DRUKUJ
 
ks. Ireneusz Mroczkowski
Jak mówić w Kościele o karierze?
Kwartalnik Homo Dei
 


Nie znaczy to, że ludzie nie dążyli do karier, a jednym z jej wyznaczników był wysoki status ekonomiczny. W "ustroju równości społecznej" nie brakło zawodów, które były szczególnie cenione z racji finansowych. Ciekawy był przypadek tzw. prywaciarzy. Chociaż nie cieszyli się autorytetem wśród ideologów socjalizmu, to w opinii powszechnej "robili kariery", ponieważ mieli pieniądze. Potwierdzało to życie towarzyskie; prywaciarze nie byli bojkotowani przez przedstawicieli zawodów, które z racji społecznych uchodziły za szlachetne.

Niezbędnym warunkiem zrobienia kariery były wyższe studia. Dostęp do nich związany był z konkurencją, którą wypaczano poprzez dodatkowe punkty na egzaminach wstępnych na wyższe uczelnie. Z pewnością młodzi ludzie szli na studia nie tylko dlatego, że umiłowali wiedzę i chcieli budować "społeczeństwo oświecone". Wielu szło właśnie dla zrobienia kariery, która w tym wypadku łączyła pieniądze z szacunkiem społecznym.

Nie można zapomnieć, że schizofreniczny stosunek do kariery prezentowali sami przywódcy klasy robotniczej począwszy od gminnego do państwowego szczebla. Ludzie szybko się zorientowali, że przynależność do grupy partyjnej daje możliwość osiągnięcia pieniędzy, znaczenia i sławy. Tą droga kariera stała się dostępna dla wielu cyników, którzy u innych piętnowali to, z czego sami korzystali.

Aby dojść do kariery

Zrodziło to jedną z najbardziej zakłamanych struktur zła społecznego. Ludzie z całego serca tęsknili do czegoś, co było ideologicznie podejrzane, praktycznie zaś czynili wszystko – łącznie z łamaniem przepisów – aby dojść do kariery. Kariera stała się tak samo powodem wstydu, jak i przedmiotem pożądania. Dlatego starsze pokolenie, które weszło jeszcze w okres transformacji, nie było przyzwyczajone do słuchania o karierze na ambonie.

Po roku 1989 w sposób żywiołowy leczono się z tego ideologicznego zakłamania. Pojawili się ludzie przedsiębiorczy i zaczęto szukać sposobu realizacji ideałów społecznych Solidarności. Do dzisiaj zresztą trwają dyskusje nad kosztami społecznymi nagłego wprowadzenia gospodarki rynkowej; opozycja między Polską "liberalną" i "solidarną" jest najlepszym tego dowodem. Nie można zaprzeczyć, że struktury społeczne nie dały się zreformować tak, aby wszyscy mieli jednakowe szanse na robienie prawdziwych, tj. uczciwych karier. Nie przebrzmiały do dziś pytania o inną niż Balcerowiczowska drogę transformacji gospodarczej. Nie udało się zrównać beneficjentów dawnego systemu, uwłaszczonych skutecznie w III Rzeczypospolitej, z mieszkańcami popegieerowskich wiosek.

Współczesny dyskurs o karierze w Polsce nie może zapomnieć o tym, że realną szansę na karierę ma niezbyt duża część społeczeństwa, choć tęsknią za nią wszyscy. Niestety, dużo ludzi żyje w biedzie, a wtedy tęsknota za karierą łatwo przemienia się nie tylko w zazdrość, ale wręcz w bałwochwalczo-konsumpcyjne jej (kariery) pojmowanie.

Żelazna kurtyna zniknęła, jednak pewne klisze i schematy myślenia żyją nadal w naszych umysłach. Kapitalizm i wolny rynek były dla nas tak długo upragnionym rajem, że trudno nam zdobyć się na ich rzeczową i obiektywną krytykę [...]. Z radością przyjęliśmy paradygmat niczym nieograniczonej konsumpcji, pogrążając się w ekstazie reklamowo-promocyjno-supermarketowych rajów, gdy tymczasem neoliberalizm ekonomiczny przerabia nasze społeczeństwo w duchową, intelektualną i kulturalną pustynię, nad którą unoszą się widma Wielkiego Brata, Andrzeja Leppera, Lwa Rywina i Michała Wiśniewskiego[1].

 
strona: 1 2 3 4 5