DRUKUJ
 
dr Piotr Kwiatek OFMCap
Trzy słowa, by dostać się do nieba. Szczęście zależy tylko od nas
Głos Ojca Pio
 


Lubimy zwalniać się z odpowiedzialności i żyć życiem innych: rodziców, charyzmatycznych liderów lub według zasłyszanych opinii. Często swoje kłopoty i brak szczęścia tłumaczymy czynnikami zewnętrznymi: niedobrą rodziną, Bogiem, demonami czy niesprzyjającymi okolicznościami. Tymczasem jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za swoje decyzje, ale również za to, co robimy dla swojego szczęścia.
 
Mamy tylko jedno życie i w każdych warunkach, w każdej sytuacji możemy przeżyć je optymalnie. Szczęście nie zależy od okoliczności, w jakich żyjemy, ale od naszego podejścia do życia, w którym jest miejsce na radości i porażki.
 
Spychologia
 
Dlaczego człowiek rezygnuje z odpowiedzialności za własne życie, wybory i szczęście? Na kogo lub na co zrzuca odpowiedzialność za poniesione porażki? Jak i kiedy to czyni?
 
Już na pierwszych stronach księgi Rodzaju spotykamy się z sytuacją, którą można określić mianem „spychologii”. Reakcja Adama i Ewy na wieść o tym, że ulegli pokusie, jest cenną lekcją przedstawiającą schemat delegowania odpowiedzialności za własne czyny i zachowania. Po zerwaniu „zakazanego owocu” Pan Bóg zawołał mężczyznę: „Gdzie jesteś?”. On odpowiedział: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”. Rzekł Bóg: „Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?”. Mężczyzna odpowiedział: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”. Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: „Dlaczego to uczyniłaś?”. Odpowiedziała: „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”. Niestety, ani Adam, ani Ewa nie stanęli na wysokości zadania i nie przyznali się do własnego grzechu. Łatwiej im było obwiniać innych. Każde z nich poza sobą znalazło przyczynę własnych kłopotów. Adam mówił: „Panie, to ta niewiasta mnie zwiodła, ona jest winna”, a Ewa, jeszcze bardziej wystraszona, ratując swoją pozycję, broniła się: „Nie ja, lecz ten przebiegły i sprytny wąż, którego przecież Ty, Panie, umieściłeś w raju”. Przypuszczalnie, gdyby wąż mógł mówić, znalazłby jeszcze inną przyczynę. Kto ostatecznie był winny? Bóg, bo to On wszystko stworzył i dopuścił do konfliktu.
 
I tak od lat szukamy wytłumaczenia zła w naszym życiu, oskarżając tych, którzy są obok. Wszyscy mogą być winni, ale przecież nie ja! Czy nie jesteśmy i dziś podobni do naszych prarodziców? Jakże często się słyszy: „Tak, zdradziłem żonę, ale dlatego, że ona jest nieczuła dla mnie”, „Owszem, ukradłem z zakładu, ale przecież nikomu nic złego się nie stało”, „Kłamałem, lecz tylko w drobnej sprawie, inni oszukują częściej”, „Tak, byłam wściekła na męża, ponieważ on jest ofermą i mu się to należy”.
 
Jaka jest natomiast Jezusowa diagnoza przyczyny zła w świecie? W Ewangelii św. Marka (7,14-15; 21-23) czytamy: „Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. […] Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota”.
 
Zobaczmy teraz, na kogo lub na co zrzucamy odpowiedzialność za nasze problemy i brak radości życia.
 
Winni są inni
 
Zazwyczaj odpowiedzialnością za własne porażki obarczamy najbliższych. Dzieje się tak ze względu na ich bliskość psychiczną i przestrzenną.
 
