DRUKUJ
 
Anna Pudlarz
Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6,34)
Szum z Nieba
 


Dlaczego tak ważne jest, abyśmy trwali w naszym „tu i teraz”, a nie rozpamiętywali przeszłości lub nie uciekali do przyszłości? Ponieważ tylko „tu i teraz” mogę usłyszeć, co mówi do mnie Bóg, do czego zaprasza mnie dzisiaj w konkrecie mojego życia. Warto szukać Boga w teraźniejszości i pytać: „Panie, czego Ty dzisiaj dla mnie pragniesz?”.

 

Nie zawsze jest to łatwe. Czasem potrzeba odwagi stanięcia wobec mojego życia takiego, jakie ono jest, z całą prawdą o mnie dzisiaj. Ale Bóg nigdy nie zostawia nas samych z naszymi trudnościami. Boże zbawienie urzeczywistnia się w czasie – idę w wydarzenia mojego życia i Bóg towarzyszy mi na tej drodze, udzielając tego, czego mi potrzeba. A łaska stopniowo odsłania się w czasie…

 

Szpagat między przeszłością a przyszłością

 

Trwając w przeszłości i analizując to, co się stało, rozpamiętując swoje niepowodzenia, stracone szanse, niezrealizowane marzenia – sama na własne życzenie wyłączam się z czasu teraźniejszego. Podobnie jest, kiedy wybiegam myślami w przyszłość, przeżywam to, co powinnam zrobić, jak się zachować na spotkaniu z kimś; gdy obawiam się, czy uda mi się zrealizować moje plany i jak wtedy będzie wyglądało moje życie. Można też trwać w swoich wyobrażeniach o sobie, które są bardzo dalekie od tego, kim naprawdę jestem… To, że najważniejsza jest teraźniejszość – zdaje się oczywiste. Nawet wydaje nam się, że jesteśmy zaangażowani w swoje „tu i teraz”. To co w takim razie ciągnie nas w dwie różne strony? W przeszłości trzymają nas mocno nasze uczucia, zranienia, bóle, głody. A w przyszłość wybiegamy powodowani lękami przed różnymi sytuacjami. To nasza wyobraźnia w połączeniu z niepokojem wyprowadza nas z łaski czasu danego teraz. Bóg jednak prosi, abyśmy Mu zaufali i skoncentrowali się na Nim.

 

Skarbiec, a nie muzeum

 

Nie należy mylić potrzeby trwania w danej mi łasce – z odrzuceniem jakiejś części mojego życia czy z brakiem rozeznawania mojej drogi. Przeszłość jest dla każdego z nas cenną rzeczywistością, zarówno ta trudna, jak i radosna. Jest to skarbiec moich doświadczeń, które uczyniły mnie takim człowiekiem, jakim jestem dzisiaj. To droga, którą już przeszłam i na niej uczyłam się dostrzegać Boga działającego w moim życiu, widzieć Jego pomocną dłoń, kiedy mnie wyprowadzał z ciemności ku prawdziwemu światłu. Te doświadczenia budują moją tożsamość, prowadzą do odkrycia sensu życia i mojego najgłębszego powołania. Dlatego tak ważna jest zgoda na moje życie – takie, jakie było, bez upiększania czy wypierania się czegokolwiek. Uznanie przeszłości rodzi też wdzięczność w moim sercu za dar życia i to, co jest teraz…

 

Docelowe miejsce nadziei

 

Ku przyszłości powinniśmy spoglądać z nadzieją, że tam też objawi się Boża obecność i Pan stworzy sytuacje, które poprowadzą nas dalej, ku spełnieniu. Tutaj jednak jesteśmy kuszeni do braku wiary w swoje możliwości, więc potrafimy wyobrażać sobie różne scenariusze, mogące skutecznie zamknąć nas na nasze życie. A przecież dzisiaj nie potrafię zobaczyć, kim będę za rok czy dwa – Bóg to wie. I on sam zadba o to, aby moje życie rozwijało się w dobrym kierunku. Jedynie konkretne decyzje podejmowane w chwili bieżącej prowadzą ku przyszłości – to teraz stwarzam swoją przyszłość. Teraz dokonuję wyborów, których owoce zobaczę dopiero po czasie. Teraz pozwalam, aby dobry Bóg mnie uzdrawiał i oczyszczał z tego, co mi przeszkadza na mojej drodze.

 

Dobroć Boga

 

Bóg, który mnie stworzył, jest ogromnie zainteresowany tym, co zrobię z moim życiem. Nawet bardziej niż ja sama. On nie ustaje w wysiłkach i zabiega, aby każde życie rozkwitało. Często stawiam Mu opór, myśląc, że sama wiem lepiej. Albo nie rozumiem, dlaczego mnie prowadzi w taki właśnie sposób. A Bóg zaprasza mnie, abym nie kontemplowała swoich słabości czy niepowodzeń, ale śmiało szła w przyszłość. Zaprasza mnie, do zaufania Jego dobroci, której znaki mogę odnajdywać każdego dnia.

 

Anna Pudlarz
Szum z Nieba nr 135/2018