DRUKUJ
 
Błażej Strzechmiński OFMCap
Nadzieja siłą duszy
Głos Ojca Pio
 


Człowiek nadziei z ufnością spogląda w przyszłość i oczekuje szczęśliwego jej spełnienia w wieczności. Jego nadzieja jest bowiem zakotwiczona w Bogu. Podobne doświadczenie zdobył Ojciec Pio z Pietrelciny. Czy jednak było tak zawsze i nic nie zachwiało tej jego pewności, którą złożył w Jezusie Chrystusie?

 

Nadzieja chrześcijańska nie jest ani abstrakcją, ani pobożnym życzeniem, ale opiera się na mocnym fundamencie, który stanowi osoba Jezusa Chrystusa. Człowiek nadziei z ufnością spogląda w przyszłość i oczekuje szczęśliwego jej spełnienia w wieczności. Jego nadzieja jest bowiem zakotwiczona w Bogu. Podobne doświadczenie zdobył Ojciec Pio z Pietrelciny. Czy jednak było tak zawsze i nic nie zachwiało tej jego pewności, którą złożył w Jezusie Chrystusie?

 

Całą swą nadzieję Ojciec Pio złożył w Bogu, który dla niego stał się wszystkim, tak w życiu, jak i w śmierci. Droga jego pełnego zaufania Chrystusowi dokonała się poprzez fizyczne i duchowe cierpienie, a została oczyszczona w mistycznym doświadczeniu nocy ciemnej.

 

Cała ufność w Bogu

 

W liście z 3 grudnia 1912 roku, zaadresowanym do ojca Agostina z San Marco in Lamis, możemy przeczytać następujące słowa: Tak bardzo ufam Panu Jezusowi, że nawet gdybym miał zobaczyć otwarte piekło przed sobą i znaleźć się na krawędzi przepaści, nie straciłbym ufności, nie poddałbym się rozpaczy, lecz nadal bym Mu ufał! Młody wówczas Kapłan z Pietrelciny fundamentem swej nadziei czyni Chrystusa. W Nim szuka i odnajduje źródło bezpieczeństwa i pewności. Swoją ufność wyraża w plastycznym opisie wielkiego zagrożenia dla duchowego i fizycznego życia, przywołując raz obraz otwartego piekła, a raz krawędzi przepaści, które nie mogą w nim zachwiać pewności, jaką daje mu właśnie zdanie się na Jezusa.

 

W innym liście z 25 sierpnia 1915 roku, również skierowanym do ojca Agostina, Ojciec Pio kolejny raz potwierdził swoją dozgonną ufność, jaką złożył w Bogu: Niech się stanie to, co Bóg postanowił w stosunku do mnie, lecz w każdym przypadku zawsze będę pokładał w Nim nadzieję i wołał coraz głośniej do Niego: Etiam si occideris me, in te sperabo. W nowy sposób Zakonnik wyraził tę samą prawdę, o której pisał w liście trzy lata wcześniejszym, że to Bóg jest podstawą jego nadziei. Pierwsze słowa objawiają nam jego bezwarunkową dyspozycyjność względem Boga, w którym na „zawsze” złożył swą nadzieję. Cytowany przez niego łaciński tekst z Księgi Hioba (13, 15), który można przetłumaczyć na język polski: Choćbyś mnie zabił, będę Ci ufał, nie tylko ma być potwierdzeniem jego zaufania, ale odnalezieniem nadziei nawet w godzinie własnej śmierci.

 

Bez lęku przed umieraniem

 

Czy jednak Ojciec Pio zawsze był przepełniony bezgraniczną ufnością do Boga, czy nic nie zachwiało tej jego pewności, którą złożył w Jezusie Chrystusie? Dwa życiowe doświadczenia z pewnością zmieniły jego rozumienie i praktykowanie cnoty nadziei: pierwsze było związane z realnym zagrożeniem utraty życia z powodu słabego stanu zdrowia, zaś drugie – o charakterze mistycznym – wypływało z faktu przeżywanej tzw. nocy ciemnej.

