DRUKUJ
 
Elżbieta Sujak
Małżeństwo – trudne pytania, trudne odpowiedzi
Obecni
 


Małżeństwo – trudne pytania,

trudne odpowiedzi

 

Granice cierpliwości i możliwość rozwodu?

Zaproszona przez Redakcję do wypowiedzi na temat małżeństwa, poprosiłam o pytania dotyczące oczekiwań Czytelników. Otrzymane dziesięć pytań zaskoczyło mnie: każde z nich z osobna dotyczy rzeczywiście istotnych spraw - wyboru, obaw wobec możliwych trudności, sposobów rozwiązywania problemów, korzystania z pomocy zewnętrznej, ale także granic cierpliwości i możliwości rozwodu.

Można by na podstawie tych pytań napisać jakiś mały poradnik dla planujących zawarcie małżeństwa, gdyby nie to, że cały zestaw pytań brzmi trochę (i tego dotyczy moje zaskoczenie) jak prośba o tekst typowej instrukcji obsługi czy informatora przygotowanego dla konsumentów biura turystycznego czy firmy oferującej skomplikowane urządzenie. Jakby pytania dyktowane były z pozycji konsumenckiej z oczekiwaniem kompetentnego pouczenia i gwarancji powodzenia…

Małżeństwo – ofiarowane w darze

A to nie tak: relacja między zawarciem małżeństwa a szczęściem jest taka, jak między tworzywem a dziełem sztuki, jak w literaturze tematem a wierszem czy powieścią.

Małżeństwo jest człowiekowi ofiarowane w darze, towarzyszy temu darowi łaska sakramentu, przecież jednak jest ono nie tyle dane, co za-dane, właśnie jako tworzywo czy temat na całe życie. Podobnie zresztą jak role społeczne czy zawodowe. W przeciwieństwie do ostatnich, do których przygotowuje wieloletnia edukacja ogólna czy zawodowa, w małżeństwo wkraczamy przeważnie nieprzygotowani. "Wychowanie seksualne" proponowane szkole w swej ciasnocie brzmi żałośnie i jest żałosne.

Model wyniesiony z rodziny, wzbogacony produktami rozrywki masowej w postaci filmowej i prasy oraz opowieściami o romantycznych losach gwiazd nie może stanowić wystarczającego przygotowania.

Tęsknota do bezpiecznego domu

A tyle w człowieku tęsknoty i pragnienia własnego przytulnego, a przynajmniej wygodnego i bezpiecznego gniazda, bliskiego, rozumiejącego, kochającego człowieka, zapewniającego wierną i wyrozumiałą obecnością poczucie własnej wartości i atrakcyjności, a w losowym przypadku - opiekę. W tym także - ale nie przede wszystkim - radości współżycia seksualnego. To najpierw, a trochę później marzenie o wspólnym owocowaniu dzieckiem albo dziećmi, przejmującymi wszystkie dobre cechy i może realizującymi te marzenia, których się samemu spełnić nie zdołało.

W tej sytuacji bardzo potrzebne są ośrodki pomagające w przygotowaniu się człowieka do czekającego go zadania. Jak na razie nie zapewni mu tego państwowa edukacja, a także kościelne pouczenia obowiązkowo wymagane przed sakramentem małżeństwa. Potrzebna jest inicjatywa własna, poszukiwanie i nabywanie umiejętności, od których zależy dobre funkcjonowanie we wspólnocie życia.

Wkraczamy w nią bowiem z zafałszowanym obrazem siebie: przedstawiamy swoje "ja idealne", bez wad i słabości, chcemy się podobać i nie zawieść oczekiwań. Gramy starannie swoją rolę, co jest bardzo męczące i nie wytrzymuje próby czasu. Ostatecznie rozczarowanie sobą i partnerem małżeńskim jest czymś nieuchronnym i pierwszą próbą na drodze wspólnego życia. Oby udało się nie przypisywać winy równie rozczarowanej drugiej stronie!

Jakie są niezbędne umiejętności pielęgnowania więzi małżeńskiej?

Pierwszą jest stała świadomość, że ta więź wymaga pielęgnacji, że próba życia na pełnym luzie i impulsywność prowadzi do jej uwiądu i zaniku, wyzwala reakcje obronne, tendencje do karania i ostatecznie nieprzyjaźń. Potrzebnej tu sprawności uczy psychologia komunikacji i warto poświęcić czas na proponowane warsztaty i lektury. Już we wczesnym stadium tworzącej się relacji warto zadbać o wprowadzenie zasady prawdomówności, zaufania i otwartości (mogę nie komunikować wszystkiego, ale to, co komunikuję, jest zawsze prawdziwe). Tylko w ten sposób eliminuje się kłamstwo i zazdrość, zaborczość/zawłaszczanie.

