianego Smart X Shopu, by nie mieć żadnych wątpliwości. Potencjalnego klienta witają symbole liści marihuany i obietnica, że sprzedawane tam produkty gwarantują "najwyższy lot w roku". A same nazwy, jak na przykład "Maryśka" czy równie sugestywna "Heart attack" – też kojarzą się jednoznacznie.

Oczywiście, obok każdego produktu widnieje ostrzeżenie, że "przeznaczony jest wyłącznie do celów kolekcjonerskich. Nie do spożycia przez ludzi". Tylko kto w to uwierzy?

- Dopalacze sprzedawane są jako "produkty kolekcjonerskie", ponieważ tego typu asortyment - w przeciwieństwie do produktów żywnościowych – nie jest ograniczony restrykcyjnymi warunkami dopuszczenia do obrotu - twierdzi Michał Kidawa z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. - W konsekwencji nie ma instytucji, która prowadziłaby bezpośredni nadzór nad tego typu wyrobami.
Walka z dopalaczami od początku przypomina zabawę w kotka i myszkę producentów z polskim prawem. I jak na razie myszka ma wyraźną przewagę. 

Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Bo chociaż to, czym są dopalacze i jakie mają działanie wiedzą nawet uczniowie podstawówki, ujęcie tego w ramy prawne nie jest już oczywiste. Termin dopalacz pochodzi z języka potocznego, stąd jest bardzo nieprecyzyjny. Oznacza dużą grupę produktów, które zawierają najróżniejsze substancje, od względnie dla zdrowia obojętnych, do takich, które mogą powodować poważne konsekwencje. 


 
strona: 1 2