DRUKUJ
 
ks. Tadeusz Marcinkowski
Oblicze w lustrze, czyli obraz Miłosierdzia Bożego
Mateusz.pl
 


Lustro
 
Codzienne spojrzenie w lustro bezlitośnie odkrywa tajemnicę mojego ziemskiego życia, ograniczonego czasem, naznaczonego przemijaniem. Kilka razy otarłem się o śmierć, dlatego, ze szczególną świadomością i duchową wrażliwością, raduję się łaską istnienia, a jeszcze bardziej tajemnicą miłosiernej opatrzności Pana Boga. To dzięki Bogu, moje życie jest cudowne. Świadczą o tym wszystkie dotychczasowe łaski..., wydarzenia..., spotkania..., przeżycia..., zapisane na „kamiennej tablicy” mojego serca. Jednocześnie moje życie jest kruche i delikatne, o czym przypomina mi moje ciało. Czy żyjąc, tracę życie, czy jest go we mnie coraz więcej? Prawa ludzkiej natury, wbrew osiągnięciom współczesnej medycyny, nie mogę zmienić ani oszukać. Czy zatem urodziłem się i żyję tylko po to, by umrzeć? Pytam sam siebie, parafrazując słowa niemieckiego filozofa Martina Heidegera (1889-1976) – Kim jestem będąc człowiekiem? Czy tylko „duszą uwięzioną w ciele”, „zwierzęciem społecznym i rozumnym”, „ciałem uduchowionym” czy „duchem wcielonym”, „trzciną myślącą”, „istotą diabelską, czyśćcową i boską”, „samotną wyspą spragnioną miłości” bądź kimkolwiek innym, określonym przez poglądy niektórych filozofów i myślicieli?
 
Sługa Boży Jan Paweł II (1920-1978-2005) w swojej pierwszej encyklice „Redemptor hominis” stawiając w centrum swoich rozważań człowieka, zwraca moje spojrzenie na Jezusa Chrystusa: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa (...) Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca – nie wedle jakichś tylko doraźnych, częściowych, czasem powierzchownych, a nawet pozornych kryteriów i miar swojej własnej istoty – musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią, przybliżyć się do Chrystusa. Musi niejako w Niego wejść z sobą samym, musi sobie „przyswoić”, zasymilować całą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia, aby siebie odnaleźć. Jeśli dokona się w człowieku ów dogłębny proces, wówczas owocuje on nie tylko uwielbieniem Boga, ale także głębokim zdumieniem nad sobą samym” (Jan Paweł II, Redemptor hominis 10).
 
Pełnia człowieczeństwa i pełnia Bożej miłości objawiona w życiu i misji Jezusa z Nazaretu wyjaśnia mi tajemnicę mojego istnienia, powołania kapłańskiego, sensu życia, pracy, cierpienia i śmierci. Patrząc w lustro, dostrzegam, w duchu wiary, w obliczu mojego niedoskonałego człowieczeństwa, obraz Doskonałego Człowieka i Prawdziwego Boga, Jezusa Chrystusa, mojego Zbawiciela, na podobieństwo, którego zostałem powołany do życia, z nicości do wieczności, z grzechu do świętości, z niewoli do wolności dziecka Bożego.
 
Trudno żyć nie spoglądając w lustro, jeszcze trudniej żyć nie patrząc na obraz Miłosierdzia Bożego, dlatego często patrzę na tę szczególną ikonę, która towarzyszy mi od dzieciństwa, „peregrynując” na wszystkich etapach mojego dotychczasowego życia, jednocześnie zapraszając do modlitwy pełnej dziecięcej ufności. W moim rodzinnym domu przez wiele lat o godzinie piętnastej, z moimi rodzicami i siostrami modliłem się „koronką do miłosierdzia Bożego”. Dzisiaj w samotności, a także z grupą alumnów Warmińskiego Seminarium Duchownego codziennie, w „godzinie miłosierdzia”, proszę „miej miłosierdzie dla nas i świata całego”, patrząc na „ikonę Miłosiernego Zbawiciela”, zawieszoną w seminaryjnej kaplicy i w moim seminaryjnym pokoju, w którym piszę te słowa.
 
