DRUKUJ
 
Maria Miduch
Nieidealne wybrane przez Boga
Głos Ojca Pio
 


Kobiety Biblii są różne, każda z nich ma swoją drogę, nierzadko krętą i trudną. Boga to jednak nie zniechęca. Znając ich słabość, chce z nimi współpracować, chce, by towarzyszyły Mu w realizacji wielkiego planu, który ma dla świata.

 

Przerzucając karty Biblii, ze zdumieniem możemy zauważyć, że jej bohaterowie rzadko kiedy są bez skazy. A jednak Bóg podejmuje z nimi współpracę, powierza im wielkie dzieła, wydaje się nie zrażać ich małością, ułomnością, słabością. W opisach tego współdziałania została ukryta dobra nowina.

 

Warto przywołać historię trzech biblijnych bohaterek, które spotykamy u początku historii zbawienia opisanej w Piśmie Świętym. W ich życiu w sposób wyraźny widać Boże zaangażowanie w historię człowieka. Zaangażowanie zdumiewające, kiedy weźmiemy pod uwagę społeczny i kulturowy kontekst życia kobiet, które Bóg wybrał dla swojego wielkiego dzieła.

 

Ewa – matka żyjących


Jako pierwsza kobieta na kartach Biblii występuje Ewa, kojarzona przez nas z upadkiem, grzechem, śmiercią, która przez jej uczynek weszła w świat. Kiedy jednak zostawimy na boku nasze wyobrażenie o pierwszej kobiecie, a wczytamy się w tekst biblijny, możemy zostać zaskoczeni przez Boże spojrzenie na jej osobę.

 

O powołaniu do istnienia kobiety szerzej mówi drugi opis stworzenia z Księgi Rodzaju (por. Rdz 24-25). Czytamy w nim o braku doświadczanym przez mężczyznę, o jego poszukiwaniu istoty, która będzie mu bliska. Bóg wychodzi jego pragnieniom naprzeciw i stwarza kobietę. Pierwsza ważna informacja przekazana przez natchnionego autora biblijnego mówi o tym, że pierwsza niewiasta została zbudowana z żebra Adama. Tak właśnie: „zbudowana”. Użyte tu hebrajskie słowo (bana) w późniejszych tekstach biblijnych będzie odnosić się m.in. do budowy Przybytku Bożego, świątyni, domu samego Najwyższego. Nieprzypadkowo jest też mowa o żebrze, z którego kobieta powstaje. To kolejny sposób na podkreślenie jej godności. Zgodnie ze zwyczajem starożytnych koczowników nowy członek przyjmowany do klanu był przez starszego rodu przyciskany do żebra. Wygłaszano też formułę: ten jest kością z mojej kości, ciałem z mojego ciała. Na mocy tego rytu obcy stawał się pełnoprawnym członkiem społeczności. Nikt nie mógł wątpić, że ma on takie same prawa, jak inni członkowie klanu. W obrazie stworzenia kobiety z żebra Adama Bóg wchodzi w polemikę z kulturami otaczającymi starożytnych Izraelitów. Upomina się o godność kobiety, którą starożytne ludy często negowały. Czytelnikom nieznającym kontekstu kulturowego ta ważna kwestia może umknąć. Łatwo patrzeć na Ewę przez pryzmat popełnionego przez nią grzechu, zamiast godności, jaką obdarzył ją Bóg.

 

Historia o upadku pierwszych rodziców i jej zakończenie jest zaskakujące: Bóg śpieszy na spotkanie z kobietą i mężczyzną, którzy zgrzeszyli. Prowadzi z nimi rozmowę (Rdz 3,8-19), w której oznajmia konsekwencje popełnionego przez nich czynu. Nie są one przyjemne, ale nie na tym spoczywa akcent boskiego orędzia: ono daje upadłym nadzieję. Do kobiety Bóg kieruje słowa mówiące o tym, że jeszcze nie wszystko przepadło, bo w swojej łaskawości jest w stanie naprawić to, co człowiek zepsuł. W obwieszczonym przez Niego wielkim planie jest miejsce dla kobiety! (por. Rdz 3,15) To jej potomstwo zwycięży!

