DRUKUJ
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Mistrz i Marie
Idziemy
 


Na kartach Ewangelii widzimy Jezusa, który spotyka się z różnymi ludźmi, z mężczyznami i kobietami. Mam jednak wrażenie, że najpiękniejsze sceny to te z kobietami. Spotkanie z Samarytanką, z Martą i Marią w Betanii czy też spotkanie z kobietą cudzołożną. Również spotkania Jezusa z kobietami po Jego zmartwychwstaniu mają szczególną aurę, głębię i ładunek emocjonalny.
 
Kobiety pierwsze widzą pusty grób i słyszą nowinę, że Chrystus zmartwychwstał. Czytamy u Jana, że Maria Magdalena wczesnym rankiem, kiedy jeszcze było ciemno, „udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu” (J 20,1). Pobiegła i poinformowała o tym Piotra i Jana. U ewangelisty Łukasza kobiety nie tylko widzą pusty grób, ale ukazują się im aniołowie, którzy mówią: „Nie ma Go tutaj: zmartwychwstał” (Łk 24,6). Opowiadają o tym innym, lecz uczniom Jezusa „słowa te wydały się czczą gadaniną i nie dali im wiary” (Łk 24,11). W Ewangeliach Mateusza i Marka widzimy kobiety przy pustym grobie, którym anioł przykazuje, aby powiedziały apostołom: „Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie” (Mt 28,7; por. Mk 16,7). Moglibyśmy odnieść to ostatnie zdanie do nas samych i zapytać, co jest moją Galileą, czyli miejscem, w którym czeka na mnie Zmartwychwstały.
 
Dlaczego kobiety pierwsze od mężczyzn doświadczają rzeczywistości zmartwychwstania? Niektórzy żartują sobie, że Jezus chciał mieć pewność, iż wieść o Jego zmartwychwstaniu się szybko rozejdzie i dlatego najpierw ukazał się kobietom. Tego rodzaju złośliwości są jednak nie na miejscu, a poza tym u ewangelisty Marka czytamy: „One wyszły i uciekły od grobu (…). Nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały” (Mk 16,8). Szukając odpowiedzi na wyżej postawione pytanie, warto zauważyć, iż kobiety w czas próby okazały się odważniejsze i wierniejsze od mężczyzn. Mężczyźni, poza Janem, uciekli, a kobiety towarzyszyły Jezusowi w drodze na Golgotę, a potem trwały przy krzyżu. Ponadto kobiety lepiej poznają sercem, a rozpoznanie Zmartwychwstałego wymaga właśnie otwartego serca.
 
Pełne czułości jest spotkanie Marii Magdaleny z Jezusem zmartwychwstałym. Ewangelista relacjonuje, że Piotr i Jan od pustego grobu wrócili do siebie, ale Maria Magdalena „stała przed grobem płacząc” (J 20,11). Pojawia się przy niej Jezus. Ta jednak w pierwszym momencie myśli, że to ogrodnik. Kiedy jednak Zmartwychwstały zwraca się do niej po imieniu: „Mario”, rozpoznaje Go i mówi „Rabbuni, to znaczy: Mój Nauczycielu!” (J 20,16). Ukochany przez Magdalenę Mistrz z Nazaretu prosi, by Go nie zatrzymywała i powierza jej misję przekazania uczniom Jego słów. Chcielibyśmy zatrzymać chwile, kiedy czuliśmy się blisko kochającego Boga i było nam dobrze, ale niekiedy trzeba nam zostawić pocieszenia i ruszać w trudną drogę mocą czystej wiary.
 
Po Marii Magdalenie wielu ludzi w kolejnych pokoleniach spotykało na różne sposoby Zmartwychwstałego. W XX wieku spotykała Go m.in. siostra Faustyna Kowalska, która w „Dzienniczku” zapisała: „Dziś w czasie rezurekcji ujrzałam Pana Jezusa w wielkim blasku. (…) Kiedy się spojrzał na mnie z taką łaskawością i miłością, że dusza moja zatonęła cała w Nim, i rzekł do mnie: »Wzięłaś wielki udział w męce Mojej, dlatego daję ci ten wielki udział w chwale i radości mojej«. Cała rezurekcja wydała mi się jedną minutą. (…) Łaskawość Jezusa jest tak wielka, że nie da się wypowiedzieć” (nr 205). Nam też Chrystus chce się ukazać. Niekoniecznie w mistycznej wizji, ale np. poprzez uwolnienie nas z lęku i obdarzenie radością i pokojem serca, w faktach naszego życia, w spotkaniach z innymi.
 
Ignacy z Loyoli, założyciel jezuitów, wierzył, że Zmartwychwstały ukazał się najpierw swojej Matce, Maryi. W „Ćwiczeniach duchowych” zapisał: „Ukazał się Dziewicy Maryi, choć nie mówi o tym Pismo Święte, ale należy to uważać za powiedziane wobec faktu, że opowiedziano o Jego ukazaniach się tylu innym. Albowiem Pismo Święte suponuje, że mamy zrozumienie, jak napisane jest: »Jeszcze i wy jesteście bez zrozumienia«?”. Święty Ignacy zachęca nas, byśmy na modlitwie pracowali wyobraźnią i widzieli oczyma duszy różne ewangeliczne sceny, a w nich nas samych. Zobaczmy więc siebie przy Zmartwychwstałym.
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Idziemy nr 16 (602), 16 kwietnia 2017 r.