DRUKUJ
 
Karol Milewski SCJ
Czemu tak bojaźliwi jesteście?
Czas Serca
 


Boże „dzień dobry”
 
Biblia od pierwszego wersetu aż do ostatniej strony uspokaja człowieka słowami: „Nie lękaj się!”, „Nie bój się!”. Z ust samego Boga, z ust Jezusa, proroków, aniołów zwiastujących boskie zamiary słychać wezwanie, by porzucić lęk. Bibliści obliczają, że to zaproszenie do ufności i porzucenia lęku pojawia się w Piśmie Świętym aż 365 razy. Mamy zatem do czynienia jakby z Bożym „dzień dobry”, kierowanym do człowieka na każdy dzień roku.
 
Za każdym razem, gdy przecieramy oczy, Bóg kieruje do nas komunikat: „Nie bój się!”. Chyba najbardziej znanym momentem z Biblii w tym kontekście jest opis przyjścia anioła Gabriela do Maryi i jego słowa: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1,30). Podobną zachętę usłyszał Abraham: „Nie obawiaj się, Abramie, bo Ja jestem twoim obrońcą” (Rdz 15,1). Takich opisów jest oczywiście dużo więcej. Bóg motywuje Mojżesza, Jozuego, Jeremiasza, Dawida i innych wybranych przez siebie. Czy zatem w obecnej chwili, w sposób bardziej intensywny, Kościół nie powinien uwalniać ludzi od wiary podszytej strachem, opartej na mechanizmie winy i kary, bowiem to wszystko prowadzi do smutnego chrześcijaństwa, czyli Boga bez radości?
 
Geneza ludzkiego strachu
 
Człowiek ma z pewnością wiele powodów do strachu. Ich podłożem jest ten, który powstał u zarania dziejów: „Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: «Gdzie jesteś?». On odpowiedział: «Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się»” (Rdz 3,8-10). Od tej pory strach wkracza na świat. Człowiek chowa się, ponieważ boi się Boga. Zaczyna Go sobie wyobrażać, stosując logikę: wina – kara, grzech – pokuta. Nie dopuszcza możliwości miłosierdzia wobec siebie. Staje się zamknięty na dialog. Atakuje, by się bronić. Strach przed Bogiem jest dzieckiem braku zaufania. Bierze się on z przemiany postrzegania oblicza Boga. Zły powiedział: „To prawda, Bóg dał wam do dyspozycji Eden, w tym tysiąc drzew, ale odmówił wam najpiękniejszego, boi się was. Nie warto Mu ufać”.
 
Adam i Ewa uwierzyli w ten odwrócony obraz Boga. Widzą Go odtąd jako tego, który zakazuje, i to ponad wszelką miarę, ograbia z wolności, dla którego ważniejsze jest Jego własne prawo niż radość ludzi. Bóg, którego spojrzenie jest pełne kary, przed którym trzeba uciekać, któremu nie można ufać. Ojciec David Maria Turoldo pisze: „Pomylić się co do Boga to najgorsze, co może się nam przydarzyć, ponieważ potem mylimy się co do wszystkiego – historii, człowieka, nas samych, dobra i zła, życia…”.
 
Współczesna gnoza
 
Wspomniana wizja Boga sprawia, że mylimy się również co do natury zła i dobra. Niestety wiele czynników warunkuje to, że w jakimś sensie odradza się obecnie stara jak chrześcijaństwo herezja gnozy. Przedstawia ona rzeczywistość dualistycznie i w wyrafinowany sposób podsyca lęki człowieka. Zainteresowanie egzorcyzmami i traktowanie szatana jako źródła teologicznego oraz głęboko zakorzenione myślenie magiczne sprawia, że wielu zaczyna traktować Złego jako drugiego boga, nawet bardziej skutecznego niż Ten prawdziwy. Nie chodzi jednak o deprecjonowanie diabła i jego działań, lecz o zbytnie szukanie go zawsze i wszędzie. Wielu zaczyna wierzyć, że zło nie pochodzi z serca, tylko przychodzi z zewnątrz. Tak jest oczywiście prościej, bo łatwiej jest szukać przyczyn poza sobą, niż się nawracać. W liście Kongregacji Doktryny Wiary Placuit Deo nt. niektórych aspektów zbawienia chrześcijańskiego czytamy: „zgodnie z wiarą biblijną pochodzenie zła nie znajduje się w materialnym, cielesnym świecie doświadczanym jako granica lub więzienie, z którego musimy być zbawieni. Wręcz przeciwnie, wiara ta głosi, że cały wszechświat jest dobry, ponieważ został stworzony przez Boga i że zło, które najbardziej szkodzi człowiekowi, jest tym, który pochodzi z jego serca. Przez grzeszenie człowiek porzucił źródło miłości i zatraca się w fałszywych formach miłości, które zamykają go jeszcze bardziej w sobie. To oddzielenie od Boga – On, który jest fontem komunii i życia – powoduje utratę harmonii między ludźmi oraz między ludzkością a światem, wprowadzając panowanie rozpadu i śmierci” (nr 7). Niestety współcześnie często zdarza się tak, że chrześcijanin boi się wejść do lokalu z orientalnym jedzeniem i wschodnimi rzeźbami, zapominając być może o tym, że bardziej od Boga oddala go w tym momencie grzech, który nosi w sercu, niż zewnętrzne okoliczności. Skupia się on bardziej na zagrożeniach duchowych dookoła niż na własnej winie.
 
Zło dobrem zwyciężaj
 
Natknąłem się kiedyś na wypowiedź ks. Krzysztofa Wonsa SDS, znakomitego teologa duchowości, w której przypomina on, że myśląc o działaniu szatana, powinniśmy mieć świadomość tego, że jesteśmy od niego słabsi, ale zawsze jest z nami Bóg. W Ewangelii wg św. Mateusza czytamy: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28). Tym, który może to zrobić, jest jednak nie tyle szatan, co sam Bóg, w tym znaczeniu, że wszystko jest w Jego rękach. Czyż ów lęk nie jest po prostu bojaźnią Bożą? Ona jest szacunkiem przed tajemnicą, a także uznaniem, że Bóg przekracza wszystko. Jest zatem przekonaniem, że On jest większy od wszystkiego. To zaś pozwala koncentrować się na Nim, pozbywać myślenia magicznego, a nie poszukiwać niebezpieczeństw i zagrożeń. Warto przypomnieć sobie przypowieść Jezusa o pszenicy i chwaście. Siewca sieje dobro (pszenicę), Zły przychodzi i sieje zło (chwast) między pszenicę, zatem kamufluje się, przebiera w dobro. Spostrzegają to robotnicy i mówią do gospodarza: „Przecież siałeś pszenicę, skąd zatem chwast? Chcesz, żebyśmy poszli i wyrwali go?”. Jezus mówi jednak: „Nie. Abyście przy wyrywaniu chwastu nie wyrwali także pszenicy” (por. Mt 13,24-30). W życiu wiary możemy tak bardzo zaangażować się w usuwanie chwastów, że przy okazji uszkodzimy również pszenicę. Trzeba jednak pogodzić się z tym, że dwojaka rzeczywistość będzie trwać aż do żniwa. Nie można skupiać się wyłącznie na wyszukiwaniu śladów zła i zagrożeń. Kościół nie jest obwarowaną twierdzą, która tylko wypatruje zagrożenia i cały czas przygotowuje działa do obrony. „Zło dobrem zwyciężaj” – to niezwykle aktualna dewiza św. Pawła. Im więcej bowiem pielęgnacji pszenicy, tym słabszy wzrost chwastu.
 
ks. Karol Milewski SCJ
Czas Serca nr 159