Powołanie ku przyszłości
Tożsamość ma istotny związek z powołaniem. Kroczyć drogą życiowego powołania, to być w pełni sobą, to korzystać z wolności samostanowienia, dzięki której możemy przyjąć od Boga dar istnienia i odpowiedzieć na Jego wezwanie. W powołaniu również znajdujemy to, co jest nam dane, oraz to, czym pragniemy się stać; znajdujemy to, czego nie wybieramy i to, o czym sami decydujemy. Bóg powołuje nas w takich sytuacjach, w jakich aktualnie się znajdujemy, z tych warunków (społecznych, rodzinnych), w których żyjemy. Nie ma ludzi niegodnych powołania ze względu na pochodzenie, wykształcenie, rodziców. To Bóg decyduje, kogo wzywa i udziela swoich darów nie mając względu na osoby (por. Dz 10,34). Jeśli kogoś wzywa, to znaczy, że w Jego oczach ten człowiek jest godny powołania; jeśli kogoś wzywa, to również pokonuje przeszkody, trudności, leczy rany. Popatrzmy na proroka Jeremiasza: wzbraniał się przed Bożym wezwaniem, tłumacząc się młodym wiekiem i brakiem doświadczenia. W odpowiedzi usłyszał: Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić (Jr 1,7-8). Bóg nie szuka ludzi doskonałych, ale tych, którzy zechcą odpowiedzieć na Jego wezwanie.
Bóg powołuje ku przyszłości. W Księdze Izajasza czytamy: Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej; pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? (Iz 43,18-19). Oczywiście nie oznacza to, że w momencie wyboru konkretnej drogi powołania nasza przeszłość przestaje mieć znaczenie, że przestaje nas dotyczyć. Wręcz przeciwnie, ona nadal w nas jest, ale zajmowanie się nią nie jest naszym zadaniem. Odpowiadając na Boże wezwanie, wnosimy na drogę powołania nasze dotychczasowe uwarunkowania po to, by Bóg się nimi zajął. Nie starajmy się załatwiać wszystkiego w naszym życiu sami. Jeśli bowiem będziemy się stale oglądać wstecz, stracimy z oczu cel, który jest przed nami. Bóg może uleczyć nasze życie i poprowadzić nas dalej - ku naszej prawdziwej tożsamości.
Ziemia Obiecana
Pójście za Bożym wezwaniem oznacza zawsze opuszczenie naszego domu rodzinnego (przede wszystkim w sensie emocjonalnym, ale często też dosłownie). To opuszczenie nie oznacza odrzucenia. Jeśli odrzucimy naszą rodzinę, stanie się to destrukcyjne dla nas samych, bo odrzucając nasze korzenie, odrzucimy także część samych siebie, ukryjemy przed Bogiem nasze rany, zamiast pozwolić Mu na ich uleczenie. Decyzja o odrzuceniu wcale nie da nam wolności – raczej stworzy w naszym życiu obszar, który będziemy omijać; podświadomie będziemy bać się konfrontacji z tym obszarem; będziemy udawać sami przed sobą, że on nie istnieje; będziemy na siłę maskować nasze rany. To nie jest wolność. Prawdziwą wolność daje opuszczenie, które oznacza pozostawienie naszej rodziny i naszej przeszłości Bogu, pokazanie mu naszych ran i wejście na drogę naszego indywidualnego, osobistego rozwoju we współpracy z Nim. Opuszczenie domu rodzinnego to szukanie naszej własnej tożsamości, to postrzeganie siebie nie poprzez relacje do innych ludzi (np. czyim jestem dzieckiem), ale jako istoty wolnej, niepowtarzalnej - istoty, której Bóg chciał dla niej samej.
Niezależnie od tego, drogą jakiego powołania pójdziemy, ważne jest, byśmy pamiętali, że tu chodzi o naszą wolność i naszą prawdziwą tożsamość. Dlatego powołanie to nie jest sprawa między nami a naszymi rodzicami ani kwestia naszego pochodzenia z takiej czy innej rodziny. To sprawa między każdym z nas a Bogiem, od którego pochodzi i do którego zmierza nasze życie. A Bóg, jeśli kogoś wzywa, to zawsze mówi: Wystarczy ci mojej łaski (2 Kor 12,9).
Urszula Pękala