DRUKUJ
 
Bernard z Quintavalle - pierwszy towarzysz św. Franciszka
 


10 lipca 1241 r. w Asyżu zmarł Bernard z Quintavalle, przez wielu uważany za pierwszego towarzysza św. Franciszka z Asyżu. W książce „Franciszek z Asyżu i jego bracia”, wydanej przez Wydawnictwo Franciszkanów Bratni Zew, o. prof. Wiesław Block poświęca mu cały rozdział. Zapraszamy do zapoznania się z jego ciekawą historią.


Kiedy pochodzący ze szlacheckiego rodu rówieśnik Franciszka, pan Bernard z Quintavalle, na przełomie lat 1208-1209 decydował się na ewangeliczny styl życia, sprzedał cały swój majątek, a otrzymane pieniądze rozdał ubogim. O tym czynie mówiono w całym mieście, a nowoprzybyłym braciom stawiano Bernarda za wzór ewangelicznego postępowania. W ten sposób zrodziła się ustna tradycja, która została opisana przez hagiografów, otrzymując cechy wzorcowego nawrócenia.

 

Pierwszy opis nawrócenia Bernarda z Quintavalle znajduje się w dziele Tomasza z Celano powstałym z okazji kanonizacji Franciszka (1228): „Jego nawrócenie do Boga stało się wzorem dla nawracających się co do sprzedania własności i rozdania jej ubogim. A święty Franciszek bardzo się ucieszył z przybycia i nawrócenia tak zacnego męża. Widział, że Pan troszczy się o niego, skoro dał mu tak koniecznego towarzysza i wiernego przyjaciela (ŻbFr 24)”.

 

Nawrócenie Bernarda miało dla franciszkańskiej literatury hagiograficznej od samych początków jej narodzin wyjątkowe znaczenie i cieszyło się zainteresowaniem wszystkich hagiografów. Radykalny wybór ubóstwa dokonany przez bogatego młodzieńca wywarł ogromne wrażenie nie tylko na mieszkańcach Asyżu. Podobne uczucia podziwu i chęci naśladowania mogły się budzić u czytających czy słuchających spisanego przekazu o żywotności i dynamiczności charyzmatu braci mniejszych.

 

[…] Warto zwrócić uwagę na powód nawrócenia pana Bernarda. Pobudką zmiany jego życia nie było spotkanie czy rozmowa z Franciszkiem, ani też wieści na temat czynów miłości i miłosierdzia względem trędowatych. Bernarda zafascynował widok Franciszka zanurzonego w modlitwie do Boga i Najświętszej Maryi Panny, kiedy gościł w jego domu: „Widywał go, że modlił się przez całą noc, że bardzo mało sypiał, że wielbił Boga i chwalebną Dziewicę Matkę Bożą” (ŻbFr 24). Wewnętrzna i intymna relacja z Bogiem rodziła we Franciszku pragnienie przedłużonej modlitwy, była bezpośrednim i chyba najważniejszym argumentem dla Bernarda z Quintavalle co do prawdziwości tego powołania.

 

[…] Zgodnie z narracją źródeł hagiograficznych Bernard z Quintavalle jest obecny przy wszystkich istotnych wydarzeniach związanych z początkami braterstwa. Udał się on z Franciszkiem i innymi braćmi do Rzymu, by prosić papieża Innocentego III o zatwierdzenie pierwotnej formy życia, a potem wraz z bratem Idzim – do Hiszpanii (por. ŻbFr 30).

 

[…] Bardzo wiele wiadomości co do życia brata Bernarda przynosi Zbiór asyski. Zawiera on cały rozdział poświęcony jego osobie, gdzie szczególnie interesujące są informacje dotyczące końca życia Franciszka i błogosławieństwa udzielonego towarzyszom. Okazuje się, iż Bernard, podobnie jak Franciszek, lubił ciasto przygotowywane przez bogatą wdowę z Rzymu, panią Jakobinę z Settesoli. Prawdopodobnie podczas ich podróży, gdy przebywali w Wiecznym Mieście, mieli wielokrotnie okazję spożywać posiłki w jej domu. Kiedy pani Jakobina przybyła pożegnać umierającego Franciszka przywołała brata Bernarda, ażeby wspólnie znowu mogli poczęstować się tym smakołykiem. Brat Bernard usiadł przy łóżku przyjaciela i poprosił go o błogosławieństwo: „Ojcze, proszę, abyś mnie pobłogosławił i okazał mi swoją miłość, gdyż jestem przekonany, że jeżeli ty przez ojcowskie uczucie okażesz swoją miłość do mnie, to sam Bóg oraz inni współbracia w zakonie będą mnie bardziej kochać” (ZA 12). Franciszek z powodu choroby oczu nie mógł się dobrze zorientować gdzie siedzi Bernard, dlatego przez pomyłkę położył rękę na głowie brata Idziego. Wówczas zorientował się co do swej pomyłki i poprosił Bernarda, by podszedł bliżej, po czym go pobłogosławił.