 

Uczynek pierwszej kobiety nie przekreślił misji, jaką Bóg chce jej powierzyć. Jej imię (Ewa) nawiązuje w hebrajskim brzmieniu do życia. Biblia tłumaczy je symbolicznie jako „matka żyjących”. A zatem Ewa będzie tą, która przekazuje życie! Grzech nie jest w stanie odebrać jej daru, którym obdarował ją Bóg, nie wykreśla jej z planów Najwyższego. Imię w kulturze hebrajskiej stanowiło odbicie najgłębszej istoty tego, kim jest dany człowiek. Pierwsza kobieta nie nosi imienia: „grzesznica” lub „ta, co dała się skusić”, ale „matka żyjących”– taką widzi ją też Bóg. Nie grzech, ale obdarowanie mówi o jej istocie.

 

Sara – krewna Boga

 

Kolejną w biblijnej historii kobietą nieidealną, ale wybraną przez Boga, jest Sara, żona Abrahama. Kojarzymy ją z wyśmianiem Bożych obietnic, z niedowierzaniem, z ludzkimi kalkulacjami. Tymczasem Bóg znów zaskakuje swoim spojrzeniem na nią i przeznaczonym dla niej planem.

 

Saraj – bo tak najpierw ma na imię żona patriarchy – podąża za swoim mężem, który odpowiedział na wezwanie nieznanego Boga. Oboje są już znacznie posunięci w latach, ale nie doczekali się potomka. Bezpłodność musi być dla Sary bardzo bolesna. W tamtych czasach i w tamtej kulturze o wartości kobiety świadczyło to, ile dzieci wydała na świat. Sytuacja jej rodziny jest szczególna: oto jej mąż opuścił ojca, krewnych i samotnie wyruszył przed siebie. Jak bardzo w takiej sytuacji przydałyby się dzieci! Jak bardzo jej mąż chciałby mieć choć jednego syna… Może się wydawać, że już wszystko przepadło.

 

Najpierw żona Abrahama zaczyna kalkulować po ludzku. Skoro ona nie jest w stanie dać mężowi upragnionego dziecka, to może zastąpi ją niewolnica (por. Rdz 16). Na pewno takie myślenie nie jest przejawem ufności Bogu. Ten brak zaufania da o sobie znać jeszcze raz. Sara śmieje się z obwieszczonej Abrahamowi przez trzech wędrowców dobrej nowiny o tym, iż za rok z jego żony narodzi mu się syn (por. Rdz 18,9-15). Całe życie marzyła o dziecku, czekała, aż będzie mogła wydać na świat upragnione potomstwo, a teraz, kiedy ma się wypełnić Boża obietnica, ona wątpi… Taka jest Sara, jaką pamiętamy. Tak ją widzimy… Ale to nasze spojrzenie. Coś nam umyka. Coś bardzo ważnego.

 

Kiedy Abram zawiera przymierze z Bogiem, ten zmienia mu imię (por. Rdz 17). Nie tylko jemu, ale i jego żonie. Już nie Abram tylko Abraham, już nie Saraj, ale Sara. Dla nas zmiana ta niewiele znaczy. Gdybyśmy czytali Księgę Rodzaju w hebrajskim oryginale, zauważylibyśmy, że ta sama litera zawędrowała do nowego imienia patriarchy i jego żony. W hebrajskim zapisie imienia Sara również występuje to samo „h” co u Abrahama. Czy to coś zmienia? O tak! Ogromnie dużo. Kiedy Żyd czyta o Abrahamie i Sarze, dostrzega, że Bóg zmieniając im imiona, podzielił się – co niesłychane – z ową parą cząstką swojej Boskiej tożsamości. „H” jest jedną z najświętszych liter alfabetu hebrajskiego, ponieważ występuje w imieniu samego Boga: „Jahwe”. Nawiązuje do istoty Boga – życia, istnienia. Bóg wybiera sobie tę niedoskonałą parę, by uczynić ją bliską sobie i obdarować cząstką siebie. Nie czeka z obdarowaniem na moment, kiedy wiara Sary będzie odpowiednio mocna, jej ufność wzorcowa, a nadzieja ciągle żywa. Nie, On wybiera niedoskonałą kobietę, by przez nią wypełniła się złożona przez Niego obietnica. Właśnie taka Mu odpowiada, właśnie z taką chce wejść w bliskie, rodzinne relacje.