Oto krótki opis łańcucha negatywnych emocji: szef zrugał podwładnego, który wraca do domu z uczuciami złości i przygnębienia. Niespodziewanie wybucha złością na nierozumiejącą jego nastroju żonę, bo nawet jeszcze nie zdążyła zadać mu pytania: „Kochanie, jak się czujesz?”. Energia frustracji i krzywdy idzie dalej. Żona, nieświadoma przyczyn szorstkości męża, pomaga dzieciom w odrobieniu zadań domowych, irytując się i złoszcząc, że niczego nie potrafią zrobić samodzielnie. Dzieci zasypiają z poczuciem, że zrobiły coś złego, są kompletnie niezdolne i w ogóle nie powinny mamie „zawracać głowy”. Kto jest odpowiedzialny za wygenerowanie tych negatywnych emocji? Każdy, kto w obrębie własnego świata nie panuje nad tym, co rodzi się w jego sercu i głowie.
 
Winne są moce nadprzyrodzone
 
Bez uczciwego procesu rozeznania czy obiektywnych przesłanek szkodliwe jest wyjaśnianie świata własnych problemów przez pryzmat przyczyn duchowych. Bo jeśli ktoś szuka egzorcysty, a ma realny problem z psychiką i samym sobą, to nie uzyska odpowiedniej pomocy, gdyż natura jego problemu nie jest duchowa.
 
Spotkałem mężczyznę, który z wielkim zapałem odmawiał egzorcyzmy nad własną żoną, która miała już dosyć życia z nim. Był to człowiek agresywny i fanatycznie przekonany, że ma rację, a ona powinna go we wszystkim słuchać. Wygodniej było mu widzieć diabła w swojej żonie niż realny problem w sobie. W ten sposób nie pomógł ani jej, ani sobie, a małżeństwo się rozpadło.
 
Atrakcyjność wyjaśnień duchowych wiąże się z tym, że łatwiej jest prosić kogoś o modlitwę, niż wejść na drogę nawrócenia, czyli zmienić sposób myślenia. Po pierwsze, dzieje się tak dlatego, że otrzymujemy szybkie wyjaśnienie naszych złożonych problemów. Po drugie, tak jak „magicznie” zachorowaliśmy, tak samo „magicznie” chcielibyśmy się z choroby wyzwolić. Przyjęcie zatem interpretacji duchowej własnych problemów podyktowane jest tym, że jednostka nie musi pracować i zmieniać się, co jest procesem długotrwałym i często niełatwym.
 
Winna jest moja natura
 
Odwrotnością wyjaśnień czysto duchowych są interpretacje czysto ludzkie. Z pomocą przychodzą nam nauki przyrodnicze i społeczne. Dowiadujemy się, że człowiek wybiera w taki, a nie inny sposób, ponieważ jest zdeterminowany przez własne geny, układ nerwowy czy biologię. W psychologii mówi się o tak zwanym determinizmie, do którego należy między innymi koncepcja psychodynamiczna, wedle której człowiekiem sterują konflikty i popędy. W koncepcji behawioralnej człowiek odpowiada na bodźce zewnętrzne, dostosowuje się do środowiska i otoczenia. Biologizm zaś mówi, że człowiek funkcjonuje w taki sposób, w jaki został zaprogramowany przez naturę – wyposażenie genetyczne. Ten jednoznaczny akcent na czynniki determinujące ludzkie zachowanie bez uwzględnienia wolnej woli i świata wartości sprawia, że człowiek staje się zakładnikiem swojej natury
 
Oczywiście w dobie rozwoju nauki i technologii dobrze jest uświadomić sobie rolę odkryć naukowych, kontekstu środowiskowego czy wpływu genów. Niemniej nie można zachowania i wyborów ludzkich interpretować wyłącznie w tym kluczu.
 
Winna jest okazja
 
Są sytuacje, w których działamy niezgodnie z naszym kodem moralnym, ponieważ nadarza się okazja. Innymi słowy, zbyt słabi jesteśmy, aby się oprzeć pokusie. W takich okolicznościach możemy mówić o sytuacjonizmie, gdzie przyczyny naszego postępowania wbrew sumieniu uzasadniamy czynnikami zewnętrznymi.
 
