DRUKUJ
 
Michał Wojciechowski
Apostoł czy posłany?
Idziemy
 


Wiara, chrzest, Kościół, zbawienie. Grzech, przykazanie, nawrócenie. Znamy te słowa i rozumiemy… Czy rzeczywiście? 
 
Trudność w nich tkwiąca jest ukryta. Dziś są to słowa z języka religijnego. Kiedyś jednak zaczerpnięto je z języka codziennego, w którym miały znaczenie bardziej zwyczajne i praktyczne. Przestaliśmy to dostrzegać. Inaczej mówiąc, w toku rozwoju chrześcijaństwa i teologii na miejsce mówienia o Bogu i jego więzi z ludźmi językiem konkretnym, życiowym weszło mówienie w języku odrębnym, wyspecjalizowanym. Proces ten powtarza się w każdym języku. Słownictwo chrześcijańskie powstaje na bazie języka zwykłego, ale z czasem się od niego odrywa. Wzbogacają je słowa całkiem nowe, skopiowane z języków biblijnych, hebrajskiego i greki oraz kościelnej łaciny. Proces ten ma ważne skutki ujemne. Mówiąc o wierze i teologii używamy języka coraz mniej nośnego dla ogółu. 
 
Nie mam tu na myśli samej skłonności duchownych i katechetów do pięknych, uroczystych słów („spożywać” zamiast „jeść” – nikt tak na co dzień nie mówi; Biblia w oryginale też nie). Znamy przykłady pobożnego gadulstwa i frazesów. Są to wady oczywiste. Ale nawet unikając tego błędu, nie jesteśmy do końca rozumiani, gdy używamy utartych terminów religijnych. A czytając Pismo Święte przeoczamy ważną warstwę jego znaczeń, gdyż w tekstach biblijnych owe pierwotne, praktyczne znaczenia były wyczuwalne i istotne. 
 
Okazuje się, że wszystkie wymienione na wstępie słowa wymagają dodatkowych objaśnień! Przedstawię je tutaj i dla wyjaśnienia ich samych, i jako ilustrację problemu ogólniejszego. 
 
Postacie z Biblii
 
Prorok kojarzy się dziś z przepowiadaniem przyszłości. Tymczasem takie rozumienie wyniknęło z widzenia proroków na wzór wróżbitów greckich. Po grecku prorok to ‘przepowiadacz’. Po hebrajsku natomiast odpowiednie słowo nabi’ oznacza rzecznika, a więc tego, który przemawia w imieniu Boga – przeważnie na temat zdarzeń aktualnych, rzadziej przyszłych. Przypomina więc raczej tych księży, którzy ze względu na Ewangelię „wtrącają się do polityki”. 
 
Faryzeusz oznacza w dzisiejszym języku obłudnika. Tymczasem w czasach Jezusa nazwy tej używali członkowie elitarnego ruchu religijnego, cieszącego się dużym szacunkiem. Dlatego krytyki Jezusa wobec faryzeuszów budziły sprzeciw. Jak tak można traktować wzorowych pobożnych! Słuchacz przypowieści o faryzeuszu i celniku musiał być mocno zaskoczony, gdy pobożny okazał się zarozumialcem, a wstrętny poborca podatkowy, czyli „celnik” – człowiekiem modlitwy i pokuty. „Faryzeusze obłudnicy” znaczy „symulujący pobożność”. 
 
Apostoł to słowo wzięte z greki, gdzie brzmi apostolos. Oznacza wysłannika, posła, a więc kogoś, kto działa w oparciu o autorytet posyłającego, przedłuża jego ramię. Dotyczyło ono pierwotnie misjonarzy, a dopiero wtórnie odniesiono je specjalnie do wybranych uczniów Jezusa, czyli Dwunastu, jak się z początku zwali. 
 
Anioł też oznaczał po hebrajsku i grecku wysłannika albo wręcz posłańca, gońca. Nasze słowo pochodzi od greckiego angelos. Jest to obecnie słowo specjalne, religijne. Kojarzy się ze sposobem istnienia aniołów jako bytów niebiańskich. Ich pierwotna nazwa akcentowała jednak co innego: misję, zadanie, funkcję. 
 
Duch kojarzy się z istotą niewidzialną i niematerialną. Tymczasem odpowiednie słowo hebrajskie i greckie (ruah i pneuma) oznacza najpierw „wiatr”. Obraz wiatru służy za przenośnię niewidzialnego działania. Tym samym zazwyczaj wskazuje nie na osobę, lecz na pewną siłę, aktywność, ruch. Duch Boży to najpierw działanie Boga, duch w człowieku to jego wola i energia; zły duch oznacza ogólnie źródło niezrozumiałego zła w człowieku (zło osobowe to szatan czyli diabeł). „Duch” może nawet oznaczać impuls, popęd, skłonność. A choć Duch Święty jawi się w Nowym Testamencie jako osoba, samo jego semickie imię na to jeszcze nie wskazywało, gdyż oznaczało etymologicznie tyle, co „wiatr uświęcający”. 
 
Chrystus w teologii i katechizmie to imię Słowa Wcielonego; drugie imię Jezusa, które wskazuje na jego najwyższą godność. Jest to słowo greckie, Christos, które dosłownie znaczy ‘namaszczony, pomazaniec’. Odpowiada więc hebrajskiemu masziah, czyli Mesjasz. Tym samym samo w sobie wskazuje nie na naturę Boga-człowieka, lecz na pewną funkcję, rolę nadzwyczajnego, królewskiego wysłannika Bożego. W większości miejsc z Nowego Testamentu, a zwłaszcza z Ewangelii, właściwym przekładem jest „Mesjasz”; pełniejszy sens teologiczny można spotkać w części listów apostolskich. 
 