Obraz
Geneza i historia obrazu
Obraz Miłosierdzia Bożego należy do najbardziej znanych i czczonych obrazów w Kościele współczesnym. Jego pochodzenie związane jest z wizją mistyczną, którą Siostra Faustyna Kowalska (1905-1938), kanonizowana przez Jana Pawła II w dniu 30 kwietnia 2000 r., miała w klasztorze w Płocku 22 lutego 1931 r., opisując ją kilka lat później w swoim „Dzienniczku”(Dz): „Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: «Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie»„. (Dz 47). Faustyna nie była w stanie osobiście spełnić życzenia Chrystusa, ponieważ nie potrafiła malować. Jednak na podstawie jej dokładnej relacji wileński malarz Eugeniusz Kazimirowski namalował obraz w 1934 r. Gdy Mistyczka zobaczyła wizerunek Chrystusa na płótnie była bardzo rozczarowana, ponieważ różnił się znacznie od oblicza Jezusa, które zobaczyła w klasztornej celi. Świadczą o tym jej słowa: „Rzekłam do Pana: «Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?» – wtem usłyszałam takie słowa: «Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej»„ (Dz 313).
 
Pierwszy obraz Miłosierdzia Bożego umieszczono w klasztorze Sióstr Bernardynek przy kościele pw. św. Michała w Wilnie, którego rektorem był ks. Michał Sopoćko (1888-1975), beatyfikowany 28 września 2008 r. w Białymstoku. Na zakończenie Jubileuszu Odkupienia Świata obraz został przeniesiony do Ostrej Bramy, gdzie przebywał od 26 do 28 kwietnia 1935 r. Następnie, od 4 kwietnia 1937 r., za pozwoleniem metropolity wileńskiego arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego, obraz pobłogosławiono i zawieszono w kościele pw. św. Michała w Wilnie. W 1948 r. władze komunistyczne zamknęły tę świątynię. Jej wyposażenie stopniowo ulegało zniszczeniu, cenniejsze dzieła sztuki wywieziono, jednak obraz pozostawiono. W 1951 r. udało się wynieść obraz z kościoła i schować w Wilnie, w jednym z prywatnych domów na strychu. Kilka lat później, w 1956 r. zniszczony obraz poddano renowacji i przekazano do kościoła pw. Świętego Ducha w Wilnie. Miejscowy proboszcz nie był zainteresowany zatrzymaniem obrazu i oddał go do parafii w Nowej Rudzie, obecnie znajdującej się na terenie Białorusi, gdzie pomimo wielu zmian w administracji kościelnej, obraz pozostał prawie czterdzieści lat. W 1970 r., władze lokalne w Nowej Rudzie postanowiły urządzić magazyn w kościele, w którym znajdował się obraz. Ks. M. Sopoćko, pomimo tego, że przebywał w Polsce, interesował się losem obrazu, dlatego poprosił ówczesnego proboszcza z Nowej Rudy, aby ukrył go w bezpiecznym miejscu, a następnie przekazał do Ostrej Bramy w Wilnie. Prośba została spełniona po śmierci ks. M. Sopoćki. W 1982 r. obraz przewieziono do Wilna, jednak zgodnie z poleceniem ówczesnego wikariusza ostrobramskiego ks. Tadeusza Kondrusiewicza, obecnie arcybiskupa mińsko-mohylewskiego, obraz umieszczono kilka lat później w kościele pw. Świętego Ducha. W 1986 r. przemalowano uszkodzony obraz, zmieniając znacznie wygląd twarzy Pana Jezusa i domalowując na obrazie czerwony napis „Jezu ufam Tobie”. W 1987 r. obraz został zawieszony w bocznym ołtarzu kościoła pw. Świętego Ducha w Wilnie. W 2003 r. w wyniku przeprowadzonej konserwacji obraz odzyskał pierwotny wygląd. Na nowej ramie, gdyż stara rama z oryginalnym podpisem zaginęła w czasie ukrywania obrazu, umocowano tabliczkę z podpisem: „Jezu ufam Tobie”. W Święto Miłosierdzia Bożego, 18 kwietnia 2004 r. Metropolita wileński kardynał Audrys Juozas Bačkis rekonsekrował odnowiony kościół Świętej Trójcy w Wilnie na Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, w którym 28 września 2005 r. umieszczono obraz Miłosierdzia Bożego, gdzie znajduje się do chwili obecnej.
 