Przypomina mi się sytuacja, kiedy sam o mało co nie uległem takiej pokusie. Podczas studiów w Rzymie od czasu do czasu jeździłem do sanktuarium św. Rity w Cascii, gdzie pomagałem w duszpasterstwie. Pewnego razu sprzedawca pomylił się i dał mi dwa bilety, podczas gdy ja zapłaciłem tylko za jeden. Zorientowałem się w autobusie podczas kasowania. Na początku pojawiła się radość z zysku, pomyślałem: „świetnie, zaoszczędziłem 5 euro”. Jednak radość nie trwała długo, zaraz przyszły inne myśli związane z uczciwością. Postanowiłem oddać bilet przy najbliższej okazji. Sklepikarz był zdziwiony, a ja poczułem się naprawdę dobrze z samym sobą. Nowa radość miała na imię „zachowałeś się uczciwie” i była silniejsza od pierwszej „masz więcej pieniędzy w portfelu”. Warto od czasu do czasu zadać sobie pytanie: czy naprawdę wszystko można wytłumaczyć sprzyjającą sytuacją?

Winna jest moja przeszłość
 
Innym, dość często spotykanym wyjaśnieniem niepowodzeń życiowych lub niemożności cieszenia się życiem, jest własna mroczna przeszłość. Rany emocjonalne i doświadczenia traumatyczne potrzebują niekiedy wielu lat oraz ciężkiej pracy terapeutycznej, by człowiek mógł na nowo funkcjonować. Jednak nawet tak bolesne doświadczenia niekoniecznie muszą nas definiować. Wpływa na to wiele czynników: wsparcie, siła wewnętrzna, umiejętność radzenie sobie z krzywdami, zdolność do przebaczania czy rozwinięte życie duchowe. I chociaż rola rodziców jest ogromna, to jednak nie od nich zależy szczęście dzieci.
 
Przeszłości nie można zmienić, a tym bardziej naszych doświadczeń, jednak można zmienić sposób ich postrzegania. Oprócz negatywnych wzorców mamy przecież dostęp do bogactwa świata kultury z jej wartościami i pozytywnymi wizerunkami. To ostatecznie od człowieka zależy, z jakimi ideałami w życiu będzie się identyfikował.

Winne są władza i prawo
 
Amerykański psycholog Stanley Milgram zastanawiał się, jak to możliwe, że człowiek potrafi być bezwzględny w stosunku do drugiego. W 1961 roku przeprowadził znany eksperyment społeczny, który miał pokazać mechanizmy sprawcze, które za tym stoją. Wykazał on, że ponad 60 procent badanych brew własnym odczuciom i wewnętrznym oporom zadawało ból w imię posłuszeństwa „autorytetowi”. Istnieje bowiem konflikt pomiędzy normami moralnymi kontrolowanymi przez głos sumienia a uległością wobec przełożonych. W takich warunkach maksyma „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” przestaje być wyznacznikiem codziennego postępowania.

Winny jest lęk przed krytyką
 
Nierzadko rezygnujemy z siebie samych oraz własnych zasad ze względu na lęk przed opinią innych. Dobrze wiedzieć, że zawarte są w nim inne strachy: obawa przed odrzuceniem, samotnością, uznaniem za dziwaka, zepchnięciem na margines oraz agresją innych i konfliktem. Chcąc tego uniknąć, wybieramy konformizm, czyli dostrajamy się do oczekiwań społecznych. Zaczynamy żyć tak, jak inni nam podpowiadają, ponieważ boimy się zapłacić wysoką cenę za naszą oryginalność.
 
Żeby wyzwolić się z przymusu dopasowywania się do otoczenia kosztem siebie, można posłużyć się krótkim tekstem głównego założyciela psychologii Gestalt, Fritza Perlsa: „Ja robię swoje, a ty swoje. Nie jestem na tym świecie po to, by spełniać twoje oczekiwania, a ty nie jesteś na tym świecie, by spełniać moje. Ty to ty, a ja to ja. I jeśli przypadkiem natrafimy na siebie, to wspaniale, jeśli nie, to nic nie można na to poradzić”. Monolog ten został nazwany „modlitwą Gestalt” z racji na częste wykorzystywanie go przez grupy terapeutyczne, które prowadził Perls. Celem tego przesłania nie jest budowanie niezdrowego indywidualizmu w człowieku, ale uświadomienie sobie ważności granic między „Ja” i „Ty” oraz „otoczeniem”. Sztuką bowiem jest umiejętność kształtowania własnej tożsamości w taki sposób, by owocowało to dojrzałą bliskością osób.
 