 

Na początku przyjrzyjmy się, jak perspektywa bliskiej śmierci wywołana niewytłumaczalną chorobą wpłynęła na jego zaufanie do Boga. List z 8 września 1915 roku wysłany do ojca Agostina nie tylko nie posiada cech lęku przed umieraniem, ale zdradza wielkie pragnienie śmierci piszącego, które rodzi się z nieodpartego dążenia do spotkania z miłującym go Bogiem: Kiedyż ten dzień zaświta, mój ojcze, w którym moja chwała będzie śpiewać Bogu mojemu radosne hymny, a moje serce nie będzie dłużej rozdarte z powodu okrutnego wyrzutu, że nie może Go kochać tak bardzo, jak czuje potrzebę? Kiedyż będzie koniec tych wszystkich moich obaw, tych wszystkich tęsknot? [...]

 

Szczęśliwe dusze, których imiona zapisane są w księdze życia wiecznego! Po tysiąckroć są szczęśliwe te dusze, które w czasie życia tworzą krąg ulubienic Bożego serca!

 

A jeśli ty, moja duszo – jak zapewniają cię twoi kierownicy duchowi – jesteś jedną z nich, to powiedz mi: dlaczego jesteś taka smutna i dlaczego mnie dręczysz? Wyjdź więc z tego twojego smutku, wznieś pieśń chwały z żarliwą tęsknotą do swego Zbawiciela i Pana. Raduj się, ponieważ będziesz miała łaskę wyznania swoich grzechów Bogu i zapoznania świata z Jego Miłosierdziem.

 

Cierp swoje wygnanie tylko w tym celu, w którym Bóg tego chce. Z jak wielkim pożytkiem jest to dla ciebie. O mój Jezu, będę żyć tym okrutnym życiem, a nadzieja i milczenie będą moją siłą tak długo, jak to godne pożałowania życie trwać będzie.[...]

 

W szkole Jezus nauczyłem się, że milczenie i nadzieja są siłą duszy.

 

Ojciec Pio w swym liście wymienia wiele motywów, dla których chce umrzeć. Pragnie śmierci, ponieważ dzięki niej – taką ma nadzieję – znajdzie się w kręgu zbawionych (ulubieńców Bożego serca), co pomoże mu pełniej kochać Boga i śpiewać dla Niego radosne hymny, a wreszcie skróci ludzkie tęsknoty i pozbawi obaw. Śmierć nie była dla niego ucieczką od trudów życia, lecz spełnieniem wielkiego pragnienia zjednoczenia się z Bogiem. Jednak mimo zapewnień kierowników duchowych, że należy on do tych, w których Bóg ma upodobanie, Ojciec Pio odczuwa w swej duszy głęboki smutek i cierpienie. Ponieważ śmierć nie nadchodzi i jego pragnienie nie może być zrealizowane, postanawia w milczeniu i z nadzieją oczekiwać jej przyjścia.

 

Taka postawa może się wydać niezrozumiała, ale już lektura listów św. Pawła mówiących o wielkim pragnieniu pierwszych chrześcijan związanym z ponownym przyjściem Chrystusa, nasuwa pewne podobieństwa. Choć oni wyczekiwali paruzji, a Ojciec Pio śmierci, to tak naprawdę wszyscy mieli na myśli pełne zjednoczenie z umiłowanym Bogiem. W tym oczekiwaniu na własną śmierć Ojciec Pio odnalazł siłę w milczeniu i nadziei, której – jak wyznał – nauczył się od Jezusa. Swoją ufność złożył w Bogu, dlatego mógł wołać wraz z Hiobem: Choćbyś mnie zabił, będę Ci ufał!

