DRUKUJ
 
kl. Mateusz Zawiłowicz SCJ
Piękno zaklęte w chorobie
wstań
 


Przemierzając wypełnione dorobkiem ludzkości biblioteki i muzea czy śledząc z zapartym tchem dzieje bohaterów sztuk teatralnych oraz akcji filmowych, przystając w zachwycie i pokorze przed potęgą i urokiem malowniczych pejzaży, dochodzimy do przeświadczenia, że piękno jest doskonałością często nieosiągalną, dla oczu utkwionych w codzienności. Nic bardziej mylnego, bowiem to nie piękno czyni świat, lecz świat pozwala sobie na piękno.

 

Możemy się z tym nie zgadzać z powodu różnorodnych doświadczeń, lecz ono zaklęte jest w prostym życiu, w jego monotonii, w jego powadze i uśmiechu, a nawet w chorobach i słabościach. Piękno to ludzka wrażliwość na zaskoczenia, których dostarcza nam codzienność, to zdolność do szaleństwa, które pozwoli nam spojrzeć na to samo życie w sposób całkowicie nowy, przekraczający najśmielsze oczekiwania.

 

Urzekająca prostota

 

Chyba każdy przynajmniej raz w życiu pozwolił swojemu sercu zapłonąć mocniej na widok rozgorączkowanego nieba podczas zachodu słońca czy delikatności wiatru szumiącego wśród liści lasu. Zwykłe zjawiska, powtarzające się nieustannie, jednego dnia unoszą nas w zachwycie, innego niezauważone umykają nam przez palce. „Mówisz do mnie / Spadającą kroplą / Wiosennego deszczu” – napisał w swoim wierszu nasz czytelnik, Kazimierz Budyn. Niewątpliwie nie tylko przeżył on w pokorze głębię tego prostego cudu, ale co ważniejsze, dostrzegł w nim obecność Tego, który jest źródłem wszelkiego piękna. Ta bowiem krótka notatka mówi do nas jasno: „Spójrz! Bóg ukrywa się w moim życiu! Nie zstępuje na ziemię tylko na czas podniosłych uroczystości ku swojej czci, ale jest zawsze, choć nie zawsze jest poszukiwany”. Możemy przeoczyć Go wśród gonitw i problemów, skupiając całą swoją uwagę właśnie na nich i zapomnieć, że nasz Bóg nie jest tylko Bogiem niezwykłości i cudów – przede wszystkim jest bowiem Tym, który czeka w naszej codzienności. W tym artykule chciałbym podzielić się z wami własnym zdziwieniem, a mianowicie odkryciem Bożego piękna w twórczości nam najbliższych, dzielących się z nami swoimi przemyśleniami i obserwacjami czytelników. Oni właśnie sprawili, że zacząłem zadawać sobie pytanie o to, co w rzeczywistości jest sztuką. Czy aby na pewno jest nią tylko to, co z przejęciem podziwiamy – pełne mocy i harmonii? Czy to może właśnie nasza wrażliwość sprawia, że sztuka i piękno są w ogóle możliwe?

 

A my, jako ludzie wierzący, powołani jesteśmy do tego, by szukać Boga tam, gdzie Jego miejsce, a więc w prozaicznym życiu człowieka.

 

Siła drzemie w Tobie

 

Nie przesadzę, jeśli napiszę, że odpowiedź na to pytanie znalazł kolejny z naszych czytelników, pan Jarosław Strybe. Napisał bowiem: „Z nadzieją na ludzi zerkam, / Gdy w sercach ich dobro się rodzi / Jako maleńka iskierka, / Żeby nam życie osłodzić”. W swoim wyznaniu nie pominął on przecież ani uroku zjawisk, które obserwujemy, ani mocy własnego spojrzenia. Zrozumiał, że bez pięknego wzroku pełnego nadziei ciężko odnaleźć świat obfity w dobro i pozwalający cieszyć się szczęściem. Poszukujący bowiem są tymi, którzy są zdolni do zaskakujących odkryć. A my, jako ludzie wierzący, powołani jesteśmy do tego, by szukać Boga tam, gdzie Jego miejsce, a więc w prozaicznym życiu człowieka. Nasz zachwyt nad majestatem świata winien więc być równie codzienny jak szum strumienia, który przepływa nieopodal naszego domu, jak spotkania z najbliższymi, które powtarzają się co dnia, lub jak spokój odczuwany w czasie porannej i wieczornej modlitwy. Pan Strybe podzielił się z nami także swoją osobistą prośbą, którą warto, byśmy i my kierowali do Boga. Napisał bowiem: „Miłuję brata swojego, / Jak przykazuje Bóg. / Nie upatruję w nim niczego złego… / Obym zawsze tak czynić mógł”. Piękno naszego bliźniego nie jest więc jedynie jego wysiłkiem czynienia dobra, lecz także moim staraniem się szukania dobra, które nie zawsze rzuca się w oczy.

 

Piękno ze szpitalnej sali

 

Myślę, że to dobry moment, by zadać pytanie: czy w chorobie i starości możliwe jest jeszcze przeżywanie piękna? Czy bóle i różnego rodzaju strapienia nie przytępiają naszej wrażliwości do tego stopnia, że całkowicie obojętniejemy na szczęście? Jeśli przytoczone przeze mnie przykłady naszych, zafascynowanych urokiem życia i świata, czytelników nie wystarczają, to chciałbym powołać się na fragment z wiersza pani Reginy Nachacz, w którym napisała: „Ze szpitalnej sali / Patrzą w dal / Chorzy i lekarze, / Starszy pan. / Modlitwą żarliwą / Kocha on świat, / Codziennym różańcem / Zbawia nas”. Zauważyła ona bowiem coś szczególnie ważnego, a mianowicie to, że nasza modlitwa, osobista rozmowa z Bogiem, uwrażliwia nasze serca na dobro, które dokonuje się w świecie.

 

Jak o człowieku wierzącym pisałem wcześniej jako poszukującym Boga w zjawiskach, tak człowieka modlącego się trzeba określić jako czułego na dobro, a tym samym czułego na obecność Boga. Co więc ta modlitwa ma w sobie, że pozwala cieszyć się błahostkami wśród ważkich problemów? Że pozwala zachować młodość ducha w okresie starości ciała? Modlitwa nawraca, zmienia myślenie i oczyszcza wzrok. Kończę piękną maksymą, która wyszła spod pióra naszego czytelnika. Brzmi ona następująco: „Musisz pokonywać własne «Ja» / Mocą metamorfozy, co dnia”. Wtedy doświadczysz piękna.

 

kl. Mateusz Zawiłowicz SCJ
Wstań nr 189