DRUKUJ
 
Bogna Białecka
Randki? Tak, ale z głową!
Przewodnik Katolicki
 


Czy randki to tylko sposób na pozytywną autoprezentację, rodzaj miłego spędzania czasu? Czy randkując, można się dobrze się poznać i przygotować do małżeństwa?
 
Statystyki pokazują, że dziś ludzie odkładają decyzję o ślubie na coraz później. Znacznie więcej osób wchodzi w kolejne związki, zanim zdecyduje się na małżeństwo. Niekoniecznie oznacza to od razu konkubinat; wielu zwyczajnie chodzi na randki, jednak wciąż pojawiają się myśli, że mimo wszystko to jeszcze nie to, nie związek na całe życie. Wiele osób dręczy obawa, że randki nie pozwalają rzeczywiście poznać drugiego człowieka i służą tylko robieniu fałszywego dobrego wrażenia. A jednak wcale tak nie musi być. Pokazuje to książka autorstwa dr. Henry’ego Clouda i dr. Johna Townsenda Granice w randkowaniu.
 
Po co nam granice?
Sam tytuł może budzić obawy. Stawianie granic kojarzyć się może z budowaniem muru, brakiem prawdziwej otwartości na drugą osobę. Jednak zupełnie nie o to chodzi! Granica to linia oddzielająca terytorium, jak płot odgraniczający własność. Granica oddziela to, co wyłącznie moje emocjonalnie i fizycznie, od tego, co należy do drugiej osoby. Granica definiuje ciebie: pokazuje, kim jesteś, co lubisz, czego nie akceptujesz. Jednocześnie chroni cię, dzięki informowaniu innych, czego nie będziesz tolerować. Dzięki jasnym granicom nie uzależniamy się emocjonalnie od innych ani nie zatracamy swej tożsamości pod wpływem zakochania. W rezultacie umiejętność stawiania granic powoduje, że jesteśmy mniej podatni na manipulacje.
 
Każdy z nas ma prawo do własnych emocji (zamiast dopasowywania się do emocji cudzych, pod czyjeś dyktando), do obrony swojego systemu wartości (by twoje życie odzwierciedlało to, na czym najbardziej ci zależy) oraz przemyśleń i postaw – opinii o innych i sobie samym. To są obszary osobistej wolności, zależne od twojej woli, nie woli drugiego człowieka.
 
Jak je stawiać?
Przede wszystkim wymaga to postawienia sobie pytania: co uważam za bezpieczne, randkując z drugą osobą? Zakochanie zawsze sprawia, że stajemy się bardziej podatni na zranienie, dlatego pewnie nikt z nas nie chciałby zatracenia swojej tożsamości, rozpłynięcia się emocjonalnego w drugiej osobie tak, że to ona staje się osobą kontrolującą, co myślimy, czujemy, robimy.
 
Dlatego jedną z najbardziej przydatnych granic jest granica fizyczna. Seks między dwojgiem kochających się osób jest chwilowym zatraceniem granic, jest czymś więcej niż tylko przyjemnością, jest zjednoczeniem się dwóch osób na poziomie emocji. Dlatego właśnie z psychologicznego (pozamoralnego) powodu seks powinien być zarezerwowany dla związku małżeńskiego, gdzie chwilowe zatracenie granic jest bezpieczne. W praktyce będzie to unikanie podczas randek takich zachowań i sytuacji, które narażają nas na to, by podniecenie seksualne spowodowało przekroczenie granic nie tylko fizycznych, ale i emocjonalnych.
 
Granice stawiać możemy słowami, mówiąc „nie”, „nie zgadzam się na to”, czy nazywając wprost zachowania, których nie będziemy tolerować. Nie chodzi tu tylko o naruszenie intymności, lecz też np. brak szacunku, traktowanie drugiej osoby jako pozbawionej prawa do decydowania o swoim czasie itp. Granicą może być też zachowanie fizycznej lub czasowej odległości od drugiej osoby, tak by ochronić przed nieodpowiedzialnym zachowaniem.
 
Przy budowaniu granic korzystać możemy z pomocy innych osób, przyjaciół, rodziny. Warto mieć zaufanego powiernika, któremu można zwierzać się z wątpliwości czy omawiać problemy związku. Godna zaufania osoba z zewnątrz może być dobrym doradcą, właśnie ze względu na możliwość oglądu sytuacji z dystansu.
 
Cloud i Townsend podsumowują to tak: „Granice chronią twoją duszę. Chronią twoją miłość, najgłębszą zdolność zaufania i tworzenia więzi, twoje emocje i twoje wartości”.
 
Nie na skróty
Czy randki to strata czasu? Mam znajomego, lat 40. Już kilka razy, jak to określił, „inwestował” w dziewczyny, chodząc z nimi po rok albo dłużej i nigdy nic z tego nie wychodziło. Stwierdził więc, że kończy z randkami – albo go nowo poznana dziewczyna chce, z całą listą rzeczy, które wyłuszczał na pierwszej randce, albo nie ma to sensu. Zdaję sobie sprawę, że taka postawa jest skrajnością, jednak wiele osób, które kilka razy podejmowało trud wchodzenia w relację, boi się kolejnego podejścia, kolejnego zranienia.
 