Należy wspomnieć, że oprócz obrazu Miłosierdzia Bożego namalowanego przez E. Kazimirowkiegio, powstały również inne obrazy, inspirujące się mistyczną wizją św. Faustyny, których autorami byli S. Batowski, A. Hyła, L. Ślendziński, J. Styka, S. Kaczor-Batowski, I. Delekta-Wicińska, P. Moskal. Na uwagę zasługuje obraz Adolfa Hyły, który ofiarowany jako wotum za ocalenie w czasie II wojny światowej, od 16 kwietnia 1944 r. znajduje się w kaplicy krakowskiego klasztoru Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, w którym mieszkała i zmarła Siostra Faustyna. Szczególnie kopie i reprodukcje tego obrazu są znane i otaczane czcią w Polsce i na całym świecie. W naszej seminaryjnej kaplicy znajduje się reprodukcja tzw. obrazu wileńskiego, którą otrzymaliśmy od Sióstr ze Zgromadzenia Jezusa Miłosiernego.

Obraz
Symbolika obrazu

Obraz przedstawia postać Chrystusa zmartwychwstałego, chwalebnego i przemienionego, wychodzącego na spotkanie z człowiekiem. Symbolika obrazu nawiązuje jednocześnie do czterech scen biblijnych. Pierwsza z nich to scena śmierci Jezusa na krzyżu, której symbolem są przebite stopy i dłonie oraz ukryte za szatą zranione serce, z którego wypłynęły krew i woda, oznaczone dwoma rozchodzącymi się promieniami koloru bladego i czerwonego. „Promienie miłosierdzia” (zob. Dz 441), ogarniające cały świat, symbolizują sakrament Chrztu, który rozpoczyna nadprzyrodzonej życie łaski Bożej w naturze ludzkiej i sakrament Eucharystii, który uobecnia zjednoczenie człowieka z Bogiem zapowiadając ostateczną pełnię życia w Bogu. Oczy Jezusa lekko opuszczone, patrzące z góry, przypominają Jego spojrzenie z krzyża (zob. J 19,18.26-27.34). Drugą sceną jest objawienie zmartwychwstałego Chrystusa Apostołom w Wieczerniku, symbolicznie oznaczonego delikatnie zarysowanymi drzwiami (zob. J 20,19). Kolejna, trzecia scena, przedstawiona za pośrednictwem wyciągniętej do błogosławieństwa dłoni, nawiązuje do wniebowstąpienia Chrystusa, który opuszczając ziemię błogosławił patrzących na niego Apostołów (zob. Łk 24, 50-51). Ostatnia, czwarta scena ukazuje Chrystusa jako Wiecznego i Najwyższego Kapłana, w białej kapłańskiej szacie, błogosławiącego i wskazującego na swoje Boskie Serce, które przebite na krzyżu stało się źródłem wszystkich łask, udzielanych nieustannie w Kościele, mocą jedynej i najdoskonalszej Ofiary Nowego Przymierza (zob. Hbr 9,11-28).
 
