DRUKUJ
 
Ks. Mariusz Pohl
Święta bez niedosytu
Przewodnik Katolicki
 


Zapewne wielu z nas przeżyło kiedyś w czasie Gwiazdki takie doświadczanie: wszystko było pięknie – stół suto zastawiony, goście, kolędy w telewizji, choinka i prezenty, czyli nie zabrakło niczego, co składa się na tradycyjny, świąteczny nastrój…
 
Trudno byłoby oczekiwać jeszcze czegoś więcej. A jednak wieczorem drugiego dnia świąt, zamiast radości i entuzjazmu, odczuwaliśmy jakiś wielki niedosyt, żal i uczucie pustki. Dlaczego tak często mamy poczucie, że czegoś zabrakło, że święta nie spełniły naszych tęsknot, oczekiwań i wyobrażeń?
 
Aby tym razem uniknąć takich rozterek i żalu z powodu zaprzepaszczonych świąt Bożego Narodzenia, warto już od samego początku Adwentu podjąć pewne kroki, by tego uniknąć. A to oznacza, że trzeba się dobrze przygotować do ich przeżycia. Wtedy będą one prawdziwym błogosławieństwem, napełnią nas głębokim pokojem i radością. Od czego zatem zacząć?

Świętujemy radośnie
 
Najpierw trzeba się uczciwie i spokojnie zastanowić, czym te święta dla nas naprawdę są i czym powinny być. Czy tylko pretekstem do rozpasanych zakupów, które poprzez reklamę i chęć dorównania innym wyrastają nie tylko ponad miarę naszych potrzeb, ale także i kieszeni? Jak często na pokrycie rachunków decydujemy się na samobójczy kredyt, który potem obciąża nas całymi latami. Pan Bóg na pewno tego nie chce. Czy święta mają być okazją do smacznego i zbyt obfitego jedzenia, które potem będziemy musieli okupić otyłością, dietami i nadwerężonym zdrowiem? Albo spotkań i miłego nastroju przy dźwiękach kolęd z telewizora, o ile nie przy butelce alkoholu? Jeśli tylko tym, to nic dziwnego, że nam to nie wystarcza: ostatecznie w każdy weekend możemymieć  takie„święta”.
 
Właśnie stąd rodzi się w naszym życiu poczucie pustki i nudy, którą zabijamy zakupami, telewizją, alkoholem, pracą ponad siły: nie potrafimy świętować ani cieszyć się prawdziwą radością. Nie potrafimy też się tą radością dzielić i przeżywać jej wspólnie z innymi: w rodzinie, wśród znajomych, sąsiadów. Często bywa, że rodzice są pochłonięci swoimi obowiązkami, pracą, kłopotami; dzieci już od przedszkola wkraczają w zatruty świat kreskówek i gier komputerowych; gdy potem pójdą do gimnazjum wchodzą w wirtualną przestrzeń SMS-ów, czatów i innych sieciowych pułapek lub w kierat pozalekcyjnych zajęć i korepetycji. Każdy żyje coraz bardziej swoim własnym życiem, zamkniętym na obecność innych.
 
W takich warunkach radosne, rodzinne świętowanie zastępuje się intensywną rozrywką, dyskotekami, używkami. Szuka się mocnych wrażeń, hałasu, szybkości, haju. Człowiek odurzony takim szybkim i mocnym życiem nie umie już się wyciszyć, posłuchać, pomyśleć, poczytać, poszukać… Nic więc dziwnego, że i święta Bożego Narodzenia gdzieś nam się gubią. Może nie jest jeszcze tak źle jak na Zachodzie, gdzie eliminuje się samą nazwę: Boże Narodzenie, ale i my powoli zmierzamy w tym kierunku.
 
Coraz bardziej daje o sobie znać zeświecczenie i odbieranie świętom wymiaru duchowego. Symbole, treści i tradycje chrześcijańskie stopniowo znikają z naszych domów, rozmów, życia, obyczajowości. Sami wstydzimy się powiedzieć „Szczęść Boże; Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, ze ścian zniknęły święte obrazy, kropielniczki z wodą święconą, zanika tradycja wspólnego rodzinnego śpiewania kolęd, a wizyta kolędowa księdza zamiast gromadzić na odświętnym oczekiwaniu całą rodzinę, staje się formalnością, w której uczestniczy jedna, dwie osoby, i to jeszcze zerkając nerwowo kątem oka na ściszony telewizor. Nasze pokolenie Pana Boga odsunęło na drugi, trzeci plan. Nic zatem dziwnego, że pojawiła się pustka, niezaspokojony głód, a w ślad za tym duchowe wycieńczenie.
 
Adwent jak poligon
 
Dlatego potrzebna jest jakaś zmiana i otrzeźwienie. W czasowej perspektywie roku taką rolę powinien odegrać Adwent. Nawiązuje on do historycznego okresu Starego Przymierza, kiedy to Lud Wybrany oczekiwał na wypełnienie Bożych obietnic. Oczekiwał, nawet z utęsknieniem, a jednak ten moment przegapił. Adwent jest także wyrazem postawy czuwania i gotowości na Paruzję, czyli ostateczne wypełnienie czasów i nadejście Chrystusa. W czasowej skali całego ludzkiego życia czy pokolenia Adwent ma pełnić rolę takiego poligonu czy laboratorium, w którym będziemy uczyli się nawracać i odkrywać obecność Boga pośród nas.
 
Co to oznacza w praktyce? Mówiąc konkretnie, to znaczy, że od samego początku Adwentu obok długich list z zakupami, powinniśmy zrobić jeszcze jedną listę z następującymi pozycjami: codzienna modlitwa i czytanie Pisma Świętego, Roraty, rekolekcje adwentowe, spowiedź, dodatkowo świeca wigilijna i poświęcony opłatek, a na końcu Pasterka lub jakaś Msza świąteczna. Z Komunią świętą. To są najważniejsze elementy Adwentu i Bożego Narodzenia. Bez tego będziemy przeżywać tylko Gwiazdkę, a nie Boże Narodzenie.
 
Bo Boże Narodzenie to jest święto z gruntu chrześcijańskie i godnie przeżyć je można tylko w duchu wiary, a więc na modlitwie, Mszy św., przyjmując Komunię św., słuchając słowa Bożego. W ten sposób pogłębimy naszą wiarę, żywą więź z Bogiem. Bez tego Bóg się w nas nie narodzi, a to oznacza kolejną zmarnowaną szansę, kolejne puste i smutne święta.
 
ks. Mariusz Pohl
Przewodnik Katolicki 49/2012
 
 
fot. Kari Shea | Unsplash (cc)