DRUKUJ
 
ks. Jacek Stefański
Mojżesz i wąż miedziany
Idziemy
 


Pan zesłał węże, które kąsały Hebrajczyków za ich brak wdzięczności, tak że wielu pomarło. Mojżesz za Bożym nakazem sporządził miedzianego węża i umieścił go na wysokim palu. Każdy, kto spojrzał na węża, został uzdrowiony.

 

Podążając na pustyni ku Ziemi Obiecanej, Izraelici musieli obejść ziemię Edom, a to przedłużyło ich podróż. Dlatego też stracili cierpliwość i zawołali przeciw Bogu i Mojżeszowi: „Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny” (Lb 21,5). Słowa „pokarm mizerny” w języku hebrajskim brzmią lekceważącego i pogardliwie. Z tej racji Pan zesłał węże, które kąsały Hebrajczyków za ich brak wdzięczności, tak że wielu pomarło. Wówczas Mojżesz wstawił się za ludem w celu oddalenia wężów. Za Bożym nakazem sporządził miedzianego węża i umieścił go na wysokim palu. Każdy ukąszony Izraelita, który spojrzał na tego węża, został uzdrowiony.

 

Dlaczego Bóg wybrał podobiznę węża, aby uzdrowić Izraelitów? Chrystus powie później, że „jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14-15). Inaczej mówiąc, tajemnica pustynnego miedzianego węża wiąże się z tajemnicą Krzyża. Wąż w raju był narzędziem śmierci, bo za jego przyczyną Adam i Ewa popełnili grzech pierworodny i stracili przyjaźń z Bogiem. Podobnie Krzyż na Golgocie był narzędziem śmierci, chociaż Chrystus nadał mu nowe znaczenie, bo Jego śmierć na nim była doskonałą odpowiedzią miłości na wolę Boga Ojca. Krzyż nie pozostał więc narzędziem śmierci, lecz przemienił się w narzędzie życia wiecznego dla nas wszystkich, podobnie jak wąż miedziany stał się narzędziem życia dla Izraelitów.

 

Bóg nie musiał się posłużyć wężem miedzianym, aby uzdrowić Hebrajczyków, tak jak nie musiał się posłużyć krzyżem, aby dokonać naszego odkupienia z władzy grzechu. Niemniej taka była Jego wola i z tej racji w świątyniach katolickich widzimy krzyż, do którego przybity jest Syn Boży. Protestanci zaś zarzucają nam, że w kościele krzyż powinien być pusty, bez Chrystusa, bo On zmartwychwstał i teraz żyje. Twierdzą również, że to właśnie pusty krzyż wyraża wiarę w zmartwychwstanie Pana, podczas gdy krzyż z Jezusem ukrzyżowanym zatrzymuje nas na Wielkim Piątku.

 

Pusty krzyż?

 

Ale czyżby katolicy rzeczywiście zatrzymali się na Wielkim Piątku przez to, że w swoich świątyniach przedstawiają krzyż, na którym widnieje ukrzyżowany Zbawiciel? Czyżby katolicy rzeczywiście zapomnieli o słowach św. Pawła, że „jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także [nasza] wiara” (1 Kor 15,17)? Nie. Katolicy nie zapomnieli o Chrystusowym zmartwychwstaniu. Krzyż bez Chrystusa nie jest jednoznaczny, bo za czasów Jezusa wiele osób doznawało śmierci krzyżowej. Była to powszechna forma okrutnej egzekucji. Dopiero Syn Boży nadał krzyżowi znaczenie zbawcze wtedy, kiedy na nim oddał życie.

 

Ponadto, gdy widzimy Chrystusa ukrzyżowanego na ołtarzu lub w innym miejscu w prezbiterium, to łatwiej nam jest pomyśleć o własnym cierpieniu w świetle męki Pańskiej. Widzimy wówczas, że skoro Jezus cierpiał, to nie mamy prawa powiedzieć, iż Bóg nie wie, co to znaczy cierpienie. Skoro Bóg Ojciec wydał swego Jednorodzonego Syna na śmierć z miłości dla nas, to wówczas my możemy zrozumieć, na czym polega prawdziwa miłość. W obliczu takiej miłości nie jesteśmy przygnębieni własnym cierpieniem, bo gdy widzimy Chrystusa ukrzyżowanego, uświadamiamy sobie, że On bierze nasz ciężar na siebie. Potwierdza to św. Paweł: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,19-20).

 

W takim razie, czy wizerunek ukrzyżowanego Pana w kościele nie sprawia, że lekceważymy Jego zmartwychwstanie? Oczywiście, że nie, bo w świątyni katolickiej zmartwychwstały Chrystus jest w tabernakulum. Katolicy, nie tylko nie zapomnieli o zmartwychwstałym Jezusie w swoich świątyniach, ale mogą się cieszyć prawdziwą, rzeczywistą i substancjalną obecnością żywego, zmartwychwstałego i chwalebnego Syna Bożego pod postaciami chleba i wina. Takiego Bożego daru nie znajdziemy w żadnej protestanckiej świątyni. Dlatego też zarówno zmartwychwstały Chrystus w tabernakulum, jak i wizerunek Chrystusa ukrzyżowanego razem przywołują pełną tajemnicę paschalną w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Pana.