Obraz wyróżnia się także napisem “Jezu ufam Tobie”, który zazwyczaj jest umieszczony, w jego dolnej części, pod stopami Chrystusa i tworzy razem z Jego postacią nierozdzielną całość. Obraz bez napisu nie odpowiadałby wiernie świadectwu Siostry Faustyny ani też jednemu z najważniejszych warunków kultu Miłosierdzia Bożego, jakim jest cnota ufności, która jednoczy w sobie trzy cnoty teologalne ukierunkowane na tajemnicę miłosiernej miłości Boga objawionej w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Wiara w istnienie Boga, który jest pełnią miłosierdzia, nadzieja na otrzymanie łaski Bożej oraz pełna wdzięczności miłość do Boga jednoczą się w akcie dziecięcej, a jednocześnie dojrzałej tzn. wytrwałej i pewnej, ufności, której Chrystus szczególnie się domaga od ludzi. Przekonują nas o tym świadectwa ewangeliczne (zob. Mt 9,2.22;15,28; Mk 5,34.36;10,52; Łk 8,50;18,42) oraz słowa z “Dzienniczka” św. Faustyny: „Łaski z mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest – ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca” (Dz 1578). Napis “Jezu ufam Tobie” umieszczony na obrazie na wyraźne życzenie Chrystusa (zob. Dz 47.327) wzywa do złożenia całkowitej i wyłącznej ufności w Bogu, a nie w człowieku, w sobie samym czy w kimkolwiek z ludzi. Jednak nie tylko wspomniany napis, ale również prawa ręka Chrystusa, podniesiona do błogosławieństwa, wzbudza w ludzkim sercu akt ufności.
 
Obraz
Obietnice związane z kultem obrazu

Obraz spełnia dwie szczególne role w kulcie Miłosierdzia Bożego. Pierwsza z nich, zgodnie z obietnicą Chrystusa, przekazaną Siostrze Faustynie, określa obraz jako znak Bożego, pozasakramentalnego błogosławieństwa: “Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem Jezu, ufam Tobie (...) Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, a przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego” (Dz 327.570).
 
Z tą ogólną obietnicą związane są trzy obietnice szczegółowe, wypowiedziane przez Chrystusa, które dotyczą zbawienia wiecznego, duchowego postępu na drodze prowadzącej do świętości oraz łaski dobrej śmierci: “Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinie śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały” (Dz 48).
 
Poza tym obraz przypomina ludziom o praktykowaniu miłosierdzia, słowem, modlitwą i czynem: “Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku mnie (...) Przez obraz ten udzielę wiele łask duszom, on ma przypominać żądania mojego miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza nic nie pomoże bez uczynków” (Dz 742). Z tego wynika, że obraz stanowi artystyczną wizję, przedstawiającą integralnie istotę kultu przekazanego przez św. Faustynę, którego istota tkwi w cnocie ufności w Miłosierdzie Boże i w cnocie miłosierdzia wyświadczanego bliźnim, szczególnie ubogim i cierpiącym moralnie, duchowo, psychicznie i fizycznie.
 
Kult obrazu Miłosierdzia Bożego wzbudza łaskę miłości do Boga i do bliźniego i pozwala doświadczać miłosierdzia Boga, który nie tylko współczuje i okazuje litość cierpiącemu człowiekowi, ale skutecznie przychodzi mu z pomocą we wszystkich okolicznościach i doświadczeniach życia: “Już jest wiele dusz pociągniętych do mojej miłości przez obraz ten. Miłosierdzie moje przez dzieło to działa w duszach” (Dz 1379).
 
Polecenie, czy wręcz żądanie Chrystusa, odnoszące się do publicznego kultu obrazu Miłosierdzia Bożego, wypowiedziane w czasie pierwszej wizji mistycznej Siostry Faustyny zostało wykonane, biorąc pod uwagę fakt, że obraz jest czczony nie tylko w kaplicach zakonnych Zgromadzenia, do którego należała św. Faustyna, ale również w wielu domach prywatnych oraz w kaplicach i świątyniach znajdujących się na wszystkich kontynentach, w Kościele powszechnym i w Kościele w Polsce, a także w naszym Kościele na Warmii, szczególnie w tym czasie, w którym trwa peregrynacja obrazu Jezusa Miłosiernego.
 
