DRUKUJ
 
Ewelina Gładysz
Zanim zaczekasz, zaplanuj
Profeto
 


Wchodzi do kościoła i jest mocno zdziwiona. Pali się już pierwsza świeca! Jedna z czterech na Adwentowym Wieńcu. Już? Nie może w to uwierzyć, ale to już! Trzeba zacząć czekać. Natychmiast, czekać.
 
W tym samym kościele. Pierwsze słowa kazania: „Ile takich adwentów przeżyłeś w swoim życiu? 20? 30? 40? Może 50”.  Ta, co nie może uwierzyć, nie słucha dalej. Myśli: nuda. Rozlazłe zdanie nie daje jej jednak spokoju, bo faktycznie: ile? I co się tam w tych adwentach wydarzyło? Co tam zostało wypowiedziane, przeżyte, postanowione? Hm. Nic konkretnego tej od nudy nie przychodzi do głowy. – Źle - myśli kobieta. Naprawdę źle. Żadnego wyjątkowego Adwentu, nic? Zero? Zaraz, zaraz. Jeden taki Adwent, ale to dawno, dawno temu, więcej niż lat 10, matko, może więcej niż 20. Na pewno więcej niż 20! W każdym razie pewien kapłan mocno straszył grzeszących, mówił coś o wynaturzeniach. Niektóre słowa kobieta sprawdzała w słowniku, ale trzeba przyznać – kościół pełen był ludzi. Kapłan miał dar – dar wstrząsania. 
 
Kobieta też pamięta, to już całkiem niedawno, jak z wielkim brzuchem, w butach trekingowych ubranych do zimowego, eleganckiego płaszcza, ślizgała się po zlodowaciałych chodnikach małego miasteczka, by dotrzeć na roraty. Jednak buty nie pomagały, a strach o brzuch wówczas zamieszkany był tak duży, że resztę czasu czekania kobieta przeczekała w domu. Oczywiście frustrując się na wszystkie strony, że nie może czekać, jak Pan Bóg przykazał. A jak przykazał? No właśnie.
 
Kazał usiąść? Stanąć? Zatrzymać się? Kazał zwolnić się w Adwencie z pracy, a może chociaż wziąć urlop? Dzieci wywieźć do teściowej? Obiady zamawiać na wynos? Wyłączyć telefon? Telewizor (czy ktoś jeszcze ogląda?!)? Nie czytać gazet, nie przeglądać Internetu, a już na pewno nie zaglądać na to zło, co się zwie portalem społecznościowym. Ubierać się w tym czasie skromnie, może na ten sam kolor? Nie spotykać się z przyjaciółmi, za głośno się nie śmiać? Czekać! 
 
Można mieć problem z przypomnieniem sobie Adwentu Życia – takiego, co to zwalił duchowo z nóg i kazał upaść na kolana przed żłobem z plastikową figurką Jezusa, ale trudno objąć amnezją wszystkie momenty czekania w życiu. Każdy na coś już z nas czekał. Na rzeczy ważne i te mniej, na ludzi bardzo kochanych i tych mniej, na informacje - takie, które przynosiły nadzieję i ją odbierały. Jednak te czekania znacząco różniły się od naszego, adwentowego. Im zawsze towarzyszyła jakaś niewiadoma, jakiś znak zapytania, a jak nie on, to chociaż jakiś cień wątpliwości.
 
W Adwencie nie ma takiego ryzyka. Wiemy, na co czekamy. Mamy konkret – urodzi się syn Boga. Tak dzieje się od 2 tysięcy lat. Raczej w tym roku nic nas w tej sprawie nie zaskoczy. Stajnia. Maryja za matkę, za opiekuna Józef. W jednym kościele muł będzie miał pęknięte ucho, w innym owca poprzecieraną farbę na grzbiecie, ale będzie tak samo. Jedyny czynnik zmienny w całej tej historii to my. My w tym czekaniu, my przy tej stajni, potem z opłatkiem w ręce. To nie jest trudne przeżyć Adwent – w końcu wielu z nas przeżyło już takich Adwentów całkiem sporo. To nie będzie trudne dołożyć tegoroczne czekanie do tych z lat minionych, by w konsekwencji wszystkie je, gdzieś tam kiedyś, objąć amnezją. 
 
Co można zrobić inaczej? Mieć plan! Normalnie, zwyczajnie, tak jak na smartfonach, tabletach i innych, zaplanować czas czekania. Nie wiem, czy są takie aplikacje, chociaż moja pewność, że są, jest bardzo duża, ale zawsze można też wziąć kartkę i długopis. Nie zaczynać czekania od czekania, tylko od planu na czekanie. 
 
Kobieta myśli. Może faktycznie, zanim rzuci się na wszystkie rekolekcje adwentowe, które proponuje jej Internet, wybierze jedne i będzie się ich trzymać codziennie o stałej porze? (Może być trudno, bo w Internecie i wilki, i owce, my tu proponujemy raczej owce.) Może zamiast biec co rano na roraty z obawą, że co rano skończy się już trzeciego dnia, zaplanować tak życie, by się jednak na trzecim dniu nie skończyło. Może... A może faktycznie, zamiast niewiadomo który rok z rzędu myśleć o tym, że niejedzenie słodyczy to za małe wyrzeczenie i skończyć na tym, że za małe, faktycznie ich nie jeść? A i zamiast myśleć o codziennej modlitwie, jaka, która, z kim, o której, faktycznie po prostu uklęknąć, dziś. 
 
Jesteśmy dobrzy w planowaniu. Organizują nam szkolenia z zarządzania czasem, projektem, zasobem ludzkim. Na pewno poradzimy sobie z ogarnięciem tematu: Adwent. Brzmi to naprawdę dobrze, jak dobrze skrojone hasło w kampanii marketingowej: Zanim zaczekasz, zaplanuj.  
 
Ewelina Gładysz
Profeto.pl
 
 
fot. Hope House Press | Unsplash (cc)