DRUKUJ
 
ks. Dariusz Salamon SCJ
Za Jezusem iść na całość
Czas Serca
 


Jezus za swojego ziemskiego życia powoływał apostołów, uczniów – to jest oczywiste. Czy jednak powoływał do życia zakonnego? Czy było Jego pragnieniem, aby zrodził się taki stan w Kościele? Co na ten temat mówią Ewangelie? Kończymy Rok Życia Konsekrowanego (2 lutego 2016 – przyp. red.), czyli poświęconego różnym formom życia zakonnego. Warto więc powrócić do źródeł, z których ten rodzaj życia czerpie swoje inspiracje.

Jednego ci brakuje

Nie wszystkich Jezus powoływał. Niektórzy sami się do Niego garnęli, pociągnięci siłą Jego osoby. Pewien młody człowiek przyszedł do Jezusa z bardzo ważnym problemem: „Co mam czynić, by się zbawić?”. Jezus wyjaśnił mu, że do zbawienia konieczne jest zachowywanie przykazań. Okazało się, że z tym akurat ten człowiek nie ma problemu. Wówczas rozmowa przyjęła inny charakter. Jezus wiedział, że mężczyzna ten szuka czegoś więcej, niż tylko zwyczajnej drogi do zbawienia, że na tej drodze nie czuje się spełniony, szczęśliwy. Dlatego wyjaśnił mu, w czym jest problem, czego mu w życiu brakuje do szczęścia. „Sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim. A potem – przyjdź i chodź za Mną” (por. Mk 10,21-22). Chociaż młodzieniec odszedł smutny, bo żal mu było wyzbyć się tego, co posiadał, to jednak całe to zdarzenie pokazuje, że są ludzie, którym nie wystarczy pozostawanie na podstawowym poziomie religijności. Wielu z nich idzie za radą Jezusa, aby uwolnić się od rzeczy materialnych i odnaleźć sens życia w pójściu za Nim.

Zostawili wszystko i poszli za Nim
 
Pierwsi uczniowie Jezusa nie mieli cienia wątpliwości ani chwili zawahania. Wystarczyło, że Jezus zaprosił ich krótkim wezwaniem: „Pójdźcie za Mną!” – a oni natychmiast (!) zostawili swoją pracę, swoje sieci, łodzie, nawet własnych ojców – i poszli za Nim. Podobna scena powołania zdarzyła się po cudownym połowie ryb, który dokonał się na życzenie Jezusa. Zdumienie Szymona, synów Zebedeusza i ich towarzyszy było tak wielkie, że porzucili łodzie, cały ten obfity połów i poszli za Jezusem. W obydwu sytuacjach Jego osoba okazuje się tak bardzo atrakcyjna, że dorośli mężczyźni nie są w stanie oprzeć się jej dziwnemu urokowi, porzucają swoje narzędzia i pracę, i czują silne przynaglenie podążania za Jezusem. Wyzuli się ze wszystkiego, jak później napisze św. Paweł, aby pozyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim (por. Flp 3,8-9).

Nie wszyscy to pojmują
 
Dla wielu nie jest to łatwe do zrozumienia. Przy okazji wyjaśniania apostołom nauki o nierozerwalności małżeństwa, Jezus wspomina o tych, którzy z własnej woli pozostają bezżenni dla królestwa niebieskiego (Mt 19,12). Potwierdza zatem taki styl życia i taki wybór. Chociaż zawieranie małżeństwa należało do podstawowych obowiązków każdego pobożnego Żyda, a posiadanie potomstwa było oznaką Bożego błogosławieństwa, to jednak Jezus podkreśla wartość życia bezżennego, podejmowanego ze względu na królestwo niebieskie – „gdzie ani się żenić, ani za mąż nie będą wychodzić” (por. Mt 22,30). Zapewne nawet dla Jego uczniów było to zaskakujące wyjaśnienie.

Prawdziwie szczęśliwi

Podczas słynnego Kazania na górze Jezus ogłasza swój nowy kodeks etyczny. Zupełnie odwraca w nim hierarchię wartości i rozumienie szczęścia. Odtąd błogosławieni, czyli szczęśliwi, nie są już zamożni i bogaci („Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego” – Mk 10,23), ale ubodzy, biedni, ciężko pracujący na swoje utrzymanie. To do nich należy królestwo niebieskie. Dalej, szczęśliwi są ludzie czystego serca. Oni Boga oglądać będą! Jezus wie, że to właśnie „z serca pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa” (Mt 15,19). Na poziomie serca może się też dokonać cudzołóstwo – „kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią grzechu” (Mt 5,28). Dlatego serce czyste, wolne od grzechu, a dzięki temu zdolne do czystej miłości jest źródłem błogosławieństwa i szczęścia.
 
Być jak Jezus
Nauczyciel z Nazaretu gromadził wokół siebie uczniów, a oni poddawali się Jego osobistej charyzmie. Wyrażali przy tym gotowość ponoszenia dla Niego wszelkich ofiar: „Pójdę za Tobą dokądkolwiek się udasz!” (Łk 9,57). „Życie moje oddam za Ciebie!” (J 13,37). „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć” (J 11,16). Jezus nie mówił, że pójście za Nim będzie łatwe. Przeciwnie, zapowiadał, że jeśli kto chce pójść za Nim, powinien się zaprzeć samego siebie, wziąć swój krzyż i naśladować Go (por. Mt 16,24). W czym najbardziej można naśladować Jezusa? Trzy rysy Jego życia zostały uznane z czasem za najważniejsze. Zgodnie z przekazem Ewangelii Jezus wiódł życie samotne, nie miał żony ani rodziny. Dla nas stał się ubogi, aby nas ubóstwem swoim ubogacić (por. 2 Kor 8,9). Jego pokarmem było wypełnić wolę Ojca (por. J 4,34), dlatego stał się posłuszny aż do śmierci na krzyżu (por. Flp 2,8). Z tego pragnienia naśladowania Jezusa czystego, ubogiego i posłusznego zrodziło się całe bogactwo form życia zakonnego.
 
Zakonna mozaika
 
Po dwóch tysiącach lat chrześcijaństwa istnieje w Kościele niezwykła różnorodność instytutów życia konsekrowanego czy stowarzyszeń życia apostolskiego. W zasadzie wszystkie one łączy praktykowanie rad ewangelicznych, czy to w formie ślubów zakonnych, czy innych więzów określonych przez ich konstytucje. Dla wszystkich jednak inspiracją pozostaje życie Jezusa Chrystusa, które pragną naśladować i czynić swoją drogą do świętości. Kończący się Rok Życia Konsekrowanego był okazją do wielkiego dziękczynienia za życie zakonne, które stanowi bogactwo Kościoła, ale też do nowego powiewu Ducha Świętego, by nieustannie się odnawiało i znajdowało nowe powołania.
ks. Dariusz Salamon SCJ
 
ks. Dariusz Salamon SCJ
Czas Serca 140 
 
 
fot. Unsplash Road
Pixabay (cc)