Oblicze
 
Codzienne spojrzenie na obraz Miłosierdzia Bożego ogarnia me serce łaską duchowego pocieszenia. Podczas, gdy lustro ukazuje moje człowieczeństwo w swojej realnej postaci z wszystkimi jej naturalnymi ograniczeniami, słabościami i grzechami, obraz zapowiada kształt mojego przyszłego i doskonałego życia wyzwolonego z wszelkiej ludzkiej ułomności. Pozwala mi lepiej zrozumieć tajemnicę mojego kapłańskiego życia i zaprasza, a czasami wręcz przymusza do tego, by żyć w duchu bezgranicznej i dziecięcej ufności względem miłosiernego Boga oraz do tego, by stawać się narzędziem Miłosierdzia Bożego względem bliźnich, których spotykam na drodze mojego życia. Jestem świadomy tego, że moje życie odkupione Krwią Zbawiciela jest największą łaską Miłosierdzia Bożego, której nieustannie doświadczam i dlatego wszystkie dotychczasowe okoliczności i doświadczenia życia, bez względu na moje osobiste odczucia, mają zbawczy sens i bezcenną wartość. Słabość mojego śmiertelnego ciała dzięki eucharystycznemu zjednoczeniu z Chrystusem, którego codziennie doświadczam, zostaje umocniona i przemieniona świętym i nieśmiertelnym życiem Boga, który w swoim miłosierdziu jest wierny przymierzu, które zawarł ze mną w akcie mego stworzenia i odkupienia naznaczonego sakramentalną pieczęcią Chrztu świętego. Dlatego wiem, że żyjąc, tracę z każdym dniem moje ziemskie życie, ale jednocześnie tego życia, które objawi się po śmierci jest we mnie coraz więcej.
 
Z obrazu przerzucam moje spojrzenie na karty encykliki „Dives in misericordia” Sługi Bożego Jana Pawła II, poświęconej tajemnicy miłosierdzia Bożego, by jeszcze głębiej zrozumieć istotę Miłosiernej Miłości, by spojrzeć na oblicze Jezusa, który obdarzając mnie swoja łaską, oczekuje na moją odpowiedź w postaci miłosierdzia wyświadczanego bliźnim: „Jezus Chrystus ukazał, że człowiek nie tylko doświadcza i „dostępuje” miłosierdzia Boga samego, ale także jest powołany do tego, ażeby sam „czynił” miłosierdzie drugim: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). Kościół znajduje w tych słowach wezwanie do czynu i stara się „czynić miłosierdzie”. Jeśli wszystkie błogosławieństwa z kazania na górze wskazują drogę nawrócenia, przemiany życia, to błogosławieństwo miłosiernych jest pod tym względem szczególnie wymowne. Człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga, do Jego miłosierdzia o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich. Ten najistotniejszy ewangeliczny proces nie jest tylko jednorazowym przełomem duchowym, ale całym stylem życia, istotną właściwością chrześcijańskiego powołania. Polega ono na stałym odkrywaniu i wytrwałym, pomimo wszystkich trudności natury psychologicznej czy społecznej, urzeczywistnianiu miłości jako siły jednoczącej i dźwigającej zarazem: miłości miłosiernej, która jest ze swojej istoty miłością twórczą. Miłość miłosierna we wzajemnych stosunkach ludzi nigdy nie pozostaje aktem czy też procesem jednostronnym. Nawet w wypadkach, w których wszystko zdawałoby się wskazywać na to, że jedna strona tylko obdarowuje, daje — a druga tylko otrzymuje, bierze — (jak np. w wypadku lekarza, który leczy, nauczyciela, który uczy, rodziców, którzy utrzymują i wychowują swoje dzieci, ofiarodawcy, który świadczy potrzebującym), w istocie rzeczy zawsze również i ta pierwsza strona jest obdarowywana. A w każdym razie także i ten, który daje, może bez trudu odnaleźć siebie w pozycji tego, który otrzymuje, który zostaje obdarowany, który doznaje miłości miłosiernej, owszem, doznaje miłosierdzia” (Jan Paweł II, Dives in misericordia 14).
 
Trudno żyć nie spoglądając w lustro, jeszcze trudniej żyć nie patrząc na obraz Miłosierdzia Bożego, dlatego często patrzę na tę szczególną „ikonę Jezusa Miłosiernego” i powtarzam w ciszy serca „Jezu ufam Tobie”.
 
ks. Tadeusz Marcinkowski
mateusz.pl