DRUKUJ
 
Bartłomiej Dobroczyński
Dlaczego młodzi nie chodzą do kościoła?
List
 


Bez religii sobie nie poradzą

Co jest największym problemem nastolatka? To, że nie ma jeszcze dobrze określonej, stabilnej tożsamości. Nie wie, kim jest, co ma w życiu robić, co go rzeczywiście pociąga i interesuje. Poza tym dostrzega, że otoczenie gonie szanuje. Najistotniejsze jest więc dla niego to, by dowiedzieć się, kim jest. Dlatego dla nastolatków bardzo ważne są przejawy podziwu: "fajnie wyglądasz", "ładnie to zrobiłeś", "świetnie grasz w piłkę", "dobrze biegasz". Łakną tego rodzaju informacji i z nich budują swoją tożsamość. To ich najbardziej absorbuje i temu podporządkowane są ich wybory i działania. Moim zdaniem nie ma potrzeby religii samej w sobie. Zatem nauka religii jest w jego przypadku czymś na kształt inwestycji na przyszłość - podobnie jak wtedy, gdy nakłaniamy dzieci do nauki języków obcych. One nie rozumieją, po co im to potrzebne, ale my wiemy, że bez tego sobie w życiu nie poradzą.

Jeśli więc młody człowiek angażuje się religijnie, to najczęściej dlatego, że religia pomaga mu zrealizować jakąś potrzebę, np. wspólnoty, wsparcia, tożsamości. Dlaczego w komunizmie młodzi byli religijni? Bo czuli się represjonowani, czuli, że wokół jest nie sprawiedliwie, smutno i źle. Gdy miałem szesnaście lat, Kościół był dla mnie miejscem estetycznie i towarzysko pociągającym. Wokół było biednie, szaro, a tam była piękna muzyka - dominikanin o otwartym umyśle, który uczył religii, puszczał nam "Sonatę księżycową" Beethovena, chodził z nami na długie spacery, a w czasie rozmów nie było tematów tabu. Spotykałem tam też wielu innych ludzi, którzy mnie fascynowali. Byli inteligentni, a jednocześnie rozumieli, że jest nam ciężko, że partia kłamie, że żyjemy w jakimś rozdwojeniu. W mojej mikrogrupie rówieśniczej religia odpowiadała na moje ważne potrzeby niereligijne. Wyrywała mnie z pewnego świata.

System kapitalistyczny jest oczywiście także represyjny, chociaż inaczej niż komunizm – bo nie widać tego od razu, jego opresywność jest bardziej ukryta. Kościół dawał rozwiązania na represje komunizmu, na kapitalizm nie ma jednak odpowiedzi. Nie daje młodemu człowiekowi żadnej ochrony przed tym, że jest źle ubrany albo za gruby, że nie akceptują go rówieśnicy albo czuje się nieudacznikiem. Kościół może powtarzać: "Tonie jest ważne, czy jesteś popularny wśród rówieśników, czy podobasz się kobietom, czy odnosisz sukcesy", ale każdy nastolatek odpowie: "Jak to nie jest ważne? To jest najważniejsze na świecie!". Kościół gra dzisiaj na boisku kapitalizmu i musi pogodzić się z tym, że to, co ma do zaoferowania ludziom, będzie coraz częściej oceniane w kategoriach skuteczności i opłacalności. W tym kontekście wartości religijne nie natrafiają na żaden odzew. Aby uwierzyć, młody człowiek musi zobaczyć w religii coś takiego, co go zafascynuje na tyle, że będzie w stanie zaryzykować utratę wartości obowiązujących aktualnie.
 
Tajemnica religii

Prawdą jest, że potrzeba geniusza, aby doświadczenie religijne przekazać w atrakcyjnej dla nastolatka formie. Jest oczywiście Lednica, "ewangelizacja" muzyką rockową, ale to są przykłady myślenia krótkoterminowego, wykorzystującego to, jak działa"ten świat". Religia działa inaczej. Jednym z najpiękniejszych filmów religijnych, jakie znam, jest dzieło rosyjskiego reżysera Andrzeja Tarkowskiego "Andriej Rublow". Właśnie dzięki niemu można zrozumieć, czym jest doświadczenie religijne. Każdy katecheta powinien studiować ten film wiele razy. Opowiada on o najsłynniejszym malarzu ikon średniowiecznej Rosji, który obserwując zło, rozpacz i nędzę tego świata, odrzuca doczesność i swoje powołanie – bo według niego taki "diabelski" świat nie zasługuje na prawdziwą sztukę, piękno, świętość. Przełom w jego życiu dokonuje się pod wpływem pewnego wydarzenia. W wiosce, w której mieszka, konieczne jest odlanie dzwonu. Jednak główny ludwisarz, który znał tajemnicę dzwonów, umarł. Pojawia się"znikąd" umorusany, dwunastoletni chłopak, który twierdzi, że jest synem ludwisarza i zna"tajemnicę dzwonu", bo ojciec, rzekomo, przed śmiercią podzielił się z nim swoją wiedzą. Ludzie nie mają wyboru – na dzwon oczekują książęta, arystokracja, goście z zagranicy – i powierzają chłopakowi nadzór nad całą konstrukcją.

Następuje długa sekwencja obrazów pokazujących poszczególne etapy powstawania dzwonu. Temu wszystkiemu przygląda się cały czas Andriej Rublow. Gdy praca zostaje ukończona, wbrew sceptycyzmowi wszystkich, okazuje się, że dzwon ma wspaniały, głęboki dźwięk "nie z tego świata". Rublow siedzi przy ognisku i słucha jego bicia, przybiega wtedy ów chłopak, rzuca się na ziemię i płacząc wykrzykuje: "Nie znałem tajemnicy dzwonu, ten drań umarł i mi jej nie przekazał".

O tym właśnie mówi religia, tu tkwi tajemnica jej przesłania: że ktoś niegodny, z samego dołu, największy nieudacznik, jest w stanie dokonać czegoś niewyobrażalnego. Tajemnicą jest tu wiara w niemożliwe i nieziszczalne, która w filmie Tarkowskiego pokazana jest zgodnie ze słynną maksymą Tertulina: credo quia absurdum est [wierzę temu, bo to niedorzeczność]. Ktoś, kto umiałby pokazać religię w ten sposób, niemiałby problemu z przyciągnięciem nastolatków do kościoła.

Bartłomiej Dobroczyński

 
strona: 1 2 3