DRUKUJ
 
Ks. Mariusz Pohl
Gdzie jest dziewięciu?
Mateusz.pl
 


Pamiętaj o wdzięczności! 
 
I znów na pierwszy rzut oka wydaje się, że Jezus chce nam zaserwować kolejną poradę z zakresu dobrego wychowania i towarzyskiej ogłady: pamiętaj o wdzięczności! Niewątpliwie ma rację. Poczucie wdzięczności jest wyrazem nie tylko dobrych manier, ale i wielkości człowieka, jego bezinteresowności i szlachetności. Wdzięczność jest człowiekowi niezbędna – bez niej grozi nam kompletne zdziczenie i skomercjalizowanie wszystkich dziedzin życia.
 
Bez wdzięczności nie ma bowiem miłości, poświęcenia, bezinteresowności. Albowiem wszystko to opiera się na darze, a dar jest tam, gdzie nie ma pieniędzy, zysku, zapłaty. Biedny jest człowiek, który uważa, że wszystko jest handlem, że za wszystko trzeba płacić, który zawsze domaga się dla siebie zapłaty i sam skrupulatnie reguluje swoje rachunki. Wielu jest takich, którzy nie chcą zaciągać żadnych zobowiązań ani długów wdzięczności, gdyż boją się bliższej więzi z drugim człowiekiem; rozliczenia gotówkowe regulują wszystko i zwalniają od niematerialnych zobowiązań. Zapominają oni jednak, że nie wszystko da się kupić za pieniądze, nade wszystko zaś miłości. Wielu jest też takich, którzy nie potrafią być wdzięczni innym, gdyż są chciwymi egoistami i sądzą, że wszystko im się należy za darmo, na mocy prawa i sprawiedliwości. Obojętnie jak by na to nie patrzeć, brak wdzięczności jest cechą, która degraduje człowieka i podkopuje fundamenty ludzkiego świata i życia.

Handlować z Bogiem... 
 
To samo dotyczy także Boga i naszych relacji z Bogiem. Biada człowiekowi, który chciałby tu wprowadzić zasady kupna-sprzedaży, który chciałby z Bogiem handlować, zamiast zdać się na Jego łaskę, hojność i dar. Wbrew pozorom, taka kupiecka postawa względem Boga jest bardzo częsta. Wynika ona z pychy, która domaga się, aby Bogu niczego nie zawdzięczać, aby nie być od Niego zależnym i za wszystko Mu zapłacić. Często źródłem takiej postawy jest to, człowiek sam nigdy nie doświadczył bezinteresownego daru, wypływającego z miłości, że za każdą rzecz lub uczucie musiał zawsze płacić lub zdobywać je własnym wysiłkiem. Takiemu człowiekowi – bez jego winy – obce jest poczucie wdzięczności; nie wie on także czym jest bezinteresowność i miłość.
 
Trudno powiedzieć, co zaważyło w przypadku tych dziewięciu uzdrowionych. Może tak bardzo byli zaślepieni swoim cierpieniem i pragnieniem zdrowia, że poza tym marzeniem niczego więcej nie widzieli ani nie chcieli? Trudno ich za to winić – można tylko współczuć, że zapatrzeni we własne marzenia, nie dostrzegli szansy, jaka się dla nich zrodziła, gdy spotkali Jezusa. Tak bywa, gdy człowiek spodziewa się tylko tego, co uważa, że mu się samo należy lub że go na to stać: nie potrafi przyjąć niczego, co jest darmowym darem i wypływa z łaski. W przypadku trędowatych, tym nadprogramowym darem było zbawienie i łaska wiary.

Zrozumiał, co się tam naprawdę stało
 
Tylko ostatni trędowaty zrozumiał, co się tam naprawdę stało. Tylko on potrafił zobaczyć nie tylko to, co dostał, ale także i to, co naprawdę zostało dane – miłość! Pozostali skupili się na prezencie – jak dziecko, które dostało czekoladę od kochającej mamy i szybko ucieka do kąta, aby ją samemu zjeść. Miłości matczynej nie zauważyło, a więc i nie potrafiło przyjąć.
 
Czy nie tak bywa i z nami? Czy nie jesteśmy skupieni tylko na swoich pragnieniach i życzeniach, albo na sukcesach – które chociaż wypływają z łaski, to jednak przypisujemy je sobie? Czy zaślepieni tym wszystkim nie zapominamy o najważniejszym – o miłości Boga, który nam to wszystko daje? A ta miłość znaczy więcej niż wszystkie bogactwa świata.
 
ks. Mariusz Pohl
 
fot. Unsplash Barren
Pixabay (cc)