 

Święte obrazy

 

Niemniej zarzuty protestanckie względem wizerunku Jezusa ukrzyżowanego w świątyni są wyrazem szerszego problemu. Bowiem protestanci zarzucają nam również, że w świątyni nie powinno być żadnych wizerunków – nie tylko Chrystusa ukrzyżowanego, ale również Najświętszej Maryi Panny i świętych. Dlaczego? Dlatego, że – jak twierdzą – sam Bóg zakazuje takich rzeczy: „Nie będziesz czynił sobie żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko albo na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodzie, pod ziemią” (Pwt 5,8). Natomiast jak mamy zrozumieć słowa tego Bożego przykazania? Przecież sam Bóg kazał Mojżeszowi stworzyć węża miedzianego i za jego pośrednictwem uzdrowić Izraelitów. Ponadto Bóg kazał Mojżeszowi wykuć złote wizerunki dwóch skrzydlatych cherubów na Arce Przymierza (Wj 25,18-20). Oprócz tego wiemy, że wiele lat później świątynia Salomona zawierała drewniane wizerunki skrzydlatych cherubów (1 Krl 6, 23-29), a w widzeniu Ezechiela były podobizny cherubów z twarzą ludzką i zwierzęcą (Ez 41,18-19). Czyżby Bóg sobie zaprzeczył? Ewidentnie słowa „nie będziesz czynił sobie żadnej rzeźby ani żadnego obrazu” musiały mieć inne znaczenie. Księga Powtórzonego Prawa wyjaśnia: „Nie będziesz dawał im pokłonu ani nie będziesz im służył” (Pwt 5,9). Czyli żaden wizerunek nie mógł być uważany za Boga.

 

W takim razie – mówią protestanci – tu właśnie katolicy popełniają grzech, bo klęczą przed wizerunkami świętych, modlą się do tych posągów i oddają im cześć. Czy to nie jest przekroczenie Bożego przykazania?

 

Podczas gdy im może się wydawać, że katolicy modlą się do wizerunków, my wiemy, że nasze modlitwy nie są skierowane do wizerunków, lecz do osób, które te wizerunki reprezentują. Pan nie zakazał oddawania czci ludziom, pod warunkiem, rzecz jasna, że nie będą uważani przez nas za bogów. Sam Bóg powiedział: „Czcij twego ojca i twoją matkę” (Wj 20,12). Czyżby nie wiedział, że rodzice nie są Bogiem? Dlaczego Syn Boży był poddany Maryi i Józefowi (Łk 2,51)? Czy nie powinien był im powiedzieć: „Nie będę was słuchał, nie będę wam poddany, nie będę was o nic prosił, bo nie jesteście Bogiem”?

 

Modlitwa jest formą rozmowy. Czemu więc nie możemy rozmawiać z osobami świętymi lub prosić je o wstawiennictwo u Boga? Chrystus przemienił wodę w wino w Kanie Galilejskiej w wyniku wstawiennictwa swojej Matki, która pośredniczyła między Nim a nowożeńcami (J 2,1-11). Dalej Bóg posługiwał się Apostołami, aby uzdrawiać i nawet wskrzeszać martwych (Dz 5,15; 9,36-42). Św. Paweł wielokrotnie zwracał się do różnych osób z prośbą, aby się za niego modliły (Rz 15,30; Ef 6,18-19; Kol 4,3; 1 Tes 5,25), a Chrystus spełniał prośby tych, którzy zwracali się do niego przez pośredników. Tak było w przypadku setnika, który posłał do Niego delegację z prośbą o uzdrowienie dla swego sługi (Łk 7,1-10). To wszystko jest biblijnym potwierdzeniem, że możemy się zwracać do świętych osób i prosić je o pomoc. Wszelkie stwierdzenie, że pośrednictwo osób ludzkich jest nam niepotrzebne, bo wystarczy zwrócić się bezpośrednio do Jezusa, jest przejawem pychy. Biblia poucza, że to Bóg daje nam ludzi jako orędowników.

 

 

Ale czy Pismo święte potwierdza, że orędownictwo tego rodzaju trwa również po śmierci? Oczywiście. Mówi o tym Chrystus w przypowieści o Łazarzu i bogaczu (Łk 16,19-31), gdzie bogacz po śmierci nie zwraca się o pomoc do Boga, lecz do pośrednika, Abrahama, który ma dalej pośredniczyć w kontakcie z innym zmarłym człowiekiem – Łazarzem. Poza tym św. Jan Apostoł opisuje w Apokalipsie, że modlitwy świętych wstawiających się za nas w niebie wznoszą się do Boga jak dym kadzidła (Ap 5,8; 8,3-4).

 

W naszym domu

 

Z tej racji każdy katolik powinien zadbać o to, aby w jego domu były wizerunki Maryi i świętych. Jest to ważny element wiary. Bywa, że w domu katolickim są różne obrazy i zdjęcia (krajobrazy, wizerunki bliskich nam osób itd.), ale brakuje wizerunków świętych, albo, jeżeli już są, to pozostają mało widoczne. Pamiętajmy, że żyjemy w epoce obrazkowej. Wszędzie gdzie jesteśmy, pojawiają się obrazy – często niemoralne. Tym bardziej należy przypominać sobie i innym, że są też inne obrazy, które kierują nasze myśli ku rzeczom nadprzyrodzonym. Zwłaszcza wizerunki świętych zachęcają nas, abyśmy wznieśli swoje modlitwy do ludzi, którzy dzisiaj oglądają Boga twarzą w twarz i wstawiają się za nas u Niego.

 

Bóg pragnął posłużyć się Mojżeszem i miedzianym wężem, aby uzdrowić Izraelitów. Podobnie Chrystus posługuje się swoją Matką, świętymi, a nawet ich wizerunkami oraz wizerunkiem krzyża, aby pomóc również i nam. Nie bądźmy jak Izraelici, którzy pogardzili darem Bożym. Korzystajmy z tego, co Bóg nam daje i bądźmy wdzięczni.

 

ks. Jacek Stefański
Idziemy nr 11 (392), 17 marca 2013 r.