Droga człowieka 
 
Grzech kojarzy się dziś najpierw z szóstym przykazaniem. W drugiej kolejności z tym, co zabrania religia. Tymczasem jest to nazwa zła, moralnego błędu. W rozumieniu biblijnym chodzi o rozmyślne zło, które stanowi zarazem sprzeciw wobec miłującego Boga i jego prawa. W dzisiejszym języku najlepiej by to oddawały słowa „występek” i „przewinienie”. Spłycenie rozumienia grzechu i brak terminu, który by go określał w sposób pełny i dobitny, oświetla mentalność dzisiejszą. Wypiera ona ze świadomości ponurą rzeczywistość grzechu.
 
Przykazanie to nazwa zasady religijnej, podczas gdy chodzi o zasadę moralną, ogłoszoną przez Boga, która pomagać powinna w orientacji w świecie. Dobrym dzisiejszym odpowiednikiem jest słowo „norma”, gdyż obejmuje ono nakazy i zakazy moralne, a zarazem oznacza potrzebny punkt odniesienia; wskazuje na to, co lepsze. 
 
Nawrócenie to też termin specyficznie religijny. Tymczasem oznacza on, konkretnie, zawrócenie ze złej drogi, widoczną zmianę postępowania. Tu napotykamy na jeszcze inny problem: inne zabarwienie tej samej idei w rożnych językach. Obrazowy sens, jaki przedstawiłem, odpowiada myśleniu hebrajskiemu. Po grecku nawrócenie, metanoia, to przemiana umysłowa, wewnętrzna. W późniejszym chrześcijaństwie pod tym terminem rozumiano pokutę, ale ten termin też nabrał sensu wąskiego, religijnego i kojarzy się raczej z żalem niż ze zmianą życia. 
 
Wiara to dzisiaj nazwa religijności w ogóle oraz przekonania o istnieniu Boga. Tymczasem odpowiednik hebrajski (emuna) oznacza wierność i stałość. W dawnej polszczyźnie też tak zresztą było, co przechował zwrot „dochować wiary”. Słowo greckie (pistis) akcentuje dodatkowo zawierzenie i przekonanie. Wiara nie jest jednak samym przekonaniem, lecz postawą życiową, postawą wierności. Kto przeżywa trudności z wiarą, ten powinien przede wszystkim zadbać o swoją wierność Bogu i ludziom. Tłumaczmy więc „wierność”. Analogicznie łaska to w Biblii raczej łaskawość, Boża przychylność, niż jakaś rzecz. 
 
Chrzest oznacza dziś czynność ściśle religijną, obrzęd włączenia do chrześcijaństwa. Samo słowo greckie, baptisma, oznacza jednak zanurzenie, pogrążenie w wodzie, gdyż taką formę chrzest zwykle miał z początku (nie zawsze jednak, utwór Didache poświadcza chrzest przez polanie już w I wieku). Jeśli tłumaczyć „zanurzenie”, gubimy jego sens religijny, jeśli „chrzest” – jego formę zewnętrzną. W każdym razie, skoro słowo „chrzest” po polsku pochodzi od „Chrystus”, nie należy tak nazywać zanurzania na znak pokuty, jakie praktykował Jan Chrzciciel. „Chrzest w Duchu Świętym” to zanurzenie w Nim, „zanurzenie w uświęcającym wietrze”. 
 
Kościół kojarzy się najpierw z organizacją złożoną z księży i oczywiście z budynkiem. Tymczasem greckie ekklesia oznacza ‘zgromadzenie, zebranie’, a więc chrześcijaństwo jako społeczność. Wspólnotę lokalną i społeczność powszechną. Protestanci polscy, żeby odświeżyć rozumienie Kościoła, wymyślili udany termin „zbór”, ale teraz oznacza on zazwyczaj tylko budynek. Z kolei katolicki znaczy powszechny. A zatem należymy do społeczności powszechnej. Kościół rzymskokatolicki oznacza etymologicznie Rzymskie Zebranie Powszechne. Uwypukla to, że razem należymy do Kościoła. Jak to ujął papież Pius XII, mówiąc do świeckich: „wy jesteście Kościołem”. 
 
Zbawienie to uroczyste słowo o dość niejasnym znaczeniu. Kojarzy się ogólnie ze szczęśliwą przyszłością w Bogu. Tymczasem odpowiedniki tego terminu po hebrajsku i grecku oznaczają konkretnie ratunek, ocalenie, czasem uleczenie. Tu też napotykamy przykład ewolucji znaczenia słowa po polsku. Parę wieków temu „zbawienie” nie miało posmaku uroczystego, lecz znaczyło tyle, co dzisiejsze słowa wybawienie czy pomoc. Zbawiciel to ratownik, jak w piosence zespołu Arka Noego. Bóg nie proponuje czegoś abstrakcyjnego i nieziemskiego, lecz wyciąga nas z topieli. Pokrewne „odkupienie” też brzmi podniośle, ale oznacza po prostu wykup, wykupienie i wyzwolenie człowieka; w sensie religijnym – z niewoli zła i śmierci. 
 
Warto zatem odświeżać język religijny, tak żeby na przykład zamiast o prorokach i apostołach mówić o rzecznikach Boga i wysłannikach Jezusa. Mogą w tym kierunku pójść nowe przekłady biblijne, a tymczasem w głoszeniu Ewangelii trzeba dążyć do języka bardziej współczesnego, bardziej zrozumiałego – i jednocześnie lepiej odpowiadającego myśli i słowom Pisma Świętego.
 
Michał Wojciechowski
Idziemy nr 36 (313), 4 września 2011 r.
 
fot. unsplash the-way
pixabay (cc)