Winny jest Bóg
 
W naszym życiu zdarzają się też takie cierpienia, za które nie powinniśmy się obwiniać. Do takich sytuacji zaliczamy kataklizmy czy niespodziewaną śmierć. Jednakże i w takich momentach istnieje potrzeba znalezienia winnego. Wtedy na ławie oskarżonych umieszczamy nie tylko siły natury, ale również ich stwórcę – Boga. Człowiek potrzebuje szybkich i oczywistych wyjaśnień dramatów. Podobnie stało się z Jezusem – choć nikomu nie zrobił nic złego, a czynił tylko dobro, poniósł karę śmierci. Wyrok ten także i dziś jest powtarzany. Człowiek nie tylko obwinia Boga, ale potrafi wytłumaczyć swoje ograniczenia Jego wolą: „Jakiego, Boże, mnie stworzyłeś, takiego mnie masz”. Niechęć do pracy nad sobą i zmiany sprawia, że człowiek tanio usprawiedliwia swoją niedoskonałość właśnie zamysłem Boga.
 
Kolejną kwestią problemową jest traktowanie Boga i jego przymiotów. Dzieje się tak na przykład w przypadku odkładania własnego nawrócenia i liczenia na łaskę w chwili śmierci. Jeśli dziś nie nauczymy się wołać o miłosierdzie Boże, nie jest pewne, czy pod koniec naszego życia będziemy posiadali tę umiejętność.
 
W rozumieniu i praktykowaniu woli Bożej kryje się wiele niebezpieczeństw. Dotyczą one głównie interpretacji jej istoty. Nie wszystko, co definiujemy określeniem „wola Boża”, jest nią w rzeczywistości. Prawdziwa wola Boża rodzi się bowiem w dialogu między człowiekiem i Bogiem. Wypływa z miłości i ostatecznie do niej prowadzi. Dlatego żadna przemoc nie może być wolą Bożą! Jezus nigdy się nią nie posługiwał ani jej nie pochwalał: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie” (Łk 3,14).
 
Program naprawczy
 
Istnieją trzy podstawowe negatywne konsekwencje wybierania spychologii. Pierwsza z nich to niemożność poznania prawdy, zdiagnozowania własnego serca i problemów. Druga to brak możliwości wejścia na drogę pomocy samemu sobie i zmiany, ponieważ nie dostrzega się prawdziwego źródła problemu: „Nie ja, ale oni, ci wokół mnie są odpowiedzialni za mój problem lub brak szczęścia”. Trzecia polega na traceniu pozytywnej energii na to, co w rezultacie nie przynosi zmiany i nie jest odpowiednią receptą.
 
Wszystkie wymienione sytuacje mogą realnie utrudniać nam życie i stawać się przeszkodą w dążeniu do szczęścia. Viktor E. Frankl, psychiatra wiedeński, który był więźniem obozu koncentracyjnego Auschwitz, twierdził, że nawet w tak nieludzkich warunkach człowiek ma wolność wyboru. Może zadecydować, co chce zrobić względem więziennej niemocy i ograniczeń. Jeśli to zrozumiem, jestem w stanie kształtować swoje życie w każdych warunkach i dążyć do wartości pomimo realnych ograniczeń. Wystarczy, że zdobędę umiejętność stawania w prawdzie i rozpoznawania własnych problemów, będę pracował nad sobą, powrócę do autentycznej duchowości i nie zapomnę używać słowa „przepraszam”, które jest „egzorcyzmem” na naszą pychę i poczucie nieskazitelności.
 
Piotr Kwiatek OFMCap
Głos Ojca Pio 98/2/2016
 
fot. Somo Photography Valencia 
Pixabay (cc)