 

Oprócz błogosławieństwa danego Bernardowi autor kompilacji przekazuje słowa wypowiedziane przez Franciszka, ukazujące jakim szacunkiem darzył on swego przyjaciela: „Brat Bernard natychmiast przybliżył się bardziej do niego. Błogosławiony Franciszek, położywszy swoją rękę na jego głowie, pobłogosławił go. Ponadto powiedział do jednego ze swoich towarzyszy: «Napisz tak jak ci mówię: Pierwszym bratem, którego Pan mi dał, był brat Bernard, i on jako pierwszy rozpoczął i wypełnił w doskonały sposób doskonałość świętej Ewangelii, rozdając ubogim wszystkie swoje dobra; z tego powodu, oraz dla wielu innych jego zasług, jestem zobowiązany kochać go bardziej niż każdego innego brata w całym zakonie. Dlatego chcę i nakazuję, na ile to jest w mojej mocy, aby każdy, kto będzie ministrem generalnym, kochał go i szanował tak jak mnie samego; i także inni ministrowie prowincjalni i bracia całego Zakonu niech odnoszą się do niego tak jak do mnie»” (ZA 12; por. 2Zw 107).

 

[…] Źródła przytaczają jeszcze jedno wydarzenie odnoszące się do osoby brata Bernarda. Umierający Franciszek miał wypowiedzieć proroctwo co do przyszłości swego towarzysza. Pierwszym tekstem, który o tym wspomina jest powstały już po śmierci Bernarda, Memoriale. Wydaje się, że zamieszczona tam refleksja co do osoby Bernarda z Quintavalle właściwie odzwierciedla uczucia braci: „Kiedyś tak proroczo powiedział o bracie Bernardzie, który był drugim bratem w zakonie: «Mówię wam, że bratu Bernardowi zostały przydzielone celem wypróbowania go bardzo przebiegłe demony, gorsze od innych duchów. Ale chociaż zawsze będą czyhać, żeby strącić tę gwiazdę z nieba, to jednak wynik będzie inny. Będzie trapiony, niepokojony i dręczony, ale wyjdzie z tego wszystkiego zwycięsko». I dodał: «Po uciszeniu wszelkiej burzy, po pokonaniu wszelkiej pokusy, przy śmierci zazna dziwnego uciszenia i pokoju, a po zakończeniu życia szczęśliwie pójdzie do Chrystusa». Naprawdę tak się stało: jego śmierć zajaśniała cudami, a to, co mąż Boży przepowiedział, spełniło się co do joty. Dlatego bracia w czasie jego śmierci powiedzieli: «Zaprawdę, brat ten za życia nie był doceniony». Wszakże opowiedzenie pochwał dla Bernarda zostawiamy innym” (Mem 48).

 

Powyższe świadectwo spisane po śmierci Bernarda nie mogło pojawić się w Żywocie z 1228 roku, kiedy brat Bernard cieszył się jeszcze dobrym zdrowiem i nie doświadczał strapień, pokus i udręk, jakie miał przeżyć później. Analizując cytowany fragment, trudno się nie zorientować, że autor posłużył się dokumentacją przekazaną mu przez kogoś, kto w ostatnich latach życia Bernarda mu towarzyszył i był obecny przy jego śmierci. Ów nieznany świadek pozostawał pod wrażeniem tego, w jaki sposób przeżywał spotykające go próby i pokusy. Ostatni moment życia brata Bernarda zrobił wrażenie już nie tylko na nim samym, ale także na innych braciach. Kiedy Bernard umarł w „cudownym uciszeniu i pokoju”, wielu spośród nich zdało sobie sprawę, iż do tej pory oceniali go w sposób krzywdzący i niewłaściwy.

 

[…] Godną uwagi jest notka, jaka znajduje się w Kronice napisanej przez Salimbene z Parmy, w której autor opisuje pobyt brata Bernarda w Sienie. Było to zimą, prawdopodobnie na przełomie 1241 i 1242 roku. Bernard rozmawiał wówczas z młodymi braćmi i właśnie wtedy Salimbene miał okazję go poznać i słuchać: „Poznałem również pierwszego [brata, którego Franciszek przyjął do zakonu], to jest brata Bernarda z Quintavalle. Mieszkałem z nim pewnej zimy w klasztorze w Sienie. Stał się mym bliskim przyjacielem i opowiadał mi oraz innym młodym o błogosławionym Franciszku. Usłyszałem od niego i nauczyłem się dużo dobrych rzeczy” (Salimbene 218, tłum. z j. wł.).

 

 

franciszkanie.pl