DRUKUJ
 
Znad morza na Jasną Górę
 


Wędrowało 420 osób podzielonych na 7 grup. Całą drogę - 400 km - przemierzył pieszo bp Krzysztof Włodarczyk, biskup pomocniczy diec. koszalińsko-kołobrzeskiej. 
 
Najmłodszy uczestnik miał niecałe dwa latka, a najstarsza pątniczka - 68 lat. W tegorocznym pielgrzymowaniu uczestniczyło: 23 kapłanów, 5 kleryków i 3 siostry zakonne. Kierownikiem pielgrzymki był ks. Marcin Kościński. 
 
Hasło „Wolni w Chrystusie” związane było z 100. rocznicą odzyskania niepodległości - w tym roku bardzo mocno akcentowano patriotyczny wymiar pielgrzymki. 
 
„W tym roku trud był ogromny ze względu na bardzo wysokie temperatury” - mówi ks. Piotr Świątkowski, sekretarz pieszej Pielgrzymki Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Na pytanie, dlaczego mimo takiego trudu pątnicy idą w drogę, ks. Piotr odpowiada: „Jest to tajemnica, którą pielgrzymi odczytują w swoim sercu, że potrzebują w ten sposób wyrazić swoją wdzięczność Panu Bogu i Matce Bożej za życie, za rodzinę i za wszystkie sprawy; za to, co jest ich życiem, co chcą właśnie tutaj oddać Matce Bożej”. 
 
„Owoce są, tylko trzeba potrafić je dostrzec - więc niesamowite dobro, którego można doświadczyć w czasie pielgrzymki; dobro tych, których spotykamy; dobro, które tworzy się też we wspólnotach, w poszczególnych grupach, i to niesamowite doświadczenie dobroci ludzkiej. To wszystko procentuje tym, że myślą o kolejnych pielgrzymkach, żeby dalej wędrować, i w kolejnych latach również tworzyć wspólnotę drogi” - podkreśla ks. sekretarz. 
 
Sławek z 3. grupy Pielgrzymki Diec. Koszalińsko-Kołobrzeskiej jest ratownikiem medycznym. „Najczęstszymi kontuzjami są pęcherze, ponieważ dużo osób niewłaściwie stawia nogę, powodując naciągnięcie więzadeł, np. kolanowych, czy stawów skokowych. Pojawia się też czasami asfaltówka - czyli wysypka na udach, bardzo często spotykana przy dużych upałach. Pęcherze na pielgrzymce trzeba przebić, bo jeżeli są, to nie da się z nimi iść. Staramy się opatrywać nogi na każdej przerwie, jak tylko możemy, tak pomagamy” - mówi Sławek. Swoje osobiste przeżycia opisuje tak: „U tronu Maryi całkowicie przechodzi ten ból, nie ma go, czujesz się lekki, wolny, czujesz się szczęśliwy, że udało ci się dojść, i przedstawić intencje, z którymi szedłeś”. 
 
S. Zofia Trzonkowska, grupa 1. z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej: „Na pewno było trudno, ale wg. słów z Pisma Świętego, jak Pan Jezus mówi: 'Jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie', to się spełniło podczas pielgrzymki, kiedy były upały, sauna, nogi bolały, było trudno, żal mi było ludzi. Ja osobiście miałam kondycję, troszkę mnie bolały początkowo nogi, ale serce się rwało do Częstochowy i nie mogłam zostać. Pielgrzymi wypowiadali się, że obecność siostry jest bardzo potrzebna, pełni rolę takiej Maryi, trzeba tak otaczać, żeby Duch Święty dotykał nas w drodze, rozszerzał nasze serca i napełniał nas miłością”. 
 
Na Jasnej Górze na pielgrzymów oczekiwał bp Edward Dajczak, biskup diec. koszalińsko-kołobrzeskiej. 
 
o. Stanisław Tomoń
www.jasnagora.com