DRUKUJ
 
Paweł Sawiak SJ
Ambraham i obietnice Boże
Szum z Nieba
 


Największym cudem, jakiego Bóg kiedykolwiek dokonał dla człowieka, jest zmartwychwstanie Jezusa. Nie jest to jednak cud do oglądania czy podziwiania, ale do osobistego przeżycia (por. Rz 6,4-5). Każdy z nas potrzebuje takiego cudu – w chorobie, w relacji z rodzicami czy z żoną, w pracy. W gruncie rzeczy, cała nasza wiara sprowadza się do tego jednego elementu: abyśmy ze śmierci przeszli do życia. A pierwszym krokiem do zmartwychwstania jest zauważenie swoich „mar” – czyli tego wszystkiego, co czyni ze mnie trupa.
 
Z mar-twych-wstań
 
Jeśli nie żyję swoim życiem,a spełniam czyjeś oczekiwania lub poświęcam bardzo dużo czasu na realizację wizji świata wszystkich dokoła – to są te „mary”, które muszę zauważyć i z nich wstać. Jeżeli mam w sobie przedłużający się stan depresyjny i notoryczny brak chęci do życia, są to „mary”, które muszę zabrać na terapię i z nich wstać. Jeżeli jestem osobą samotną i chodzę smutny z tego powodu, to powinienem częściej wychodzić z domu i spotykać się z przyjaciółmi, bo nie mogę pozwolić „marom” rządzić moim życiem. Jeśli nie radzę sobie z powtarzającym się grzechem, to mogę wstać z tych „mar”działając kompleksowo, czyli odcinając źródła tego grzechu i dotykając jego korzeni. Krótko mówiąc, od zmartwychwstania Jezusa nie ma takiej rzeczy na świecie, która nie byłaby poddana mocy tego cudu. Każde nasze „mary” nadają się na miejsce zmartwychwstania, a wszystko, co w naszym życiu jest martwe – jest związane z obietnicą życia.
 
Zaczyna się od obietnicy
 
Biblia pokazuje, że nasze osobiste zmartwychwstanie często przebiega według następującego scenariusza: zaczyna się od wołania człowieka o zmartwychwstanie, czyli o pomoc w konkretnej sytuacji; następnie Bóg interweniuje i zamiast dać człowiekowi przysłowiową „rybę”, wkłada mu do ręki „wędkę”. Zawsze kończy się złożeniem obietnicy,która jest nie tyle samym rozwiązaniem problemu, co wskazaniem drogi powstania z „mar”. Dobrze to widać w życiu Abrahama, który w Starym Testamencie jest jasnym przykładem zmartwychwstania (często przywoływanym potem przez Jezusa oraz podanym do naśladowania przez św. Pawła). Kiedy spotykamy Abrahama w Księdze Rodzaju, jest on wielkim życiowym przegranym: ma już 75 lat, nie ma ziemi ani potomstwa, a w czasach ludów koczowniczych to była największa tragedia, ponieważ oznaczała skazanie na unicestwienie. Ludzie tamtych czasów wierzyli w istnienie przeróżnych bóstw, więc najprawdopodobniej Abraham również składał ofiary i prosił bóstwa o zmianę swojego losu. Były to jego „mary”, które wszędzie ze sobą zabierał i czuł ich przygnębiający zapach –wiedział, że umiera bez pozostawienia po sobie pamięci. Sytuacja zmienia się dopiero w momencie, kiedy Bóg,odpowiadając na wołanie Abrahama, wkłada mu do serca swoje obietnice. Spotkanie Boga z naszymi „marami” zawsze powoduje wybicie klina innym klinem – tj. obietnicą zmartwychwstania. Dlatego jeśli potrzebujesz powstania z martwych, przyjdź do Boga i posłuchaj, co On ci obiecuje. Będzie to twoja droga do życia.
 
