DRUKUJ
 
kl. Karol Szlezinger SCJ
Jeżeli Pan domu nie zbuduje…
wstań
 


Życie świętej rodziny w Nazarecie dokładnie pokazuje, jaka miłość powinna budować rodzinę – jest to miłość Boga. Święty Paweł w Liście do Efezjan podając zasady życia domowego, wskazuje na ten sam wzniosły wzór dla małżonków. Przykazuje im, aby byli „sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5,21). Słowo „bojaźń” nie oznacza jednak lęku przed Bogiem. Chodzi o szacunek wobec świętości oraz głęboką świadomość tego, że to Bóg jest źródłem prawdziwej miłości małżeńskiej.

 

Aby kochać w pełni

 

Pragnienie Boga jest czymś głęboko wpisanym w naturę człowieka. Święty Augustyn pisze: „Stworzyłeś nas, Panie, dla siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie”. Każdy z nas potrzebuje Boga. Tej potrzeby nie da się zatem wykorzenić. Zaprzeczenie istnienia wody nie spowoduje ustania w nas jej pragnienia. W podobny sposób negacja istnienia Boga nie usunie w nas pragnienia Miłości, Piękna i Pokoju, bo tym jest właśnie Bóg. Najlepszym sposobem do przeżywania miłości małżeńskiej jest zaproszenie do niego Tego, który jest źródłem tej miłości – Stwórcy. Tak naprawdę miłość małżeńską tworzą trzy byty: mąż, żona i Bóg. Jak pisał abp Fulton J. Sheen: „Dwie puste szklanki nie napełnią się nawzajem. Potrzeba im strumienia wody bijącego poza nimi, aby mogły sobie udzielić pełni. Aby stworzyć miłość, potrzebna jest trójca”. Im bardziej małżeństwo jest oparte na Bogu, tym bardziej staje się ono szczęśliwe, a miłość zwiększa się wraz z upływem czasu, gdy piękno zewnętrzne powoli blednie.

 

Najlepszym sposobem do przeżywania miłości małżeńskiej jest zaproszenie do niego Tego, który jest źródłem tej miłości – Stwórcy.

 

Jesteś tym, co kochasz

 

Wiara nadaje sens ludzkiemu życiu, zbliżając nas zarówno do Boga, jak i do innych ludzi. Wyobraźmy sobie słońce, które roztacza promienie. Słońcem jest Bóg, my natomiast promieniami. Im bliżej słońca są promienie, tym są jaśniejsze i bliżej im do siebie nawzajem. Im jesteśmy bliżej Boga, tym bliżej nam także do naszych bliźnich. Analogicznie: jeżeli oddalamy się od Boga, promienie stają się słabsze, a my oddalamy się również od drugiego człowieka. Dzieje się tak dlatego, że każdy jest tym, co kocha. Małżonkowie, którzy kochają Boga, stopniowo przemieniają się w Tego, którego kochają. Zostają wówczas wypełnieni treścią tego, co miłują, a im szlachetniejszy jest obiekt miłości, tym szlachetniejszy staje się człowiek. Miłość do Boga, jako najdoskonalszego obiektu miłości, jest zatem najgłębszym źródłem świętości człowieka.

 

Wspólny cel

 

Miłość małżeńska oparta na tym samym celu, do którego dążą dwie osoby, rzeczywiście stanowi miłość „póki śmierć ich nie rozłączy”. Koncentruje się ona wówczas wokół głównego celu, do którego wszyscy zostaliśmy powołani – świętości. W 1991 roku Pan Jezus skierował do polskiej mistyczki, Alicji Lenczewskiej, następujące słowa: „Kochać ludzi to nie znaczy przeżywać stany emocjonalnej radości z powodu tego, że zaspokoili twoje pragnienia. Kochać ludzi to znaczy świadczyć im dobro, które prowadzi ich do nieba niezależnie od uczuć i emocji, jakie zjawiają się w twoim sercu”.


Małżonkowie są powołani do tego, aby pomagać sobie nawzajem w drodze do zbawienia, nie pokładając wszystkich swoich sił w szukaniu zadowolenia w życiu doczesnym. Widok męża i żony modlących się wspólnie jest jednym z najpiękniejszych widoków. Wyraża nie tylko znajomość celu ich powołania, ale także głęboką pokorę – a mianowicie świadomość tego, że bez Boga niewiele zdziałają, że bez łaski do przezwyciężenia wszelkich trudności nie zbudują prawdziwego, opartego na trwałym fundamencie domu.

 

Boży dar

 

Pismo Święte mówi: „Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez brata” (1 Kor 7,14). Gdy wiara zaniknie u jednego z małżonków, drugi powinien zabiegać o to, aby przyprowadzić go z powrotem do Boga, aby jego relacja z Chrystusem odrodziła się na nowo. Kiedy małżonkowie są chorzy, jeden troszczy się o drugiego, dopóki ich stan się nie poprawi. Podobnie powinno być w życiu duchowym, wspólna troska o pielęgnowanie relacji z Bogiem jest bowiem ważniejsza aniżeli dbałość o zdrowie fizyczne. Miłość Boga z pewnością pozwoli udźwignąć ciężary strony niewierzącej: brak miłości, niewierność, alkoholizm – w imię zbawienia jego duszy. Chrześcijańskim rozwiązaniem trudności w małżeństwie nie jest bowiem rozstanie, lecz przyjęcie krzyża dla uświęcenia małżonka. Miłość chrześcijańska pozwala wówczas zobaczyć w małżonku Boży dar, któremu należy się poświęcić. Może pojawić się niejednokrotnie pokusa, aby pozbyć się ciężaru, miłość z kolei podejmie trud w myśl wskazania św. Pawła: „Jeden drugiego brzemiona noście i wypełnijcie prawo Chrystusowe” (Ga 6,2). Krzyż nie jest bowiem przeszkodą na drodze do szczęścia, jest raczej stopniem drabiny, po której wspinamy się do nieba. Pamiętajmy jednak, że „jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą” (Ps 127,1).

 

kl. Paweł Szlezinger SCJ
Wstań nr 184 | www.wstan.net