Można długo wyliczać sprawności niezbędne w życiu rodzinnym, a nie zawsze wyniesione z rodziny, jak np. samoobsługa w zakresie odzieży i jedzenia, sprzątanie po sobie, drobne naprawy, organizacja czasu wolnego w domu, gospodarowanie środkami finansowymi, korzystanie z mediów itp. Ważne, by to, co odrębne, nie dzieliło, a to, co wspólne, łączyło, by z prostotą komunikować swoje potrzeby i oczekiwania, nie domagając się nadprzyrodzonej domyślności, by umieć odmawiać nie raniąc, nagradzać dobrą wolę, a wyrzec się karania. Małżeństwo nie jest zakładem wychowawczym dla współmałżonków. Rota przysięgi małżeńskiej nie stawia warunków - przyjmuje się człowieka takim, jakim jest, a nie takim, jakim chciałoby się, żeby był. Zobaczyć go w prawdzie najlepiej na terenie jego/jej rodziny, sposobie, w jakim zwraca się do najbliższych, a także w warunkach konfliktowych, naładowanych emocjonalnie.

Walka o dominację

Badania subiektywnych ocen własnych małżeństw wykazują bardziej szczęśliwe małżeństwa ludzi wykazujących podobieństwa pochodzenia i środowiska, posługujące się wspólnym językiem aniżeli te, w których dominują kontrasty.

Jednym z poważniejszych kryzysów w małżeństwie jest utrzymująca się cicha lub głośna walka o dominację/władzę we wspólnocie. Córce despotycznej matki trudno się będzie układało małżeństwo z synem despotycznego ojca – każde z dwojga będzie własną dominację uważało za oczywiście należną, a podporządkowanie się drugiemu nie do przyjęcia. Dlatego właśnie warto dobrze przyglądać się małżeństwu przyszłych teściów!

Całe dotychczasowe rozważanie akcentuje przede wszystkim rolę rozwagi, rozsądku przy wyborze partnera małżeńskiego, a przecież przedmiotem zainteresowania i pragnienia jest miłość. Miłość - tak, ale nie zakochanie. Fascynacja kimś ogromnie pociągającym, przyśpieszającym bicie serca nakłada na zmysły różowe okulary: zniekształca spostrzeganie w kierunku życzeniowego zabarwienia i jednocześnie maskuje cechy, które powinny budzić zastrzeżenia: i tak agresywność postrzega się jako dzielność, a pochlebstwo jako zachwyt, pijaństwo jako talent towarzyski, a niewybredną natarczywość jako namiętną wielką miłość. Szczęśliwie taka fascynacja nie trwa zbyt długo - dlatego mądrość dyktuje narzeczeństwo jako okres przeczekania zaślepień i obudzenie realistycznego spostrzegania człowieka i własnych oczekiwań.

Narzeczeństwo nie może być "małżeństwem na próbę"; jego walorem jest wolność w zakresie decyzji – to zgłoszony i przyjęty zamiar, jeszcze nie zobowiązanie; to okres bliższego poznawania się na tle środowiska, poznania poglądów, np. na wierność małżeńską, na plany zawodowe, na dzietność, relację z Bogiem.

Poradnictwo

W trudnych sytuacjach służyć może poradnictwo małżeńskie i rodzinne. Osoba trzecia, przygotowana do swej roli, a więc kompetentna i dysponująca nie tylko własnym doświadczeniem życiowym (tym służą nader chętnie starsi krewni, rodzice, przyjaciele) zobaczy trudną sytuację bez obciążenia uczuciowego, pozwoli zrozumieć genezę trudności, oceni stopień zagrożenia, nauczy przewidywać skutki podejmowanych środków zaradczych, zaproponuje bardziej obiecujące, odciąży z poczucia osamotnienia i bezradności, złagodzi rozżalenia, pomoże zrozumieć nienazwane motywy działania i w ten sposób nie tylko pomaga zaradzić złu, ale także toruje drogę trudnemu zrozumieniu i przebaczeniu. W najtrudniejszych przypadkach pomoże podjąć decyzję rozstania bez wrogości, dla dobra zagrożonych.

Czy Cię nie opuszczę aż do śmierci?

Nie ma jednak metody na to, by np. "przygotować dziecko do rozwodu jego rodziców, by w mniejszym stopniu odczuło te zmiany...".

Cytuję to pytanie, bo bardzo mnie dotknęło: czy można przygotować człowieka na to, że jego bezpieczny dom zapadnie się w ruinę i już nigdy nie będzie tak jak było? Czy można odczuć to "w jak najmniejszym stopniu"? Wrażliwość małego człowieka jest czułym sejsmografem atmosfery uczuciowej w rodzinie i ona pierwsza uruchomi w nim mechanizmy obronne i próby ratowania więzi rodzinnej.

I tu rodzi się pytanie: Czy można uczciwie składać publicznie i wobec Boga przyrzeczenie: "nie opuszczę cię aż do śmierci" z jakimkolwiek zastrzeżeniem?

Elżbieta Sujak