Wyjdź z domu ojca, aby otrzymać swój dom
 
Aby otrzymać nowe życie, Abraham został zaproszony przez Boga do wyjścia z domu ojca. Te dwa elementy są niezwykle ważne w podążaniu za życiem w pełni: przede wszystkim musimy „wyjść” (czyli ruszyć się) oraz mamy opuścić „dom swego ojca”. Zasiedzenie się jest największym wrogiem naszego szczęścia i należy bać się ludzi, którzy od wielu lat nie zrobili niczego nowego. Trzeba często zadawać sobie pytanie: kiedy ostatni raz zrobiłem coś po raz pierwszy w życiu – bo może się okazać, że głównym powodem naszego „braku życia” jest triada:stagnacja-lenistwo-konformizm. Dlatego ciągle potrzebujemy motywacji i ożywczego dynamizmu Ducha Świętego, który mówi do nas: „Wyjdź ze swej strefy komfortu, ze swego bezpiecznego świata. Wypłyń na głębię”. Po drugie, pomimo tego, iż Abraham całe życie był w drodze (był przecież ojcem koczowniczego rodu) – tak naprawdę stał w miejscu, ponieważ żył życiem swojego ojca. W wielu obszarach naszego życia doświadczamy stagnacji, ponieważ w sytuacjach wymagających naszego udziału, często odgrzewamy to, co pokazali nam inni. W gruncie rzeczy czyni to nas żyjącymi tylko połowicznie lub całkowicie martwymi. Dlatego Bóg daje Abrahamowi obietnicę życia – pod warunkiem opuszczenia domu jego ojca. Hebrajski tekst Księgi Rodzaju w tym posłaniu Abrahama używa sformułowania leh-lyha – tj. „wyjdź ku sobie”, „idź dla siebie”. Widzimy więc, jak wiele Bóg obiecuje Abrahamowi w tym jednym zdaniu: syna, ziemię, a przede wszystkim odnalezienie samego siebie. Pod mianem „dom swego ojca” kryją się wszystkie przyzwyczajenia, sposób patrzenia na świat, wszelkie schematy działania i zawory bezpieczeństwa wyniesione z domu. Opuścić to wszystko jest rzeczą najtrudniejszą, bo wyjście ze swego bezpiecznego świata wydaje się pełne ryzyka. Tymczasem jest to jedyna droga przejścia od śmierci do prawdziwego życia, do odnalezienia swojej tożsamości i zbudowania własnego domu.
 
Wiara jak kamień
 
Po otrzymaniu obietnicy Abraham zaczął się zmagać. Musiał się zmagać ze swoim środowiskiem (żona, rodzina, znajomi), ale najbardziej z samym sobą. Jakże to częste doświadczenie w naszym życiu duchowym! W ważnych momentach spotkania z Bogiem otrzymujemy od Niego zapowiedź, ale oprócz tego nie mamy żadnej gwarancji – a czasem wręcz mamy same przeciwności. To nam pokazuje, że wiara jest pełna wysokich napięć i że bardzo potrzebujemy głębokiej nadziei w spełnienie Bożych obietnic.Podobnie jak u Abrahama, na naszej drodze wiary pojawią się „dobre głosy”, które będą się starały wybić nam z głowy obietnice Boże – ponieważ one nie są do zweryfikowania natychmiast. I tutaj często się wykolejamy, gdy pojawiają się sytuacje podważające nasze doświadczenie Boga, a my zaczynamy się chwiać.
 
Życie Abrahama i jego droga z Bogiem pokazują, że obietnice Boże się spełniają – ale potrzebujemy niezłomnej wiary w dobroć Boga, który jeśli obiecuje, to i spełnia. Rdzeń hebrajskiego imienia Abraham jest tym samym rdzeniem, który określa słowo „kamień”, „skała”. Abraham potrzebował wiary niezłomnej i stabilnej jak kamień. Dlatego każdy z nas w postępowaniu z naszymi „marami” i „marazmami” potrzebuje wielkiej wiary Abrahama. To dzięki niej możemy na własnej skórze doświadczyć zmartwychwstania – największego z cudów, jakie uczynił dla człowieka Bóg.
 
Paweł Sawiak SJ
Szum z Nieba nr 140/2017

 
fot. Giorgio Parravicini | Unspalsh (cc)