DRUKUJ
 
Marie Mazurek
Pasja miłości
Miłujcie się!
 


To nic nowego
"Kochać aż do bólu" – to popularne wyrażenie, jak się okazuje, dotyczy także życia duchowego. W panteonie świętych Kościoła katolickiego znajdujemy wielu takich, którzy idąc za Bożym wezwaniem, dali się całkowicie pochłonąć Bożej miłości. Można by rzec – to nic nowego, miłość do Boga to przecież cecha każdego świętego i powinność wszystkich wierzących. Tymczasem istnieli tacy, których bliska relacja ze Stwórcą wyróżniała się niecodziennymi, nadprzyrodzonymi doświadczeniami i silnym z Nim zespoleniem już za życia ziemskiego.
 
Nie był to wynik wyłącznie ich pracy nad sobą, ale łaska i to tak niezwykła, że niektórzy, w ten sposób odczytując wolę Bożą, pozostawili po sobie zapiski własnych przeżyć, by dać świadectwo szczęścia, jakie czeka duszę miłującą Boga. W „skarbcu” duchowym Kościoła pozostały więc świadectwa życia takich wielkich mistyków, jak św. Teresy z Avila, św. Jana od Krzyża, św. Franciszka czy też o. Pio, św. Faustyny i wielu innych.
 
W dziełach zwłaszcza dwóch pierwszych świętych (XVI w.), którzy byli przyjaciółmi i których połączył Karmel oraz podobne doświadczenia, znalazły się zapiski, które pozwoliły Kościołowi zgłębić to, co tak niezwykłe i trudne do wyrażenia.
 
Boże dotknięcia
 
Św. Jan od Krzyża, założyciel zgromadzenia karmelitów bosych, urodził się w Fontiveros w Hiszpanii; w roku 1567 przyjął święcenia kapłańskie. W 1926 roku ogłoszony został doktorem Kościoła. Pozostawił po sobie pisma o życiu kontemplacyjnym, w szczególności o doświadczeniach mistycznych i m. in. o tym, co nazywa „pasją miłości”.
 
„Pasja miłości” to stan, w którym dusza do tego stopnia daje się ogarnąć płomieniem Bożej miłości, że przenika on ludzką istotę do głębi, na co człowiek daje pełne zezwolenie. Św. Jan pisze przy tym o „Bożym dotknięciu”, które może temu doświadczeniu towarzyszyć. Nie wszystkie „Boże dotknięcia” są takie same – niektóre dokonują się w woli (iluminacja, wola współdziałania z łaską), inne – i te należą do najdoskonalszych – przenikają całą duszę i są czysto duchowe, nie odnosząc się ani do zmysłów ani do woli. Także w tych ostatnich istnieje rozróżnienie – niektóre Boże dotknięcia duszę utulają i napawają ją nadzieją, inne zadają specyficzną ranę miłości.
 
Rany miłości
 
O ile możliwe jest jeszcze do zrozumienia pojęcie „Bożego dotknięcia”, o tyle problematyczne już jest sformułowanie – „rany miłości”. Czy miłość może ranić, a jeśli tak, to czy nie jest to okrutne? Święty pisze, że duszę trawi ogień, gdyż Bóg pragnie, by odczuwała podobne rozpłomienienie miłości. Powodem takiego zranienia i wywołanego przez niego cierpienia jest więc to, że Bóg daje się już duszy poznać i smakować, co przynosi jej wielką słodycz, ale pojawiające się pragnienie zjednoczenia z Nim jest zbyt wielkie i nieusatysfakcjonowana dusza nie znajduje utulenia. Słodycz i cierpienie – to właśnie cecha wszystkich ran – mieszanka ta w różnych występuje proporcjach, a uczucie zranienia nie opuszcza mistyka nawet przy zespoleniu z Bogiem, w którym dominuje już przecież radość. 
 
strona: 1 2 3 4