DRUKUJ
 
ks. Łukasz Wiśniewski MIC
Nie bój się, wierz tylko!
Różaniec
 


Bardzo często próbujemy zachowywać się kulturalnie wobec Pana Boga, żeby przypadkiem Mu nie przeszkadzać. Podejmujemy więc działania na własną rękę, ale rezultaty bywają rozczarowujące. Ewangeliczny Jair zrobił odwrotnie – nie zważał na to, co powiedzą inni, kiedy z wiarą błagał Mistrza, by uratował od śmierci jego córkę.
 
Jezus był otoczony tłumem ludzi. Wielu przyszło z ciekawości, w pogoni za sensacją, a inni, aby spotkać Boga i zmienić życie. Jezus nie postrzegał tłumu jako zbiorowiska ludzi, ale zawsze dostrzegał pojedyncze osoby z ich unikalną historią, dlatego nie przywiązywał wagi do tego, że Jair był przełożonym synagogi. Dzisiaj także Jezus patrzy na każdego z nas z wielką troską i miłością.
 
On jest życiem
 
Jair cierpiał, gdyż jego córka była bliska śmierci. Z pewnością słyszał wcześniej o Jezusie. W synagodze wśród uczonych w Piśmie i faryzeuszów zachowanie Mistrza z Nazaretu było szeroko komentowane. Wbrew uprzedzeniom i lękom mężczyzna upadł na kolana przed Chrystusem i ze łzami w oczach prosił Go o pomoc. Chociaż doświadczał rozpaczy, wypełniała go pokora. Dostrzegał, że wszystko, na czym się dotychczas opierał, było nieskuteczne i zrodziło bezradność. Takie sytuacje otwierają na wiarę i osobiste spotkanie z Jezusem, który jest życiem.
 
Boża rzeczywistość
 
Gdy przełożonemu synagogi doniesiono, że sprawa jest nieaktualna, bo jego córka już umarła, Jezus zachęcił go do przyjęcia postawy wiary – powiedział: „Nie bój się, wierz tylko!” (Mk 5, 36). Zdumiewająca jest wiara Jaira. Choć inni podpowiadali mu, żeby zrezygnował i nie przeszkadzał Nauczycielowi, on już spotkał Boga i teraz tylko w Nim pokładał nadzieję. Mimo że wyglądało to absurdalnie, poszedł z Jezusem do swojego domu z sercem pełnym wiary i gorąco prosił o cud. Nie patrzył już na rzeczywistość swoimi oczami, ale oczami wiary. Gdy dotarli na miejsce, Chrystus stwierdził, że dziewczynka nie umarła, tylko śpi (zob. Mk 5, 39). W Bożych oczach wszystko wygląda zupełnie inaczej, niż nam się wydaje.
 
Narzędzie miłosiernego Pana
 
Pewna wierząca lekarka opowiadała mi kiedyś, że w jej bloku w czasach PRL-u mieszkało pięciu funkcjonariuszy bezpieki. Mieszkańcy bardzo się ich bali. Tak się złożyło, że w niewielkich odstępach czasu każdy z nich poważnie zachorował, a ona pierwsza i jako jedyna udzieliła im pomocy. Gdy się nimi opiekowała, nigdy nie mówiła im o Bogu, tylko z miłością realizowała swoje powołanie, spełniając uczynki miłosierdzia, choć dobrze wiedziała, kim byli. Na koniec tylko jeden z nich nie zdążył poprosić o sakramenty przed śmiercią.
 
Jak widać, każdy z nas – na wzór Jaira – może stać się narzędziem miłosiernego Pana, który przychodzi, by ulżyć cierpiącym, umacniać słabych i chorych.   
 
ks. Łukasz Wiśniewski MIC
Różaniec 2/2016