Jednak w budowaniu relacji nie ma miejsca na skróty. Dla zbudowania więzi potrzebne jest wejście w świat drugiej osoby – jej pracę, hobby, religijność, przyjaźni. Niezbędne jest wzajemne zrozumienie swych słabości i mocnych stron, wypracowanie wspólnego systemu wartości. Potrzeba nie tylko randek, ale wzajemnego poznania swoich rodzin. Rodzina uczy nas budowania relacji, sposobu rozwiązywania konfliktów itp., dlatego tak ważne jest poznanie środowiska, w którym wychowywała się druga osoba.
 
Gdy budujemy więź, potrzebujemy też czasu na osobności na przemyślenie relacji, omówienie jej z rodziną i przyjaciółmi. Poza tym jest to czas na nauczenie się najlepszego sposobu rozwiązywania konfliktów. To wszystko wymaga czasu oraz tego, by nie ograniczać się wyłącznie do randek, lecz coś też wspólnie robić (konstruktywnego, nie tylko czysto rozrywkowego).
 
Z kim na randkę?
Cloud i Townsend na podstawie wieloletniego doświadczenia terapeutycznego podkreślają, że podstawą udanego związku jest wspólna hierarchia wartości, wiara, cele i zainteresowania. System wartości, wiara oraz cele są ze sobą ściśle związane. Gdy zaczyna ze sobą chodzić np. wojujący antyklerykał i katoliczka, konflikt będzie dotyczył rzeczy najbardziej podstawowych, związanych z tożsamością obu osób. Zarówno Cloud i Townsend, jak inni autorzy poradników przed- i małżeńskich (Gary Chapman, Mark Gungor) przestrzegają przed postrzeganiem swojej roli w czasie chodzenia ze sobą jako osoby, która popchnie kogoś ku Panu Bogu i spowoduje nawrócenie. „Nawrócenia” będące wynikiem zakochania i próby budowania wspólnego systemu wartości są z reguły nietrwałe. 
 
Wspólne zainteresowania są z kolei czymś, dzięki czemu budować można związek na wielu poziomach. Jest to też powód, dla którego nie warto umawiać się na randki z kimś, z kim nie nawiązałoby się przyjaźni. Jeśli ktoś ma tendencję do zakochiwania się w osobach, z którymi nigdy by się nie zaprzyjaźnił, warto zadać sobie pytanie dlaczego? Może masz nierealistyczne wyobrażenia o związku? Może to wynik problemu z budowaniem granic, a zakochanie powoduje, że zatracasz swą odrębność, a więc nie jest to miłość, a uzależnienie emocjonalne? Jeśli problem dotyczy ciebie, warto się mu głębiej przyjrzeć. Z drugiej strony nie warto romantyzować przyjaźni. Jeśli przyjaźnisz się z kimś od lat i w pewnym momencie z lęku przed samotnością zaczynasz sobie wmawiać, że „a może to coś więcej”, lecz druga osoba nie czuje tego samego, nic z tego nie wyjdzie.
 
Cloud i Townsend ostrzegają też, by nie ufać „przyciąganiu się przeciwieństw”. Gdy np. osoba rozrzutna zakochuje się w oszczędnej, powoduje to tylko problemy. Przeciwieństwa się przyciągają, ponieważ poszukujemy dopełnienia tam, gdzie mamy braki. Boimy się swoich deficytów i polegamy na charakterze drugiej osoby, zamiast się z nimi zmierzyć. Rezultatem jest uzależnienie emocjonalne, utrata wolności, zazdrość. Na dłuższą metę jedna osoba wchodzi w rolę rodzica drugiej, a to niezdrowy układ. Jeśli oszczędny będzie zarządzał finansami rozrzutnej, a ona będzie polegała na nim w tym zakresie (zamiast zachowywać się jak osoba dorosła, odpowiedzialna za swoje finanse), prowadzi to w dłuższej perspektywie do rozpadu związku.
 
Najważniejsze pytania 

Najistotniejszą moim zdaniem rzeczą, jaką mają do przekazania Cloud i Townsend jest uzmysłowienie, że czas poświęcony na randkowanie, nawet jeśli jego wynikiem nie jest trwały związek, nie jest czasem straconym. Jest lekcją. Dlatego należy sobie zadawać kluczowe pytania: Czy moje randkowanie, bycie w związku sprawia, że wzrastam? Czy przybliża mnie to do Boga, rozwija duchowo? Czy dzięki temu staję się lepszy w relacjach z ludźmi? Czy z czasem wybieram randki z osobami bardziej wartościowymi, bardziej zgodnymi z tym, kim jestem, z moimi wartościami? Czy staję się dzięki temu lepszym przyszłym mężem, żoną?
 
Randkowanie powinno być dla nas okazją do rozwoju, stawania się lepszym w budowaniu relacji. Dlatego jeśli chodzenie ze sobą zakończyło się rozstaniem, warto przezwyciężyć odruch „nie chcę o tym już myśleć”, a zamiast tego zadać sobie podstawowe pytanie: „Czego mnie to nauczyło? Co mogę zrobić lepiej następnym razem?”.
 
Bogna Białecka
Przewodnik Katolicki 4/2017