 

Rachab – wierząca poganka

 

Historia tej kobiety ma w sobie coś zaskakująco pięknego: znów odkrywa przed nami rąbek Bożego patrzenia na życie człowieka. Rachab spotykamy w Księdze Jozuego (por. Joz 2). Oto Izraelici wchodzą do Ziemi Obiecanej, muszą jednak zdobywać poszczególne miasta. Na ich drodze znajduje się Jerycho, miasto pogańskie, które wydaje się być wielką warownią. Jozue wysyła do niej swoich szpiegów. Ci udają się do gospody prowadzonej przez Rachab, uważaną za „nierządnicę”. Czy naprawdę trudniła się prostytucją? Tego nie możemy być pewni. Być może była kobietą interesu, która wzięła życie w swoje ręce: prowadziła gospodę, sama decydowała o swoim losie, zarabiała pieniądze. Zachowanie takie było bardzo podejrzane w tamtych czasach i tamtej kulturze.

 

Rachab chroni szpiegów izraelskich, a powoduje nią wiara w to, że Bóg Izraela jest mocniejszy niż bóstwa tych, którzy zamieszkują Jerycho. Wprawdzie nie widziała tego, co działo się, gdy Żydzi wychodzili z Egiptu, ani nie doświadczyła troski Boga o swój lud na pustyni, ani nie towarzyszyła Jego rozprawie z wrogami Izraelitów, ale o tym słyszała. Wystarczyło jej słowne świadectwo, by uwierzyła w moc Boga. Jej postać kontrastuje z postawą Izraelitów: oni, choć uczestniczyli w wielkich dziełach Bożych, ciągle wątpią, szemrają, zapominają o wielkości swojego Boga. Rachab, poganka, okazuje się mocniej wierzyć niż oni.

 

Porządny Izraelita wzgardziłby nią, Bóg jednak patrzy inaczej: w Jego wielkim planie będzie ona odgrywać znaczącą rolę. Kiedy Jerycho zostało zdobyte, a Rachab ocalona, jej historia związku z Bogiem Izraela wcale się nie kończy. Może odejść w spokoju i zamieszkać w sąsiedztwie Izraelitów. Ale ona nie chce się na tym zatrzymać. Właśnie spotkała Boga, który interesuje się swoim ludem, troszczy się o niego, walczy w jego imieniu. To naprawdę coś nowego dla niej, która znała bożków ulepionych rękami ludzkimi, obojętnych na prośby, błagania, ludzką niedolę. To coś nowego dla kobiety, która sama musiała o siebie dbać. Rachab zostaje razem z Izraelitami. Wchodzi do Ludu Bożego, mimo że jest poganką, obcą. Swoją wiarą zawstydza niejednego urodzonego w Narodzie Wybranym. Kiedy otworzymy Ewangelię według Świętego Mateusza, w rodowodzie Jezusa znajdziemy właśnie jej imię (por. Mt 1,5). Już nie tylko znajduje się w społeczności Izraelitów, ale i wchodzi do rodziny Mesjasza. To najlepszy dowód na wybranie do wielkiego dzieła.

 

Nieidealne, ale doskonałe


To tylko trzy z wielu biblijnych bohaterek. Warto sięgnąć po Pismo Święte i odnaleźć także inne kobiety, z którymi Bóg zechciał współpracować w swoim wielkim planie zbawienia. Kobiety Biblii są różne, każda z nich ma swoją drogę, nierzadko krętą i trudną. Boga to jednak nie zniechęca. Znając ich słabość, znając ich małość, chce z nimi współpracować, chce, by towarzyszyły Mu w realizacji wielkiego planu, który ma dla świata. Właśnie takie kobiety: po ludzku nieidealne, po Bożemu doskonale nadające się do misji, jaką chce im powierzyć. To dobra nowina dla nas wszystkich, którzy nierzadko czujemy się przygnieceni słabością. Bóg nie czeka, aż się z nią uporamy, On chce zacząć współpracę z nami już teraz.

 

Maria Miduch
"Głos Ojca Pio" [119/5/2019]