DRUKUJ
 
Aneta Pisarczyk
W poszukiwaniu autorytetów
Czas Serca
 


Gdy czytamy karty Ewangelii,zdumiewa fakt, w jaki sposób Jezus pociągał za sobą tłumy. Słuchały Go,fascynowały się Nim i Jego nauką, podążały za Nim, nie bacząc na głód i niewygody. Niewątpliwie był On gwiazdą swoich czasów – działał na ludzkie emocje, dawał głębię, dokonywał cudów, był znany. A dzisiejsi popularni kapłani? Czym fascynują? W czym leży ich fenomen? I czego szukamy, słuchając ich?
 
Serce szuka autorytetów
 
Zazwyczaj mówimy o tym, że młodzi ludzie potrzebują w swoim życiu autorytetów. Tymczasem wszyscy, młodsi i starsi, potrzebujemy kogoś, kto swoją osobą wyznaczałby nam drogę, pociągał, inspirował, pomagał znaleźć odpowiedź na nasze trudności i poszukiwania.Oczywiście w wieku nastoletnim i we wczesnej młodości, gdy kształtuje się nasz pomysł na siebie i własne życie, dobry autorytet (to znaczy wskazujący sobą na dobro) jest na wagę złota. W dalszym ciągu wielu młodych wychodzi ze swoich rodzin z bagażem krzywdzących, kaleczących doświadczeń. Ich serca szukają dorosłego, który mógłby zrekompensować im brak odpowiedzialnego, dojrzałego i troskliwego rodzica. Kobietom jest być może łatwiej sprostać wyzwaniom rodzicielskim – i choć mamy wokół siebie wspaniałych ojców, nadal jest wielu takich mężczyzn, którzy w imię swoich słabości odpuścili własne ojcostwo. Dzieci takich ojców odczuwają w sobie przejmujący głód – głód ojca (brak matki w życiu dziecka to osobny temat). Pragnienie bycia kochanym, zaopiekowanym, traktowanym serio i z szacunkiem pcha takie osoby do poszukiwania. Poszukują więc ojcowskiej miłości w relacjach, książkach, mass mediach i, daj Boże, w dobrych autorytetach. Pewną odpowiedzią na kryzys ojcostwa jest kapłaństwo.Oznacza to, że kapłan w naturalny sposób może w jakiejś mierze zapełnić swoją osobą lukę w postaci braku ojca. Ciężko wejść w dorosłość, ciężko być dorosłym bez doświadczenia ojcowskiej miłości i opieki. A ojcowska miłość to oprócz czułości i troski także realne wymagania, towarzyszenie, bycie przykładem (nie mylić z byciem ideałem), tworzenie relacji i praca na rzecz innych.
 
Nic więc dziwnego, że kapłan,który wychodzi naprzeciw takim tęsknotom i pragnieniom, zaczyna być często otaczany młodymi ludźmi, którzy chcą z nim spędzać czas, tworzyć nową jakość,poznawać siebie i Boga. Tacy kapłani obecni są w parafiach, zakonach, na misjach. Są również w Internecie, nagrywają filmiki, prowadzą konta społecznościowe, dzielą się sobą i opowiadają o nauce Jezusa w kontekście dzisiejszych bolączek i słabości niejednego z nas. Tworzą oni wokół siebie coraz liczniejszą grupę ludzi poszukujących, podejmują wciąż nowe tematy i formy spotkania ze słuchaczami. Są zapraszani na rekolekcje, Msze Święte,zjazdy, konferencje. Sami też organizują rozmaite projekty, a ich nazwiska stają się swoistym logo. Jednych pociągają, innych odpychają, jednak nie można pozostać wobec nich obojętnym.
 
Chcemy być częścią całości
 
Dlaczego lgniemy do takich osób,słuchamy ich, śledzimy ich poczynania, jeździmy na organizowane z ich udziałem wydarzenia? Oczywiście ile osób, tyle powodów i motywacji. Dzisiejsi popularni kaznodzieje wychodzą poza mury świątyni. Spotykają nas tam, gdzie jesteśmy na co dzień – choćby na kontach internetowych – przez co ich przekaz staje się dla nas łatwo dostępny, wystarczy kliknięcie i z kubkiem gorącej herbaty możemy słuchać ich nagrań. To przyciąga. W dobie ułatwiania sobie życia i załatwiania coraz większej ilości spraw przez Internet taki model karmienia się wiarą jest atrakcyjny dla wielu. Dziś „internetowych kaznodziejów” jest sporo, każdy może więc wybrać taki styl, sposób mówienia i osobowość kapłana, który w danym momencie najbardziej do niego przemawia. Pomimo tego, że przekaz dociera do nas drogą wirtualną, możemy paradoksalnie czuć się bliżej kapłana, niż uczestnicząc w tradycyjnych formach duszpasterstwa. Internet zmniejsza dystans, daje możliwość komentowania, zadawania pytań. Kapłani dzielą się często ze swoimi słuchaczami osobistym doświadczeniem, świadectwem życia, przekazują w filmikach swoje emocje, odnoszą się do aktualnych wydarzeń. Niejednokrotnie można poczuć,że nie jesteśmy im obojętni oraz że będziemy przyjęci i zrozumiani z tym wszystkim, co w sobie nosimy. Bariera internetowa pozwala nam czuć się bezpieczniej i pewniej. Dla niektórych osób, szczególnie tych, którym, jak mówimy potocznie, „daleko do Kościoła”, może to być szczególnie ważne.
 
Wokół osoby wybranego popularnego księdza gromadzą się też inni. Nie jesteśmy więc sami, z czasem czujemy więź porozumienia z innymi osobami, którzy tak jak my karmią się podobnymi treściami, tworzymy rodzaj wspólnoty. Możemy zawierzyć innym swoje intencje,modlić się za siebie nawzajem, poznawać lepiej, zrzucać maskę anonimowości.Jeśli zaangażujemy się mocniej w przeżywane treści, poczujemy pragnienie ich realizacji w świecie realnym (i do tego powinno zmierzać każde duszpasterstwo internetowe). Nie zapominajmy, że zjawisko, z którym się dziś spotykamy, nie jest niczym nowym. Owszem, korzysta z nowych technologii, ale w swej istocie jest „stare jak świat”. Od zawsze były pośród nas jednostki, które porywały tłumy. Od początków Kościoła chrześcijanie gromadzili się wokół tych, którzy nauczali, byli autentyczni i zaangażowani całym sobą w głoszenie Jezusa.
 
Dobre strony sieci
 
Dziś bardzo wielu młodych korzysta z Internetu w celu regulacji własnych emocji, zaspokojenia ciekawości, zdobycia nowych informacji, poszukując motywacji lub konkretnego wsparcia. Słuchamy innych, przyglądamy się ich życiu, przeżywamy wspólnie emocje, nabieramy dystansu do niektórych spraw (czasem też go niestety tracimy). Ważne, że w tym gąszczu treści internetowych możemy znaleźć także te, dzięki którym mamy szanse zbliżyć się do Boga. Dobrze zatem, że Bóg jest obecny również w świecie wirtualnym. Czy Jezus był autorytetem swoich czasów? Jasne, że tak. Słuchając dziś popularnych kaznodziejów, spotykam ludzi, ale czy tylko ich? Być może także Boga, którego głoszą?
 
Aneta Pisarczyk
Czas Serca nr 158