DRUKUJ
 
Robert Rabka OFMCap
Podczas oschłości
Głos Ojca Pio
 


Trudności spadają na człowieka, aby pociągnąć go ku większej miłości Boga i jedności z Nim. Są próbą wiary i wierności, a także rękojmią, że Bóg doprowadzi swoje dzieło do końca. W ciężkich chwilach sprawdza się modlitwa pisana.
 
Najczęstszą przyczyną oschłości jest grzech: upodobanie w sobie, zarozumiałość, pycha, duchowe lenistwo, zaniedbanie formacji własnej wiary, szukanie światowych pocieszeń, przywiązanie do osób, przyjemności lub zabaw, brak szczerości przed samym sobą. Grzech nie w Bogu szuka pocieszenia, a w rzeczach stworzonych. Wyjaławia z wrażliwości na świętość, dobro, życie duchowe, modlitwę i Boże wartości. Prowadzi do kryzysu, a ten do dezorientacji człowieka. Zniechęca i rozleniwia. Inicjuje bunt, oskarżając wszystkich i wszystko naokoło, łącznie z Bogiem, ale nie uznaje własnej winy. Budzi także wstyd, który powoduje, że człowiek słabej wiary ukrywa się przed Bogiem, odchodzi od Niego z powodu strachu przed karą. Lekarstwem na ten stan jest przede wszystkim sakrament pokuty i pojednania oraz szukanie porady u kierownika duchowego.
 
Człowiek, który stara się żyć po Bożemu i korzysta z dobrodziejstw modlitwy na co dzień, także może zostać zaskoczony przez okresy wewnętrznej oschłości i trudności w modlitwie. Może zadawać sobie pytanie: Dlaczego tak się dzieje, skoro nie zaniedbuję spotkania z Bogiem? Czasami powodem kryzysu modlitwy jest wyczerpanie modlitewnej metody, z czego możemy sobie nie zdawać sprawy. Należy wtedy ją zmienić i zacząć używać innej.
 
Oschłość może pochodzić także od Boga. Służy ona wtedy oczyszczeniu serca z wszelkich pożądliwości: egoizmu, namiętności, przywiązania do dóbr doczesnych, a nawet związanych z zadowoleniem doznawanym z praktyk religijnych. Serce człowieka bardzo łatwo może zostać zwiedzione, by podążać nie ku zjednoczeniu z Bogiem, lecz za ulotną rzeczywistością, która nie jest celem, lecz środkiem, narzędziem, drogą do jego osiągnięcia. Dzieje się tak, gdy człowiek całkowicie koncentruje swą uwagę właśnie na środku, który powoli zajmuje centralne miejsce, staje się „bóstwem”, zakrywając ostateczny cel istnienia i modlitwy – Boga. Dlatego Pan używa okresów jałowości, by uzmysłowić wierzącemu, że oddala się od źródła życia, podążając za fałszywymi przewodnikami na pustynię ducha, gdzie nie ma życia, gdzie króluje śmierć.
 
Jednocześnie oschłość jest znakiem, że Pan chce czegoś więcej. Na człowieka modlącego się, sprawiedliwego spadają trudności, aby pociągnąć go ku większej miłości Boga i jedności z Nim. Są próbą wiary i wierności, a także rękojmią, że Bóg doprowadzi swoje dzieło do końca podczas tych wewnętrznych zmagań. Uczą człowieka miłować samego Boga tylko dla Niego samego. To, że oschłość pochodzi od Boga, można poznać po trzech symptomach: (1) braku w duszy upodobania i pociechy w sprawach Bożych ani w żadnej z rzeczy stworzonych; (2) istnieniu w duszy troski o Bożą służbę i obawy, że jest ona niedostateczna (wtedy ciągle pamięcią zwraca się ku Bogu z obawy, że nie służy Mu należycie, ale jednocześnie wciąż się cofa, ponieważ odczuwa zniechęcenie); (3) niemocy duszy w praktykowaniu medytacji i wykorzystywaniu do modlitwy wyobraźni, jak to bywało wcześniej.
 
Co robić w tej sytuacji?

Trzeba całkowicie zdać się na wolę Bożą, przyjmując próbę cierpliwie oraz trwać na modlitwie mimo wszystko. Jednocześnie potrzebne jest wykształcenie w sobie nowej formy zażyłości z Bogiem.
 
Pierwszym skutkiem oschłości jest pokora. Bóg kocha pokornych, a pysznym się przeciwstawia. Doświadczając pustki wewnętrznej, znużenia i odrazy do spraw Bożych, człowiek w pewnym momencie ujrzy własne grzechy i bezradność w dochodzeniu do dobra. Drugi skutek to umartwienie sfery emocjonalnej. Kiedy człowiek traci skłonność do przywiązywania się do dóbr doczesnych, zaczyna szukać zadowolenia w Bogu. Trzecim skutkiem oschłości jest poddanie się woli Bożej. Przeżywając rozterki, które rodzą niepokój, człowiek szuka wyjścia, bo czuje się w nich źle. Powoli zaczyna szukać pokoju, aż zacznie pokładać całą nadzieję w Bogu i kochać Go coraz bardziej, stopniowo, do momentu, gdy będzie kochał nie z powodu Jego darów, ale dla Niego samego. Bogu zależy na człowieku i będzie coraz mocniej pociągał go do coraz większej miłości.

Modlitwa pisana
 
Rodzaj modlitwy do wykorzystania zwłaszcza w momentach kryzysowych, w okresach największej oschłości lub mocnych rozproszeń, przy braku efektów duchowego rozwoju albo podczas dni, gdy człowiek czuje się rozbity przez trudne wydarzenia. Jej zaletą jest silna koncentracja uwagi. Daje też możliwość kontynuowania rozmowy z Bogiem przez kolejne dni.
 
Wybierz fragment z Pisma Świętego lub inny tekst z gotową modlitwą. Przygotuj kartkę papieru lub notatnik i długopis.
Przyjmij rozluźnioną pozycję ciała. Możesz wygodnie usiąść lub uklęknąć. Następnie przygotuj się wewnętrznie do modlitwy. Uspokój oddech, wycisz myśli i wezwij Ducha Świętego. Jeżeli zachodzi potrzeba, wykorzystaj ćwiczenia wyciszające.
Zacznij bardzo powoli czytać fragment biblijny lub modlitwę.
Zatrzymaj się nad tekstem. Przyjrzyj się, jaki odzew budzi w tobie. Pomyśl, w jaki sposób chcesz odpowiedzieć Bogu.
Zacznij pisać to, co chciałbyś powiedzieć Panu.
Na koniec jeszcze raz przeczytaj uważnie zapisane słowa. Uczyń z nich własną modlitwę. Uwielbiaj Pana.
 
Modlitwa pisana w momentach kryzysu
 
Kiedy trudno się modlić, nie trzeba wiele. Weź po prostu kartkę papieru i długopis. Zapisuj wszystko, co chcesz powiedzieć Panu.
Ponieważ metoda ta pomaga w koncentracji uwagi i uzyskaniu wewnętrznej harmonii, pisanie może przynieść ulgę oraz wewnętrzne uspokojenie, chociaż nie zawsze dzieje się to od razu.
Ważne jest, by wyrazić przed Panem uczucia, problemy, oczekiwania, do Niego się uciekać. Bóg nie oczekuje od człowieka niemożliwego. Zna jego stan ducha. I każdemu okazuje swe ogromne miłosierdzie.
 
Robert Rabka OFMCap
Głos Ojca Pio