DRUKUJ
 
Halina Grajek
Grzech pierworodny?
materiał własny
 


Stan doskonały

Człowiek natomiast, jest bez grzechu, co więcej jest bogiem i nie ponosi żadnej odpowiedzialności za swoje czyny, a ponad to, posiada nieograniczone możliwości i ukryte moce. Trzeba tylko uwierzyć… uwierzyć w siebie, w potęgę własnego umysłu, wyzwolić się ze złych wzorców myślowych, jak chociażby z ograniczeń wynikających z religijnego wychowania, zastosować odpowiednie techniki, aby wrócić do stanu, niczym nie skażonej, pierwotnej doskonałości. Często słyszy się, że Kościół Katolicki coś ukrył, zafałszował, czy wymusił. Powstają filmy sensacyjne, zapierające krew w żyłach, gdzie "szlachetni" bohaterowie walczą z narażeniem życia o jakąś skrywaną od wieków przez Kościół "prawdę". Wszystko to oczywiście dla dobra ludzkości.

Przewija się pragnienie powrotu do tego co było kiedyś, kiedy człowiek był doskonały, nie wypaczony przez "nieodpowiedni" sposób myślenia, "niewłaściwe" wychowanie, "złe" nawyki i "zgubne" idee itp.

Co to takiego, ten stan, niczym nie skażonej, pierwotnej doskonałości?

Czyżby chodziło o Raj?

To cudowne miejsce i czas, kiedy człowiek był w pełnej harmonii z Bogiem, otaczającym go światem, przyrodą i samym sobą?

A jeżeli tak? To co się stało, że ten stan szczęśliwości się skończył, dlaczego nie trwa wiecznie? Jeżeli grzech pierworodny nie istnieje, to szczęście Raju powinno trwać nadal. Jedno jest pewne, akurat w tym przypadku, nie jest to winą Kościoła Katolickiego, który jeszcze wtedy nie istniał. A tu co? Raju już nie ma. Człowiek znalazł się na ziemi.
I co dalej?

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozpoczął niczym nie skażone i niczym nie zmącone "boskie" życie i tak jak na boga przystało kontynuował stan szczęśliwości z Raju. A jak radzi sobie człowiek na ziemi? Nie najlepiej. Zaczyna, od czego? Od grzechu i to najcięższego. Już w drugim pokoleniu brat zabija brata.

Kilkanaście pokoleń później – niegodziwość ludzi na ziemi była tak duża, że Bóg się zasmucił. Wreszcie Pan rzekł: Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem (Rdz 6,7). Złe uczynki ludzi, Bóg karze potopem. Ocala jedynie rodzinę Noego.

Kilkanaście pokoleń później można by powiedzieć, że sytuacja powtarza się. Pan rzekł: Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich [mieszkańców] są bardzo ciężkie (Rdz 18, 20). Zepsucie moralne w Sodomy i Gomory było tak duże, że nie znalazło się w nich, nawet dziesięciu sprawiedliwych, wytargowanych od Boga przez Abrahama, dzięki którym Bóg przyrzekł miasta te ocalić.

Na czym więc polega "bezgrzeszność" boskiego człowieka? Jak widać nie na unikaniu grzechu. Czyżby na bezkarności? Na nie dostrzeganiu zła? Jeżeli grzech nie istnieje, to jak nazwać to zło, które działo się wtedy i teraz go pełno na świecie?

Grzech niestety istnieje tylko…

…że przyznanie się do grzechu jest bardzo trudne. Przyznać się do grzechu to tak jakby przyznać się do własnej słabości a na to, nie każdy potrafi się zdobyć. Obnażyć własną słabość to jest tak trochę, jak przejść przez ucho igielne, aby to zrobić, trzeba uniżyć się, upokorzyć, zaprzeć się samego siebie, a to boli.  Tak, ale jest to konieczne, ponieważ, tylko wtedy, kiedy zwyciężymy samych siebie, można zacząć prawdziwe życie z Bogiem i w Bogu i zawalczyć o prawdziwą boskość. Dopiero teraz zaczniemy poznawać prawdziwych… samych siebie w świetle Boga. Tylko w tym świetle możemy poznać siebie, możemy też zrozumieć, co jest w nas złe, a tym samym zobaczyć, co trzeba odnowić, przemienić. Tylko w świetle Boga poznajemy się nawzajem i widzimy prawdziwie całą rzeczywistość [1].

Aby zaprzeć się samego siebie, potrzeba duchowej dojrzałości i odwagi. Jeśli nie uznamy grzeszności człowieka, jako zerwania relacji z Bogiem, nie zrozumiemy życia, tego co nas spotyka, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. A życie nasze stanie się iluzją.

 
strona: 1 2 3