DRUKUJ
 
ks. dr Johannes Gamperl
Idźcie w pokoju Chrystusa
Czas Serca
 


Spojrzenie w kierunku chwały nieba może nam pomóc w tym, abyśmy jeszcze poważniej przyjęli i potraktowali nasze posłanie i nasze zadania. Spojrzenie w kierunku nieba pomoże nam także spełnić je z radością i miłością!
 
Sprawowaliśmy Mszę Świętą, jako kapłani, lub uczestniczyliśmy, jako lud Boży, w niej, w tej największej Tajemnicy naszego Odkupienia, mianowicie w celebracji tajemnicy męki, śmierci i zmartwychwstania naszego Pana Jezusa Chrystusa. Doświadczyliśmy Jego miłości i zostaliśmy nią obdarzeni. Teraz, z błogosławieństwem Boga Wszechmogącego, którego udzielił nam kapłan, mamy wrócić do naszej codzienności, ale już nie sami, lecz z miłością Pana Jezusa w sercach!

Idźcie w pokoju – z Chrystusem
 
Słowo „pokój”, hebrajskie schalom, oznaczało już w Starym Przymierzu uosobienie mesjanistycznego Zbawiciela. Wszystko to, co możemy wyrazić pod pojęciami „zbawienie”, „radość”, „miłość”, „szczęśliwość”, „dobroć”, „litość” itd., zawiera się w słowie „pokój”. I Pan Jezus może nas tym wszystkim obdarzyć – teraz tylko w takim stopniu, w jakim jesteśmy w stanie to przyjąć, kiedyś zaś, w wieczności, obdarzy nas pełnią tych darów. Nie jesteśmy sami, jest z nami Pan Jezus, który towarzyszy nam w naszej codzienności. Przecież przyjęliśmy Go w Komunii Świętej. A wraz z Nim towarzyszy nam całe niebo, chociaż tego nie możemy spostrzec naszymi cielesnymi zmysłami. Zjednoczenie z Nim, Jego miłość, Jego moc, Jego duch pomagają nam w codziennym życiu.
 
Pan Jezus nigdy nie pozostawia nas samych. Już dawno temu św. Teresa z Lisieux zauważyła: „Kiedy cierpisz, wtedy i Pan Jezus cierpi jeszcze bardziej w tobie”. To zjednoczenie z Panem Jezusem, który przecież jest z nami i w nas, osiągamy poprzez modlitwę. Dlatego też modlitwa we wszystkich jej formach i wariantach jest tak ważna: modlitwa żarliwa, modlitwa jako rozmowa, adoracja lub też proste uniesienia serca do Pana Boga – tzw. akty modlitewne, akty strzeliste.
 
Możemy się modlić tylko wtedy, gdy jesteśmy napełnieni miłością. Z całą słusznością mówi św. Jan Vianney: „Pięknym zadaniem człowieka jest miłować i modlić się. Jeżeli będziecie się modlili i miłowali, to zauważycie, że na tym właśnie polega szczęście człowieka tutaj na ziemi. Modlitwa nie jest niczym innym jak zjednoczeniem z Bogiem. Pan Bóg i dusza ludzka w tym ścisłym zjednoczeniu są jak dwie świece wtopione jedna w drugą, których już nikt i nic nie zdoła rozdzielić. To zjednoczenie jest szczęściem, którego nikt nie jest w stanie pojąć. My nie byliśmy godni, by się modlić, ale Pan Bóg w swej dobroci pozwolił nam, byśmy mogli z Nim rozmawiać. Moje dzieci, macie małe serca, ale modlitwa powiększa je i czyni sposobnymi, by kochały Pana Boga”.
 
Nasza codzienność może i powinna być wypełniona modlitwą, przede wszystkim kiedy wykonujemy naszą pracę wraz z Panem Jezusem i z miłości do Niego.
 
Idźcie – wasza misja się rozpoczyna
 
Misja zawsze rozpoczyna się wezwaniem Pana Boga. I właśnie we Mszy św. czujemy się powołani, aby żyć Jego przesłaniem, Jego Ewangelią, a także by pozyskać dla Niego innych. W realizowaniu tego wezwania decydujące znaczenie mają raczej nasze czyny aniżeli słowa. Słowa mogą nas poruszyć, ale tylko czyny mogą nas porwać. Najpiękniejsza liturgia Mszy św., najlepsze uczestnictwo w niej na niewiele się zdają, jeśli nie urzeczywistnimy ich i nie potwierdzimy tego naszym życiem.
 
Jesteśmy posłani w mocy Ducha Świętego; Ducha, którego Pan Jezus obiecał, a potem zesłał na apostołów! Duch Święty pomoże nam rozpoznać to, co słuszne. Święty Cyryl Jerozolimski porównuje działanie Ducha Świętego do bijącego źródła, którego wody obdarzają życiem wiecznym (por. J 4,14). Wszystkie rośliny i składniki odżywcze potrzebują wody i przyjmują ją, ale różnie ona na nie działa. Podobnie jest z Duchem Świętym. On jest jeden, ale udziela każdemu swoich szczególnych darów tak, jak chce (por. l Kor 12,11). Według św. Cyryla: „Tak jak suche drzewo, które przyjmując wodę, zaczyna wypuszczać pąki, tak samo ma się rzecz z pogrążoną w grzechu duszą. Kiedy się nawraca, przyjmuje Ducha Świętego i zaczyna wydawać owoce sprawiedliwości. I chociaż Duch Święty ma tylko jedną postać, działając w imieniu Chrystusa, udziela wielu darów łask. Jeżeli ktoś był w ciemności i nagle zaświeci słońce, to jego cielesne oczy zostaną oświetlone i zobaczy wyraźnie to, czego wcześniej nie mógł widzieć”.
 
