DRUKUJ
 
Natalia Brachowicz
Szukam ojca, nie próbówki
Imago
 


Wzruszający jest list pod tytułem Drogi przemyśle zapłodnienia, w którym autor oskarża adresata o popsucie swoich relacji z matką. Przez 22 lata nie powiedziała mu o jego prawdziwym pochodzeniu, postępując zgodnie z tym, co zalecono jej w klinice. Gdy poznał prawdę z innego źródła, jego relacje z własną matką dramatycznie się pogorszyły.

I wyznanie kolejnej osoby, że odkrycie, iż biologicznym ojcem była "fiolka zamrożonego nasienia", było prawdziwym szokiem. Żalu do rodziców nie ma, raczej współczucie, a w głowie ma powracające, nurtujące pytania.

Na stronie znaleźć też można wypowiedzi rodziców mających dziecko z in vitro, jak również takich, którzy z tej metody zrezygnowali. Jest wyznanie dawcy, który nie poczuwa się do bycia ojcem, gdyż jest tylko dawcą materiału genetycznego. O swoich przemyśleniach pisze kobieta, która żyje z dawcą. Pisze o tym, jak trudno zaakceptować jej dziecko poczęte "przy udziale" jej męża żyjące wśród jego znajomych.

Druga strona medalu

Kolejna strona (www.donorsiblingregistry.com) założona przez matkę dziecka poczętego drogą in vitro, aby pomóc mu w odnalezieniu rodzeństwa (innych osób poczętych ze spermy tego samego dawcy) jest ciągle rozwijającą się organizacją. W misji podkreślono, że "ludzie mają fundamentalne prawo do informacji na temat swojego biologicznego pochodzenia i tożsamości", o czym często zapomina się w tym "interesie". Założyciele strony chcą zwrócić uwagę na bardziej odpowiedzialne podejście do poczętych osób, biorąc pod uwagę ich potrzeby i prawa. Na stronie większość informacji dostępna jest dopiero po rejestracji, jednak każdy może przeczytać takie artykuły, jak: Wyznania dawcy, Rady dla myślących o byciu dawcą czy też Jak mówić dziecku o jego dawcy. Teksty przejmujące, ukazujące złożoność problemu. Bo na ile jest świadomy konsekwencji swojego postępowania człowiek oddający materiał genetyczny z powodów finansowych?

W Wielkiej Brytanii dopiero w 1991 roku wprowadzono obowiązek rejestracji dawców po to, aby mieć kontrolę nad całym zjawiskiem i w przyszłości móc na przykład zapobiegać związkom sióstr z braćmi. Do 1991 roku panowała w tej kwestii samowola (podobnie jak obecnie w Polsce), a efektywny dawca mógł mieć 30 dzieci w jednym miasteczku. Rzecz oczywiście dotyczy również dawczyń jajeczek. Dla osób biorących udział w programie in vitro przed 1991 rokiem powstała oficjalna strona rządu brytyjskiego (www.ukdonorlink.org.uk) pomagająca ustalić tożsamość dawcy.

Wymienione powyżej historie to kolejny dowód na to, że natury nie da się oszukać. Człowiek taki już jest, że chce wiedzieć, kto dał mu życie, czyje geny nosi i czy oczy ma mamy czy taty? Człowiek stworzony w laboratorium ma również duszę, a ta ośmiela się płatać figle nawet naukowcom! Część z tych stron nie została stworzona przez osoby sprzeciwiające się "postępowi"; problem dostrzegły także osoby, które samą metodę in vitro popierają.

Odpowiedzialność za człowieka nie kończy się na powołaniu go do życia, bo człowiek to coś więcej niż zlepek komórek. Brzmi znajomo. Czyżby ktoś po raz kolejny miał nosa?

Natalia Brachowicz

 
strona: 1 2