 

Słabość nadziei siłą duszy

 

Kolejnym doświadczeniem, które rzuca nowe światło na kształtowanie się cnoty nadziei (a także i innych cnót w życiu duchowym Stygmatyka z Gargano), jest tzw. noc ciemna. W czasie jej trwania szczególną rolę odgrywają cnoty teologalne: wiara, nadzieja i miłość. Bóg, oddziałując przez nie na duszę, przygotowuje ją, często w sposób bardzo bolesny, do pełnego z Nim zjednoczenia. Dokonuje się to w trzech władzach duszy: rozumie, pamięci i woli. Pierwsze przejawy nocy ciemnej, które wystąpiły u Ojca Pio w czerwcu 1913 roku, nasiliły się latem roku 1918. Od tego czasu stan jego ducha zdradzał cechy głębokiego zagubienia: na modlitwie przeżywał ogromną oschłość, cierpienie trawiło jego duszę i ciało, a przy tym odczuwał silne osłabienie, a nawet utratę wszystkich trzech cnót teologalnych. W liście z 19 czerwca 1918 roku zaadresowanym do ojca Benedetta uskarżał się na ten stan duszy w pełnych bólu słowach: Kiedy burza jest w punkcie kulminacji, a moje nadmierne cierpienie mnie przygniata, nie mam prawie wiary. Jestem bezsilny, by dźwignąć się na szczęśliwych skrzydłach nadziei, cnoty tak potrzebnej, by zdać się na Pana Boga. Nie mam miłości. Och, tak! Ponieważ kochanie mego Boga jest konsekwencją pełnej świadomości w czynnej wierze, w obietnicach, w których dusza się zanurza, ożywia, poddaje się i pokłada ufność w słodkiej nadziei.

 

Zgodnie z nauką św. Jana od Krzyża ciemności w wierze miały doprowadzić Ojca Pio do oczyszczenia rozumu z wszelkiego naturalnego pojmowania, by go zjednoczyć z mądrością Bożą. Bezsilność w praktykowaniu nadziei miała uwolnić jego pamięć od wszelkiego przywiązania do stworzeń, by mógł pragnąć tylko Boga i Jemu całkowicie zaufać, a oschłość w miłości miała przyczynić się do umierania w sobie przez wyzbycie się własnej woli. Zadaniem bowiem tych cnót jest oderwanie duszy od tego, co Bogiem nie jest, i doprowadzenie jej do pełnego z Nim zjednoczenia. Przywołując słowa Hansa Ursa von Balthazara, możemy powiedzieć, że takie doświadczenie Boga miało na celu objawienie działania wiary, która kochając ufa i miłości, która wierząc ufa.

 

Nadzieja wbrew nadziei

 

Choć zabrzmi to paradoksalnie, ale podczas trwania nocy ciemnej Ojciec Pio, mimo iż odczuwał duchowe ciemności, to równocześnie odkrywał w cnocie nadziei siłę duszy, która pomagała mu w zdaniu się na Pana oraz umacniała wiarę i ożywiała miłość. Bóg bowiem, oczyszczając jego nadzieję, wychowywał go do tego, co przyjdzie mu zrozumieć dużo później: przebywanie razem z Jezusem czy to w życiu, czy w śmierci musi posiadać nadzieję wbrew nadziei. Stąd dwa miesiące później Ojciec Pio wyzna swemu kierownikowi duchowemu, ojcu Benedetto: Nie ufam nikomu, oprócz Tego, który jest Życiem, Prawdą i Drogą; i proszę Go o wszystko i Jemu się oddaję od kiedy był i jest Wszystkim dla mnie.

 

Odtąd zaufanie Stygmatyka stanie się dojrzalsze, a jego nadzieja złożona w Bogu pozwoli mu odkryć, że Jezus jest jego „Wszystkim”, że jest On siłą jego duszy. Pragnienie śmierci zaczęło się realizować, Ojciec Pio umierał duchowo, a stopniowy zmierzch nadziei wprowadził go w głęboką noc ducha.


Kiedy i nam przyjdzie tracić nadzieję w codziennym życiu, spróbujmy się zdobyć na odwagę, prosząc Stygmatyka z Pietrelciny o modlitwę przed Bogiem, byśmy tak jak on w nadziei odnaleźli duchową siłę i uwierzyli jej wbrew nadziei.

 

Błażej StrzechmińskI OFMCap
Głos Ojca Pio, 1/2007