Ten, kto zostanie napełniony Duchem Świętym, rozpozna Jego intencje i będzie wiedział, co powinien czynić, a czego unikać. Otrzyma też od Ducha Świętego różne dary i owoce, na przykład mądrość, dar interpretacji Pisma Świętego, siłę do poszczenia i czynienia dzieł miłosierdzia, moc do wypędzania złych duchów, dar mowy w przepowiadaniu Dobrej Nowiny Pana, gotowość na męczeńską śmierć, dar modlitwy i miłości.
 
Idźcie i nie zapominajcie o waszym wzniosłym celu
 
„Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp 3,20-21). Spojrzenie w kierunku chwały nieba może nam pomóc w tym, abyśmy jeszcze poważniej przyjęli i potraktowali nasze posłanie i nasze zadania. Spojrzenie w kierunku nieba pomoże nam także spełnić je z radością i miłością!
 
Podobno artysta kamieniarz Andrzej z Ried miał się uwiecznić w postaci śmiejącego się anioła w starej, dostojnej katedrze w Reims we Francji. Andrzej był sierotą. Jego ciocia, u której mieszkał, wychowywała go, uciekając się do gróźb i do straszenia piekłem. Stosując takie metody, nie osiągnęła jednak dobrych rezultatów. Chłopiec coraz bardziej się bał, szczególnie ciemności, dlatego chętnie przebywał u dalekiej rodziny, z którą czuł się bardzo dobrze i doświadczał od niej miłości Bożej. Jednak któregoś dnia, a było to jakieś święto, matka rodziny, Barbara, postanowiła zrealizować pewien plan. Zaproszono Andrzeja na świąteczny obiad, a kiedy wszystko było już przygotowane i panowała atmosfera pełna wyczekiwania i radości, pani Barbara wręczyła mu srebrzysty dzban, prosząc: „Idź, Andrzejku, i przynieś tacie wina, bo zapomniałam o nim”. Na te słowa chłopca natychmiast opuściła radość – tak straszna wydawała mu się ciemność głębokiej piwnicy. Mama Barbara uśmiechnęła się i dodała zaraz: „Zaczekaj, pójdę z tobą”. Wzięła kaganek, zapaliła go, ujęła chłopca za rękę i poszli po schodach w dół do piwnicy. Wątłe, migocące światło słabo oświetlało ciemne sklepienie. Andrzej mocno trzymał panią Barbarę za rękę. Nagle kobieta zatrzymała się i puściła dłoń chłopca, aby otworzyć ciężką klapę spuszczanych drzwi, które prowadziły do innego pomieszczenia. Andrzej, nie chcąc pozostać w ciemnościach, musiał iść zaraz za panią Barbarą i za światłem kaganka. Kiedy znów mógł ją złapać za rękę, wyszeptał z bojaźnią: „Czy to już ostatnie drzwi?”. „Zaczekaj, Andrzejku – powiedziała kobieta – wyczujesz to. Musisz tylko iść aż do końca”. Potem schyliła się i pociągnęła chłopca za sobą korytarzem o niskim sklepieniu. Wtem jednak zgasło światło kaganka i oboje pogrążyli się w nieprzeniknionej, kompletnej ciemności. „Czy to już ostatnie drzwi?” – zapytał chłopiec. „Tak, już ostatnie, to już tutaj” – odpowiedziała pani Barbara. Puściła jego rękę, a on usłyszał, jak przesuwa rygiel w drzwiach i otwiera je. Korytarz prowadził do drugiego wyjścia z piwnicy. Znajdowało się ono pod zboczem góry, na którym były położone dom i gospodarstwo. Gdy pani Barbara otworzyła drzwi, rozpostarł się przed nimi wspaniały widok: piękny, wiosenny krajobraz, rozświetlony jasnymi promieniami słońca, z kwitnącymi drzewami, śpiewającymi ptakami, z doliną, w której błyszczała tafla rzeki.
 
Andrzej był tak olśniony i pełen niepojętej radości, że nawet nie mógł wydobyć z siebie okrzyku zachwytu, który uwiązł mu w gardle. Po chwili spojrzał na panią Barbarę. Uśmiech, który przyozdobił jej twarz, gdy opierając się o witrynę drzwi, patrzyła na niego, zapamiętał do końca życia. „Widzisz, to już te ostatnie drzwi” – powiedziała. Od tego czasu Andrzej wiedział już na zawsze, że śmierć i ciemność nie oznaczają końca, ale że za nimi świeci prawdziwe, życiodajne światło. W ten sposób został uleczony z wszelkiego lęku.
 
„Idźcie w pokoju Chrystusa!”

Pomyślmy przy tym wezwaniu o naszym najwyższym, ostatecznym celu, który Pan przygotował dla nas – o wspaniałości nieba! Pan towarzyszy nam każdego dnia, aż do momentu, gdy osiągniemy wieczny cel!
 
A za wszystkie Jego łaski, za Jego miłość, za Jego potęgę podziękujmy – tak jak na końcu każdej Mszy św. – wołając: „Bogu niech będą dzięki!”.
 
ks. dr Johannes Gamperl
tłum. z jęz. niem.: ks. Jacek Kubica SCJ
Czas serca 115/6/2011